Etaty tną na pół gwizdka

Kadry urzędów nie chudną tak szybko, jak chciał premier. A koszty wynagrodzeń nawet rosną

Publikacja: 16.06.2012 00:58

Ministerstwom, wbrew zaleceniom premiera, udało się zredukować zatrudnienie tylko o 5 proc., czyli o połowę mniej, niż zakładano – wynika z analizy „Rz" stanu zatrudnienia i wynagrodzeń w ministerstwach.

Ponad rok temu rząd nakazał samoograniczenie administracji publicznej i racjonalizację zatrudnienia do stanu nie wyższego niż w grudniu 2007 r., a więc o ponad 10 proc. Rządowi nie udało się wymusić zwolnień urzędników ustawą (Trybunał Konstytucyjny uznał ją za niekonstytucyjną), administracja miała się więc odchudzić dobrowolnie.

Ubywa w nauce

Ale ambitny plan zwolnień urzędników się nie powiódł. W ciągu ostatniego roku Kancelaria Premiera wraz z wszystkimi ministerstwami zmniejszyła zatrudnienie łącznie o niewiele ponad 5 proc. (o 839 etatów). Z danym resortów, o jakie poprosił poseł Maciej Mroczek (Ruch Palikota), wynika, że do spełniania zaleceń Donalda Tuska najmocniej przyłożyły się resorty nauki (ściął zatrudnienie o 25 proc.) i edukacji (22,6 proc.). Słabiutko wygląda to w 17 urzędach wojewódzkich, w których liczba zatrudnionych spadła średnio tylko o 0,4 proc.

0,4 proc. O tyle (w stosunku do 2008 roku) zmniejszyło się zatrudnienie w 17 urzędach wojewódzkich

A Ministerstwo Gospodarki zatrudnia dziś np. o 73 osoby więcej niż w 2008 r. (liczba pracowników zbliża się do tysiąca). Resort wicepremiera Waldemara Pawlaka wyjaśnia to m. in. wchłonięciem pracowników Instytutu Paliw i Energii Odnawialnej oraz Centrum Konferencyjno-Szkoleniowego w Konstancinie-Jeziornie.

Pracowników nie ubywa też w MSZ, choć ten resort pierwszy rozpoczął cięcia – w centrali i w placówkach zagranicznych zlikwidowano ok. 160 stanowisk. Tu też znajduje się wytłumaczenie: w 2010 r. resort przejął 357 pracowników z likwidowanego Urzędu Komitetu Integracji Europejskiej. Dziś MSZ zatrudnia prawie 4750 osób (w 2008 r. – 4565).

Jak pisała kilka dni temu „Rz", urzędnikom lepiej od zwolnień wychodzi cięcie kosztów czynszu, transportu czy telefonów (w porównaniu z 2010 r. oszczędności sięgnęły ok. 780 mln zł). Ale już cięcia kadrowe w budżetówce w ub.r. dotknęły głównie urzędników administracji lokalnej i nauczycieli.

W górę dodatki

Rzecznik rządu Paweł Graś zapowiadał, że zwolnienie co dziesiątego urzędnika przyniesie ok. 1 mld zł oszczędności. W rzeczywistości nie tylko nie udało się zaoszczędzić, ale w resortach koszty wynagrodzeń rosną. I dzieje się tak mimo zamrożenia pensji urzędników.

W ciągu ostatnich trzech lat koszty wynagrodzeń zwiększyły się np. o blisko 8 mln zł w resortach zdrowia (z ponad 35 do 43,5 mln zł rocznie) i nauki (z 33 do 41 mln zł), w resorcie gospodarki o 14 mln zł, a rolnictwa – o 20 mln zł. Rekordzistą jest resort dyplomacji (samo ministerstwo, bez placówek zagranicznych), który w ciągu trzech lat podwoił koszty wynagrodzeń – z 82 mln zł w 2008 r. do blisko 164 mln w 2011 r.

Dlaczego te koszty rosną? Każdy urząd znajduje wytłumaczenie. Np. dla Ministerstwa Finansów są to koszty unijnej prezydencji, wydatki na modernizację służby cywilnej (w latach 2009 – 2011), odprawy dla odchodzących na emeryturę. W górę idą dodatki stażowe rosnące wraz z okresem zatrudnienia (od 5 do 20 proc. wynagrodzenia zasadniczego). Minister rolnictwa Marek Sawicki, który raczej zatrudnia, niż zwalnia, wiąże wzrost zatrudnienia z dodatkowymi zadaniami – np. 217 nowych pracowników przyjęto w związku z realizacją Programu Rozwoju Obszarów Wiejskich. Resorty musiały też wchłonąć pracowników likwidowanych gospodarstw pomocniczych.

100 proc. O tyle od 2008 r. wzrosły koszty wynagrodzeń w MSZ. Ale resort Radosława Sikorskiego jako jeden z niewielu planuje jeszcze duże cięcia liczby etatów

Wzrost kosztów wynagrodzeń – zdaniem Ministerstwa Gospodarki – wiąże się z dodatkowymi wydatkami na PFRON oraz dodatków dla urzędników służby cywilnej, którzy zdali egzamin na urzędnika mianowanego. Z kolei resort środowiska tłumaczy się m.in. niezbędnymi podwyżkami wynagrodzeń służącymi utrzymaniu ekspertów i kluczowych pracowników ministerstwa. Resort środowiska nagradza też swoich najlepszych pracowników, m.in. „za realizację zadań czy projektów szczególnie złożonych".

Czy dobrze pracują?

Jeremi Mordasewicz, ekspert PKPP Lewiatan, utyskuje na „ewidentny przerost zatrudnienia w administracji", co przekłada się na brak efektywności.

– W sektorze prywatnym wydajność wzrasta każdego roku o 3 proc. A czy ktoś wie, jak pracuje polski urzędnik? Jaka jest jego efektywność? – mówi.

Podkreśla, że nie procent redukcji zatrudnienia ma znaczenie, ale jakość pracy urzędu. – Urząd ministra odpowiedzialnego za budownictwo od lat nie potrafi poradzić sobie z ustawą o planowaniu przestrzennym – wytyka.

Poseł Maciej Mroczek z kolei ocenia, że redukcje zatrudnienia i oszczędności w urzędach centralnych to działania pozorne.

– „Odchudza się" resort pracownikami, którzy idą na emeryturę, albo robi się outsourcing usług, np. sprzątania – twierdzi.

Według niego radykalne cięcia będą możliwe, tylko jeśli uprości się procedury urzędnicze, zmieni prawo i zinformatyzuje urzędy.

Kontynuację redukcji zatrudnienia zapowiedziały na ten rok jedynie ministerstwa: transportu, sprawiedliwości i spraw zagranicznych. Wagę odchudzania administracji w oczach samych urzędników najlepiej pokazuje fakt, że żadne z ministerstw nie potrafiło oszacować oszczędności, jakie przyniosła czy przyniesie w ciągu najbliższych lat redukcja etatów.

Masz pytanie, wyślij e-mail do autorki, i.kacprzak@rp.pl

Ministerstwom, wbrew zaleceniom premiera, udało się zredukować zatrudnienie tylko o 5 proc., czyli o połowę mniej, niż zakładano – wynika z analizy „Rz" stanu zatrudnienia i wynagrodzeń w ministerstwach.

Ponad rok temu rząd nakazał samoograniczenie administracji publicznej i racjonalizację zatrudnienia do stanu nie wyższego niż w grudniu 2007 r., a więc o ponad 10 proc. Rządowi nie udało się wymusić zwolnień urzędników ustawą (Trybunał Konstytucyjny uznał ją za niekonstytucyjną), administracja miała się więc odchudzić dobrowolnie.

Pozostało 91% artykułu
Polityka
Ukraina łączy Tuska i Macrona
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Polityka
Sejmowa partia zmieniła nazwę. „Czas na powrót do korzeni”
Polityka
Stanisław Tyszka: Obecny rząd to polityka pełnej kontynuacji i teatr wojny
Polityka
Polscy żołnierze na Ukrainie? Jednoznaczna deklaracja Radosława Sikorskiego
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Polityka
Nie będzie kredytu 0 proc. Chaos w polityce mieszkaniowej się pogłębia