O losie ministra infrastruktury Cezarego Grabarczyka posłowie zdecydują w środę. Jego odwołania domaga się opozycja. Wniosek o wotum nieufności podpisało 94 posłów ze wszystkich klubów opozycyjnych Jednak premier mówił we wtorek, że jest spokojny o los swojego ministra (z sejmowej arytmetyki wynika, że głosów koalicji PO i PSL wystarczy, by go obronić).
[srodtytul]Będzie dobrze na Wielkanoc [/srodtytul]
Wcześniej podczas kilkugodzinnej debaty w Sejmie Tusk bronił Grabarczyka przed atakami opozycji. Gdy Elżbieta Jakubiak (PJN) powiedziała, że jest rozczarowana tym, iż minister infrastruktury nie podał się do dymisji, Tusk stwierdził: – Przyniósł ze sobą rezygnację, ale jej nie przyjąłem. Pewnie posiwiał po rozmowie ze mną w sprawie kolei.
Problemy Grabarczyka zaczęły się w grudniu 2010 r. Gdy w połowie miesiąca wprowadzono nowe rozkłady jazdy, podróżni mieli problemy z uzyskaniem informacji na ich temat. Sytuację pogorszył atak zimy. Za chaos zapłacili już głową: wiceminister infrastruktury Juliusz Engelhardt (rekomendowany przez PSL) i prezes PKP Andrzej Wach. To nie wystarczyło opozycji. SLD zaczął zbierać podpisy pod apelem o odwołanie Grabarczyka, też na dworcach.
Ten, 17 grudnia przepraszając w Sejmie podróżnych, zapewnił, że przed Świętami Bożego Narodzenia chaos będzie opanowany. Ale tuż po Nowym Roku wybuchła kolejna afera. Pasażerowie wracający z ferii świąteczych nie mogli wsiąść do za krótkich pociągów. Byli zmuszeni wchodzić do nich przez okna lub czekać godzinami na następne.