Choć poparcie dla PO utrzymuje się raczej na stałym i wysokim poziomie (w ostatnim badaniu GfK Polonia dla „Rz” na PO chciało głosować 56 proc. pytanych) to spadają noty rządu. Politolodzy podkreślają, że jest to zauważalny trend. Według CBOS w kwietniu gabinet Donalda Tuska miał 44 proc. zwolenników, a w lipcu już tylko 35 proc.
Politycy PO obawiają się, że spadną także notowania partii. – Nie można wykluczyć, że kryzys gospodarczy spowoduje gwałtowne pikowanie w sondażach. Jeśli będzie wiadomo, że Tusk nie wygrałby wyborów prezydenckich, to nie zostanie wystawiony – mówi „Rz” polityk z otoczenia szefa rządu.
– Najpewniej premier i jego otoczenie chcą się zabezpieczyć przed przegraną i ewentualnym nadszarpnięciem opinii. To do kogoś innego opozycja będzie strzelać, a Donaldowi Tuskowi pozostaną w perspektywie kolejne wybory – ocenia Bartłomiej Biskup, politolog z UW. Jego zdaniem na razie nie widać oznak poważnego tąpnięcia w sondażach. – Ale może być różnie. W połowie kadencji rząd będzie rozliczany. Ostatnio nasiliły się jego wpadki, np. wycofanie się z ogłoszonego już terminu wprowadzenia euro – wylicza Biskup.
Zdaniem rozmówcy „Rz” w kryzysowej sytuacji partia może wystawić innego kandydata w przyszłorocznych wyborach prezydenckich.
Jako ewentualnego zastępcę Donalda Tuska politycy wymieniają marszałka Sejmu Bronisława Komorowskiego. – Jest dobrze oceniany i popularny. – Tylko nie wiem, czy udałoby się go namówić do startu w wyborach z góry przegranych – dodaje polityk Platformy.