Ministerstwom, wbrew zaleceniom premiera, udało się zredukować zatrudnienie tylko o 5 proc., czyli o połowę mniej, niż zakładano – wynika z analizy „Rz" stanu zatrudnienia i wynagrodzeń w ministerstwach.
Ponad rok temu rząd nakazał samoograniczenie administracji publicznej i racjonalizację zatrudnienia do stanu nie wyższego niż w grudniu 2007 r., a więc o ponad 10 proc. Rządowi nie udało się wymusić zwolnień urzędników ustawą (Trybunał Konstytucyjny uznał ją za niekonstytucyjną), administracja miała się więc odchudzić dobrowolnie.
Ubywa w nauce
Ale ambitny plan zwolnień urzędników się nie powiódł. W ciągu ostatniego roku Kancelaria Premiera wraz z wszystkimi ministerstwami zmniejszyła zatrudnienie łącznie o niewiele ponad 5 proc. (o 839 etatów). Z danym resortów, o jakie poprosił poseł Maciej Mroczek (Ruch Palikota), wynika, że do spełniania zaleceń Donalda Tuska najmocniej przyłożyły się resorty nauki (ściął zatrudnienie o 25 proc.) i edukacji (22,6 proc.). Słabiutko wygląda to w 17 urzędach wojewódzkich, w których liczba zatrudnionych spadła średnio tylko o 0,4 proc.
0,4 proc. O tyle (w stosunku do 2008 roku) zmniejszyło się zatrudnienie w 17 urzędach wojewódzkich
A Ministerstwo Gospodarki zatrudnia dziś np. o 73 osoby więcej niż w 2008 r. (liczba pracowników zbliża się do tysiąca). Resort wicepremiera Waldemara Pawlaka wyjaśnia to m. in. wchłonięciem pracowników Instytutu Paliw i Energii Odnawialnej oraz Centrum Konferencyjno-Szkoleniowego w Konstancinie-Jeziornie.