W piśmie do sekretarza Rady Bezpieczeństwa Narodowego gen. Stanisława Kozieja Jarosław Kaczyński stwierdził, że jego rezygnacja jest związana ze sposobem negocjowania przez rząd umowy gazowej z Rosją, stanowiskiem wobec zmiany traktatu lizbońskiego oraz sposobem wyjaśniania katastrofy smoleńskiej.
Według prezesa PiS wszystkie te trzy sprawy prowadzone są przez rząd źle. Ocenia, że po podpisaniu nowej umowy z Rosją Polska pozostaje „w stanie szantażu gazowego”. Zmiany w traktacie zaś, zaproponowane podczas październikowego szczytu UE, a mające na celu stworzenie podstaw prawnych dla antykryzysowego mechanizmu ratowania krajów strefy euro, oznaczają według Kaczyńskiego odejście od zasady solidarności. O katastrofie smoleńskiej prezes PiS napisał m. in: rząd i prezydent „walcząc z pamięcią o śp. prezydencie Lechu Kaczyńskim zdecydowali się nawet na walkę z krzyżem w przestrzeni publicznej”. – Nie akceptuję i nie chcę uwiarygadniać takich działań władzy państwowej swoją obecnością w radzie – zaznaczył Kaczyński.
[srodtytul]Komorowski: to nie jest państwowiec[/srodtytul]
– Ubolewam nad tym, że są politycy, którzy sami siebie eliminują z możliwości rozmawiania o sprawach bezpieczeństwa państwa – skomentował decyzję Kaczyńskiego prezydent Bronisław Komorowski. – Takiej postawy nie da się pogodzić z opinią, że jest się państwowcem.
Prezydent zadeklarował, że w radzie będzie zarezerwowane miejsce dla szefa głównej partii opozycyjnej. – To będzie albo Jarosław Kaczyński, jeżeli zmieni swoją opinię, albo ktoś inny, kto pewnie prędzej czy później się pojawi – dodał.