– W przeciwieństwie do tego, co pojawiło się w mediach, robimy duże postępy w rozmowach dotyczących zwiększonej obecności wojsk amerykańskich w Polsce. Brałam udział w spotkaniach, jest to więc wiedza z pierwszej ręki – napisała w czwartek na Twitterze ambasador USA Georgette Mosbacher, reagując na doniesienia „Gazety Wyborczej", że negocjacje z Ameryki skończyły się dla rządu porażką.
Nie tylko Mosbacher widzi sprawy inaczej. Czołowe amerykańskie media uważają, że w rokowaniach z Polską nastąpił przełom.
„Administracja Trumpa była krytykowana za zapowiedź wycofania wojsk z Afganistanu i Syrii, ale rozważa ona przynajmniej jedną stałą bazę zamorską. I zasugerowano nawet dla niej nazwę: Fort Trump" – napisał czołowy amerykański tygodnik „Time".
Oferta przedstawiona Polsce oznacza, że Waszyngton przestał już kierować się zapisami aktu stanowiącego NATO–Rosja z 1997 r., który zakładał, że sojusz „w obecnych okolicznościach" nie planuje przesunięcia „znaczących sił" do „nowych krajów sojuszu".
– Ciągła rotacja sił w Polsce pozwala na lepsze rozpoznanie europejskiego teatru działania przez te jednostki amerykańskiego wojska, które nie są tu przypisane na stałe. Ale gdy idzie o oddziały, które ułatwiają desant, sztaby dowodzenia i inny personel, bardziej stała baza jest potrzebna z uwagi na charakter stosunków, jakie zbudowaliśmy (z Polską) i misji, jaką mają (amerykańscy żołnierze nad Wisłą) – powiedział w czasie przesłuchania w środę w Izbie Reprezentantów głównodowodzący siłami amerykańskimi w Europie gen. Curtis M. Scaparrotti.