W Polsce zachodzi intrygująca prawidłowość: im bardziej prawicowy polityk, tym mniejszą rolę w pisaniu jego wystąpień odgrywają specjaliści. Lech Kaczyński sam przygotowuje swoje wystąpienia i najczęściej mówi je z głowy. Nie znosi ich czytać. Autorów przemówień premiera jest zazwyczaj trzech: Rafał Grupiński, Igor Ostachowicz i Donald Tusk. Najbardziej rozbudowany zespół do pisania przemówień miał prezydent Kwaśniewski.
[srodtytul]Piszące duchy[/srodtytul]
Kiedyś takich ludzi nazywało się ghostwriterami, czyli piszącymi duchami. Dzisiaj mówi się o nich speechwriterzy. To pierwsze określenie lepiej oddawało istotę funkcji. Dobry speechwriter musi wczuć się w polityka, w jego stylistykę, mieć „na niego” dobry słuch. – Musi być ścisła więź przywódcy z piszącym dla niego – uważa Joanna Gepfert, specjalistka od PR.
„Piszący mowy” to w krajach zachodnich zawód jak każdy inny. Od umiejętności i szczęścia zależy, czy jest to profesja przynosząca profity. Dziś najbardziej znanym speechwriterem jest 28-
-latek Jon Favreau, który napisał inauguracyjną mowę dla Baracka Obamy. U nas przygotowujący przemówienia dla najważniejszych polityków pełni często inne funkcje: bliskiego doradcy, kluczowego piarowca, a nawet ministra. Najlepiej tę zasadę widać w otoczeniu premiera Tuska.