Trybunał, czyli gonienie króliczka

Nie jest ważne, czy Kaczyński i Ziobro złamali konstytucję, ale czy jest dość posłów gotowych stawiać ich przed sądem

Aktualizacja: 02.12.2012 12:15 Publikacja: 02.12.2012 01:02

Wniosek o trybunał dla Jarosława Kaczyńskiego i Zbigniew Ziobry Platforma Obywatelska złożyła pięć l

Wniosek o trybunał dla Jarosława Kaczyńskiego i Zbigniew Ziobry Platforma Obywatelska złożyła pięć lat po oddaniu przez nich władzy

Foto: Fotorzepa, Pio Piotr Guzik

Zanosi się na to, że Sejmowa Komisja Odpowiedzialności Konstytucyjnej będzie miała w tej kadencji pełne ręce roboty. Politycy PO w ubiegłym tygodniu złożyli wniosek o postawienie przed Trybunałem Stanu prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego i lidera Solidarnej Polski Zbigniewa Ziobry.

Tymczasem na agendzie od miesięcy jest też wniosek o trybunał dla czterech członków Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji: Jana Dworaka, Witolda Grabosia, Krzysztofa Lufta i Sławomira Rogowskiego, którzy opowiedzieli się przeciwko przyznaniu telewizji Trwam miejsca na pierwszym multipleksie naziemnej telewizji cyfrowej.

Niedobra praktyka

– Wniosek w sprawie Ziobry i Kaczyńskiego jeszcze nie dotarł do komisji. Na razie trafił do pani marszałek Sejmu i pewnie będzie wstępnie oceniany pod względem prawnym – przyznał w rozmowie z „Rz" Arkadiusz Mularczyk z Solidarnej Polski, wiceprzewodniczący komisji. – Ale i tak trzeba uzbroić się w cierpliwość, bo cała procedura trwa bardzo długo.

Uzasadnienia wniosków wobec Kaczyńskiego i Ziobry są obszerne. Na kilkudziesięciu stronach wnioskodawcy – posłowie PO, SLD i Ruchu Palikota – przekonują, że za rządów PiS doszło do złamania konstytucji. Kaczyńskiemu zarzucają m.in. nieprawidłowości przy powoływaniu Zespołu do spraw Zwalczania Przestępczości Zorganizowanej, a Ziobrze, że został członkiem tego zespołu, powołanego niezgodnie z prawem i w efekcie jako minister podejmował decyzje wykraczające poza jego funkcję.

Klub Parlamentarny PO nie jest jednak jednomyślny w tej sprawie. Minister sprawiedliwości Jarosław Gowin, poseł Platformy, uważa, że nie ma podstaw, by wobec obu polityków zastosować odpowiedzialność konstytucyjną.

– Uważam za niedobrą dla kultury politycznej praktykę, że liderom partii opozycyjnej tyle lat po utracie przez nich władzy próbuje się stawiać zarzuty, które prowadzą ich przed Trybunał Stanu – mówił Gowin dziennikarzom. A jego poglądy podziela wielu konserwatystów PO.

Zbigniew Ziobro: Jestem gotów stanąć przed Trybunałem

W świetle jupiterów

Na pytanie, czy Kaczyński i Ziobro rzeczywiście złamali konstytucję, nieprędko usłyszymy odpowiedź, bo procedura prowadząca do Trybunału Stanu ciągnie się latami. Po złożeniu wniosku do laski marszałkowskiej trafia on do Komisji Odpowiedzialności Konstytucyjnej, która ocenia, czy spełnia wymogi formalne. Ta wstępna faza może trwać nawet kilka miesięcy.

– Wniosek dotyczący członków KRRiTV został złożony w marcu tego roku, a dopiero we wrześniu uznaliśmy, że jest poprawny – mówi Mularczyk. – Oczywiście większość sejmowa może całą procedurę przyspieszać lub spowalniać – dodaje znacząco polityk Solidarnej Polski.

Później wniosek ponownie trafia do marszałka Sejmu i dopiero on podejmuje decyzję o wszczęciu postępowania. Wtedy rozpoczyna się prawdziwa praca w komisji. Ale najpierw musi ona jeszcze poczekać 30 dni na pisemne wyjaśnienia od osób objętych wnioskiem.

Postępowanie wygląda podobnie jak w komisjach śledczych. Komisja Odpowiedzialności Konstytucyjnej może wzywać na przesłuchanie świadków, ma uprawnienia śledcze, a osoby objęte wnioskiem mogą ustanowić pełnomocnika. Wszystko odbywa się w obecności kamer, które relacjonują posiedzenia na żywo.

– A że przed kamerami posłowie lubią się wykazywać, postępowanie toczy się latami – mówi Emil Wąsacz, były minister skarbu w rządzie Jerzego Buzka, który sam stawał przed komisją.

Po zakończeniu postępowania rekomenduje ona postawienie polityka przed Trybunałem Stanu, ale ostateczna decyzja należy do Sejmu, który głosuje nad sprawozdaniem komisji. Żeby je przyjąć, potrzeba 276 głosów. Jak długo może to wszystko trwać? Nikt tego nie jest w stanie ocenić. Już dziś słychać głosy, że nie starczy trzech lat obecnej kadencji, aby sprawa choćby trafiła przed trybunał.

Dekada z zarzutami

Emil Wąsacz jest obecnie jedynym politykiem, wobec którego toczy się postępowanie przed Trybunałem Stanu. W latach 1997 – 2000 był ministrem skarbu w rządzie Jerzego Buzka. Jego polityka prywatyzacyjna od początku nie podobała się opozycyjnej wówczas lewicy. To właśnie SLD po przejęciu władzy w 2002 roku złożył wniosek o postawienie Wąsacza przed TS, a w lipcu 2005 roku, na kilka miesięcy przed wyborami, przypieczętował to Sejm.

Zarzuty, jakie postawiono byłemu ministrowi, to niedopełnienie obowiązku przy prywatyzacji Domów Towarowych Centrum, Telekomunikacji Polskiej oraz PZU. Dotychczas odbyły się dwie rozprawy.

W listopadzie 2006 roku Trybunał umorzył postępowanie z powodu uchybień formalnych w akcie oskarżenia. W marcu 2007 roku trybunał II instancji uchylił decyzję o umorzeniu i skierował sprawę do ponownego rozpatrzenia.

– Od tego czasu nic się w mojej sprawie nie dzieje – mówi w rozmowie z „Rz" Wąsacz, dziś prezes firmy Stal- export Autostrady. – Gdybym był bardziej nerwowy, to mogłoby mnie to wykończyć, ale na szczęście mam dystans do tej sytuacji, bo wiem, że nie złamałem żadnych przepisów.

Wąsacz dodaje, że gdyby sprawa toczyła się przed niezawisłym sądem, nie miałby żadnych obaw o jej wynik. – Ale Trybunał Stanu to ciało polityczne, powoływane przez Sejm, i decyzje, które podejmuje, również są polityczne. Więc pewien niepokój pozostaje – mówi.

Byłemu ministrowi skarbu również w sądzie niczego nie udowodniono. Bo Wąsacz miał też sprawę karną za prywatyzację PZU. Tyle że sąd pierwszej instancji zwrócił prokuraturze akt oskarżenia do uzupełnienia. I do dziś rozprawa nie została wznowiona.

Groźba zawsze pod ręką

W skład Trybunału Stanu wchodzi z urzędu  pierwszy prezes Sądu Najwyższego, który jest przewodniczącym TS. Dwóch jego zastępców i 16 członków wybieranych jest  przez Sejm na początku każdej kadencji parlamentu spoza grona posłów i senatorów (jeżeli zostanie wybrany poseł lub senator, musi zrzec się mandatu). Połowa członków TS i obaj zastępcy przewodniczącego muszą mieć kwalifikacje sędziego.

Od początku istnienia Trybunału Stanu, czyli od 1982 roku, skazane przez ten sąd zostały tylko dwie osoby: Dominik Jastrzębski, minister współpracy gospodarczej z zagranicą w rządzie Mieczysława Rakowskiego, oraz Jerzy Ćwiek, były szef Głównego Urzędu Ceł.

Obaj byli oskarżeni o przyczynienie się do afery alkoholowej. Skarb Państwa stracił krocie – szacuje się, że blisko 200 mln zł, za to urosła na niej niejedna prywatna fortuna.

Kara dla panów nie była szczególnie dolegliwa. Obaj zostali pozbawieni biernego prawa wyborczego oraz prawa do pełnienia funkcji publicznych na pięć lat.

Ale groźby postawienia przed trybunałem używano wobec polityków w ostatnim dwudziestoleciu bardzo chętnie.

W grudniu 1991 roku wniosek o postawienie przed Trybunałem Stanu twórców stanu wojennego, m.in. Wojciecha Jaruzelskiego, złożyli posłowie Konfederacji Polski Niepodległej. W 1996 roku, gdy Sejm był zdominowany przez koalicję SLD PSL, izba postępowanie umorzyła, choć akurat w tej sprawie złamanie konstytucji było ewidentne. Stan wojenny został bowiem wprowadzony w grudniu 1981 r. dekretem, a nie ustawą, mimo że w tym samym czasie trwała sesja jesienna parlamentu.

KPN złożyła też wniosek o trybunał dla dzisiejszego komisarza Unii Europejskiej Janusza Lewandowskiego za nieprawidłowości w prywatyzacji, w czasach gdy kierował Ministerstwem Przekształceń Własnościowych w rządach Jana Krzysztofa Bieleckiego i Hanny Suchockiej. Również i ten wniosek Sejm odrzucił. Głosowanie odbyło się w 2000 roku, gdy przewagę w Sejmie miały AWS i Unia Wolności.

W 2005 roku prawica zarzekała się, że postawi przed Trybunałem Stanu prominentnych polityków lewicy: Aleksandra Kwaśniewskiego, Leszka Millera, Wiesława Kaczmarka i Włodzimierza Cimoszewicza. Każdego oczywiście za coś innego. Wnioski nie zostały złożone.

Jacek Socha, minister skarbu w rządzie Marka Belki, miał stanąć przed Trybunałem Stanu za prywatyzację rzeszowskiego Zelmeru, a Leszek Balcerowicz za całokształt. Również skończyło się na groźbach.

Za to w 2008 r. Platforma złożyła wniosek o Trybunał Stanu dla ministra skarbu w rządach PiS Wojciecha Jasińskiego za zaniedbania przy restrukturyzacji polskich stoczni. Trzy lata później sama go wycofała, bo nie udało się ustalić wielkości strat Skarbu Państwa.

Niech to rozstrzyga Sąd Najwyższy

– Wie pani, co mnie śmieszy najbardziej, gdy słyszę o Trybunale Stanu dla Ziobry i Kaczyńskiego? – pyta Wąsacz. – Nie to, że oni głosowali za Trybunałem Stanu dla mnie. Tylko to, że nikt się nie zastanawia, czy są winni, a jedynie, czy znajdzie się większość, która zdoła ich przed ten trybunał postawić.

Wybitni prawnicy od dawna zastanawiają się, czy instytucja osobnego sądu dla polityków w ogóle ma sens. Bo trybunał przesądza nie tylko o odpowiedzialności konstytucyjnej, lecz także karnej – jeżeli w grę wchodzi uszczuplenie dochodów Skarbu Państwa, może zasądzić karę więzienia. Tymczasem jego aktywność jest znikoma.

– Sam byłem sędzią Trybunału Stanu i naprawdę nie było co robić, przez całą kadencję rozpatrzyliśmy jedną błahą sprawę, postępowanie dyscyplinarne wobec jednego z sędziów – mówi „Rz" prof. Piotr Winczorek, prawnik konstytucjonalista.

Zdaniem Winczorka to wcale nie znaczy, iż nie ma u nas polityków, którzy powinni być pociągnięci do odpowiedzialności konstytucyjnej. – Rzecz w tym, że decyzja o postawieniu polityka przed Trybunałem Stanu wymaga ogromnej większości w Sejmie, a więc jest pochodną aktualnego układu sił politycznych – mówi prawnik.

Profesor Winczorek zastrzega też, że nie należy poniechać odpowiedzialności konstytucyjnej. – Ale może byłoby lepiej, żeby te sprawy rozstrzygał Sąd Najwyższy, który jest niezawisły – mówi.

Politycy jednak w ogóle na ten temat nie dyskutują. Może dlatego, że na pracy w Komisji Odpowiedzialności Konstytucyjnej można się wylansować, a groźbą Trybunału wygodnie okłada się przeciwników politycznych.     —Kamila Baranowska

Zanosi się na to, że Sejmowa Komisja Odpowiedzialności Konstytucyjnej będzie miała w tej kadencji pełne ręce roboty. Politycy PO w ubiegłym tygodniu złożyli wniosek o postawienie przed Trybunałem Stanu prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego i lidera Solidarnej Polski Zbigniewa Ziobry.

Tymczasem na agendzie od miesięcy jest też wniosek o trybunał dla czterech członków Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji: Jana Dworaka, Witolda Grabosia, Krzysztofa Lufta i Sławomira Rogowskiego, którzy opowiedzieli się przeciwko przyznaniu telewizji Trwam miejsca na pierwszym multipleksie naziemnej telewizji cyfrowej.

Pozostało 94% artykułu
Polityka
Lewica wybrała swoją kandydatkę na prezydenta
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Polityka
Czarne chmury nad ministrem Wieczorkiem. Nawet wniosek PiS niewiele może już zmienić
Polityka
Sondaż: Jak zmieniło się zdanie Polaków o Nawrockim, gdy został kandydatem PiS?
Polityka
Czy Jarosław Kaczyński powinien ponieść karę? Wyniki sondażu, Polacy podzieleni
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Wybory prezydenckie
PSL nie wystawi własnego kandydata w wyborach prezydenckich. Ludowcy poprą Szymona Hołownię