Poseł PO Janusz Palikot podczas „happeningu społecznego” namawiał w środę do głosowania w wyborach prezydenckich na Bronisława Komorowskiego, a krytykował kandydata PiS Jarosława Kaczyńskiego.
Oficjalnie o zgodę na zajęcie miejskiego terenu na imprezę w Lublinie wystąpiła prywatna firma, której Palikot zlecił przygotowanie infrastruktury technicznej na happening (m.in. ustawienie sceny, nagłośnienie).
Jej właściciele nie zdradzają kwoty, na jaką opiewa umowa z posłem Platformy. Według nieoficjalnych informacji „Rz” impreza kosztowała kilkanaście tysięcy złotych. – Za same balony, które na koniec poszybowały w górę, trzeba będzie zapłacić prawie 2 tys. zł – zdradza jeden z organizatorów happeningu.
Tymczasem, zgodnie z przepisami, do prowadzenia kampanii uprawnione są wyłącznie komitety wyborcze, które muszą się rozliczyć z każdej wydanej złotówki.
Grzegorz Wójtowicz, pełnomocnik komitetu wyborczego Bronisława Komorowskiego, zapewnia, że nic nie wiedział o happeningu Palikota. – Nie upoważniałem nikogo do organizowania takiego wydarzenia – oświadcza.