Martwe dusze wciąż szkodzą Platformie

Przybywa podejrzanych w sprawie zapisywania nowych członków do gorzowskiej PO bez ich wiedzy. A sprzątanie po aferze wcale nie oczyściło atmosfery w partii

Publikacja: 02.01.2013 19:54

Martwe dusze wciąż szkodzą Platformie

Foto: Fotorzepa, Raf Rafał Guz

Skutki afery, którą „Rz” odkryła półtora roku temu, Platforma odczuwa do dziś.

Jak ujawniliśmy w lipcu 2011 r., w ciągu kilku zaledwie miesięcy liczebność gorzowskiej PO wzrosła o blisko 300 osób. Większa liczba członków w kołach pozwalała walczącym o władzę działaczom wystawić więcej delegatów na partyjne zjazdy. Problem w tym, że część osób zapisanych do Platformy nie miała o tym pojęcia.

Po wybuchu afery władze PO rozwiązały struktury w Gorzowie, a tamtejsza prokuratura wszczęła śledztwo. Kiedy w kręgu podejrzanych znaleźli się miejscowi notable, sprawę przekazano śledczym ze Szczecina.

Do tej pory zarzuty fałszowania podpisów usłyszało sześć osób. Wśród nich Marcin G., do niedawna asystent posła Witolda Pahla, i Jakub S., były doradca i asystent wojewody lubuskiego Marcina Jabłońskiego.

Żaden z nich nie przyznaje się do winy. Ostatnie zarzuty prokuratura postawiła w listopadzie i grudniu.

Śledczy wystąpili do sądu z wnioskiem o warunkowe umorzenie postępowania w stosunku do dwóch innych osób. – Każda z nich była podejrzana o podrobienie zaledwie jednego podpisu – wyjaśnia Małgorzata Wojciechowicz z Prokuratury Okręgowej w Szczecinie.

Śledztwo wobec pozostałych podejrzanych zostało przedłużone do 2 marca. – Przesłuchujemy kolejnych świadków, cały czas też trwa analiza dokumentów, które miały zostać sfałszowane – tłumaczy prokuratur Wojciechowicz.

Choć gorzowska PO zdołała odbudować struktury, to według informacji ,,Rz” afera tylko pogłębiła wewnątrzpartyjne podziały. Dziś toczy się walka pomiędzy grupą działaczy skupionych wokół posłanki Bożenny Bukiewicz a frakcją popierającą wojewodę Marcina Jabłońskiego. Bronią w tej wojnie było nawet doniesienie do prokuratury. Na początku grudnia wojewoda zawiadomił śledczych o możliwości popełnienia przestępstwa przez przewodniczącego sejmiku Tomasza Możejkę. Miał on podpisać uchwałę, której radni nie przegłosowali.

 

Skutki afery, którą „Rz” odkryła półtora roku temu, Platforma odczuwa do dziś.

Jak ujawniliśmy w lipcu 2011 r., w ciągu kilku zaledwie miesięcy liczebność gorzowskiej PO wzrosła o blisko 300 osób. Większa liczba członków w kołach pozwalała walczącym o władzę działaczom wystawić więcej delegatów na partyjne zjazdy. Problem w tym, że część osób zapisanych do Platformy nie miała o tym pojęcia.

Polityka
Czy Jarosław Kaczyński powinien ponieść karę? Wyniki sondażu, Polacy podzieleni
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Wybory prezydenckie
PSL nie wystawi własnego kandydata w wyborach prezydenckich. Ludowcy poprą Szymona Hołownię
Polityka
Rozliczanie PiS. Adrian Zandberg: Ludzie już żyją czymś innym
Polityka
Wybory prezydenckie 2025: Pojawił się nowy kandydat. Kim jest?
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Polityka
Tobiasz Bocheński odniósł się do sprawy Marcina Romanowskiego. "Nie ukrywałbym"