Obszerny dokument pokazujący, jak prokuratura radzi sobie ze ściganiem przestępczości gospodarczej, w tym parabanków, przygotował Andrzej Seremet. Opracowanie zlecił premier Donald Tusk po aferze Amber Gold, w której pieniądze utopiło około 10 tys. osób. „Rz" dotarła do tych ustaleń.
Wynika z nich, że liczba spraw dotyczących białych kołnierzyków rośnie w zawrotnym tempie. W ciągu pięciu lat przybyło ich o ponad 70 proc., osiągając liczbę 27,8 tys. Ale tylko w co czwartej do sądu trafił akt oskarżenia. Ponad połowę spraw umorzono, a w co piątej prokuratura nawet nie wszczęła śledztwa, uważając, że nie ma podstaw.
Jak na tym tle wyglądają sprawy dotyczące parabanków? Przez pół dekady było ich w kraju ok. 140, z tego w 40 znaleziono dowody i podejrzani stanęli przed sądem. – Prokuratury zarzucane są doniesieniami, ale znaczna ich część jest na wyrost, stąd tyle umorzeń. Ale zdarza się i tak, że prokurator nie ogarnia skomplikowanej materii, a opinie biegłych są na niskim poziomie – mówi „Rz" prof. Zbigniew Ćwiąkalski, były minister sprawiedliwości.