Czwarta wojna ojczyźniana

Brutalny bój między o. Tadeuszem Rydzykiem a Tomaszem Sakiewiczem rozwija się. O co w nim chodzi?

Publikacja: 29.06.2013 01:05

Tomasz Sakiewicz

Tomasz Sakiewicz

Foto: Fotorzepa, Pio Piotr Guzik

Choć znają się jak łyse konie, nigdy nie było im po drodze. Obaj od lat pretendują do roli medialnych magnatów, którzy mogą mobilizować prawicowy elektorat.

Pozycję na prawicy budowali równolegle i niezależnie. Czasem płynęli w jednym kierunku, ale raczej w sposób niezamierzony. Teraz marzeniem obu stało się unicestwienie drugiego. Dlaczego między o. Tadeuszem Rydzykiem a naczelnym „Gazety Polskiej" Tomaszem Sakiewiczem wybuchła czwarta wojna ojczyźniana?

Pierwsza krew

Jest 1993 r. Nawiązująca swym tytułem do sanacyjnego dziennika „Gazeta Polska" stawia pierwsze kroki. Tworzy ją Piotr Wierzbicki, intelektualista, znawca sztuki i błyskotliwy analityk polityczny, w PRL działacz opozycji.

Mniej więcej w tym samym czasie w Toruniu krzepnie lokalna rozgłośnia zakonu redemptorystów – Radio Maryja. Tworzy ją zakonnik Tadeusz Rydzyk. W PRL z władzą nie zadzierał, gdy dogorywał komunizm, przebywał w Niemczech.

– Była końcówka 1993 r., kiedy dotarła do nas informacja, że jest dynamiczny ksiądz, który prowadzi fajne radio – wspomina ówczesny dziennikarz „GP". W zamyśle redakcji „GP" była samopomoc prawicowych i katolickich mediów, więc po kilku kontaktach telefonicznych z Rydzykiem pojechali do Torunia. W delegacji był Tomasz Sakiewicz, wówczas niespełna 30-letni dziennikarz. Mieli wrócić z sympatycznym materiałem o rzutkim księdzu i jego dziele, ale niewiele z tego wyszło. – Rydzyk nie zrobił na nas najlepszego wrażenia. Nie budził zaufania. Gospodarz także nie nabrał najlepszego zdania o nas – wspomina uczestnik tamtej eskapady.

Ów pierwszy raz był jedynym, kiedy Rydzyk pozwolił szefom „GP" wystąpić na antenie swej stacji. Rydzyk zarzuci im później, że byli antysemitami. Oni jemu – że okazał się hochsztaplerem.

Do pierwszej poważnej wojny doszło w wyborach 1995 r. Rydzyk poparł Lecha Wałęsę, którego „GP" zwalczała, uznając za kapusia. – Wzajemne okładanie zaczęło się wtedy – wspomina wieloletni redaktor „GP".

Wybory obu środowisk były jednak całkowicie logiczne. Wierzbicki popierał Wałęsę w 1990 r. i – jak wielu zwolenników prawicy – odwrócił się od niego, gdy ten doprowadził do dymisji premiera Jana Olszewskiego, który rozpoczął lustrację. Dlatego w wyborach „GP" poparła Olszewskiego, a nie Wałęsę.

Z kolei Rydzyk wiele zawdzięczał Wałęsie – o czym obie strony starają się dziś nie pamiętać. To szefowie Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji z nadania prezydenta doprowadzili do przyznania Rydzykowi ogólnopolskiej koncesji, co było przepustką do budowy imperium. Stawiając na Wałęsę, Rydzyk inwestował w spodziewane interesy z władzą.

Tyle że najpierw wybory przegrał Olszewski, a potem Wałęsa. Zwyciężył Aleksander Kwaśniewski.

Potem przyszła wojna o NATO. „Gazeta Polska" od początku swego istnienia była – jak mówią jej redaktorzy – „wściekle pronatowska". Rydzyk, mówiąc oględnie, do paktu się nie palił. W kluczowym momencie negocjacji z NATO, jesienią 1996 r., w miesięczniku „Rodzina Radia Maryja" ukazał się tekst „NATOmania story", który kwestionował sens przystąpienia Polski do paktu. W „GP" odebrano ten materiał wręcz jako manifest na rzecz sojuszu z Rosją. W 1999 r. podczas głosowania w Sejmie nad przystąpieniem Polski do NATO jedynie grupa posłów związanych z Rydzykiem głosowała przeciwko. Po raz kolejny w ruch poszły armaty.

Wojna i pokój

Polityczne porażki, które Rydzyk ponosił w latach 90., nie przeszkodziły mu rozbudowywać swojego imperium. Na początku 1998 r. zaczął wydawać własną gazetę – „Nasz Dziennik". Pięć lat później uruchomił telewizję Trwam.

Rządy AWS to dla mediów o. Rydzyka ciężkie czasy. Akcja wolała wspomagać własne prawicowe media za publiczne pieniądze. Wówczas powstała telewizja Puls i rozwinęło skrzydła Radio Plus. Rydzyk znalazł się na politycznym marginesie.

Ale także dla „GP" nadchodzą trudne czasy. W gazecie narasta konflikt, bo Wierzbicki łagodzi polityczny kurs redakcji. Kończy się otwartą wojną. Tuż przed wyborami 2005 r. Sakiewicz przejmuje kontrolę nad redakcją i wysyła Wierzbickiego na emeryturę. Ta wojna jest jeszcze brutalniejsza, bo i rodzina jeszcze bliższa. Stronnicy Sakiewicza oskarżyli Wierzbickiego o to, że przyłożył rękę do próby przejęcia „GP" przez postkomunistów, Rosjan i lewicę. Stronnicy Wierzbickiego – że Sakiewicz chciał pisać teksty za pieniądze dużych koncernów.

Gdy PiS i Lech Kaczyński wygrywają wybory, dla prawicy nastają nowe czasy. Na przełomie 2005 i 2006 r. między ul. Żwirki i Wigury w Toruniu a siedzibą „GP" w Warszawie zaczynają kursować emisariusze. To politycy PiS i funkcjonariusze Kościoła starają się doprowadzić do zakopania topora wojennego między Radiem Maryja a „Gazetą Polską", wyrastającymi na główne media IV RP. Relacje polepszyły się. Radykalnie prolustracyjna „GP" zachwyciła ojca dyrektora informacją, że wicedyrektor programowy telewizji TVN Milan Subotić był współpracownikiem WSI. Nie oznaczało to jednak – jak mylnie zrozumiała „GP" – że Rydzyk opowiedział się za lustracją. Delektował się po prostu ciosem w TVN.

Opaczne zrozumienie ojca dyrektora doprowadziło do wojny trzeciej. Na przełomie 2006 i 2007 r. Benedykt XVI wyznaczył na nowego metropolitę warszawskiego bp. Stanisława Wielgusa. – Wtedy dostaliśmy cynk z IPN, że na Wielgusa jest spora teczka – wspomina dziennikarz „GP".

„Gazeta" mocno angażuje się w demaskowanie kompromitującej przeszłości Wielgusa. Zaczyna publikować dokumenty wskazujące na świadomą współpracę hierarchy z wywiadem PRL. Wielgus zaprzecza, broni go Kościół. Skandal zatacza coraz szersze kręgi. W sprawę angażuje się prezydent Kaczyński. Wedle naszych informacji dzwoni do  redakcji i proponuje: „Wstrzymajcie dalsze publikacje, a ja doprowadzę do wstrzymania przez Watykan nominacji dla Wielgusa". Tak też się staje. Ingres odwołano.

– Kompletnie nie orientowaliśmy się, że Wielgus jest związany z Rydzykiem – wspomina dziennikarz „GP". – Wraz ze wstrzymaniem ingresu Rydzyk stracił nadzieję na poszerzenie swych wpływów w episkopacie. Było oczywiste, że jako metropolita warszawski Wielgus mógł zostać szybko kardynałem i może się stać najważniejszym hierarchą polskiego Kościoła.

Rydzyk wytacza przeciwko Sakiewiczowi armaty – wypomina mu rozwód i zarzuca szkodzenie Kościołowi.

W odpowiedzi Sakiewicz pisze list do papieża, który publikuje w Internecie. Atakuje Rydzyka za obronę Wielgusa. I dodaje nowe wątki dotyczące rządów biskupa w Płocku. Pisze o „gorszących zjawiskach" pedofilii i molestowania kleryków przez wysokich rangą duchownych diecezji. „O tych zjawiskach wielokrotnie donosili nam duchowni diecezji" – pisze. I idzie dalej: „Dzień po ingresie jeden z autorów tekstu o arcybiskupie Wielgusie został ciężko pobity. Szkalowano dziennikarzy »Gazety Polskiej«, oskarżając ich o najcięższe zbrodnie, a nawet docierano z tymi oskarżeniami do naszych rodzin". Rydzyk po latach powie, że nie traktował tego listu poważnie. Watykanu także – list pozostaje bez odpowiedzi.

Spór o telewizję

Ale echa sprawy Wielgusa wracają, gdy wybucha czwarta wojna – o telewizję Republika. Grono prawicowych dziennikarzy – w tym Sakiewicz – założyło tę stację pod koniec ubiegłego roku. Choć wysłali do Torunia emisariuszy – Bronisława Wildsteina i Ewę Stankiewicz – o. Rydzyk uznał stworzenie Republiki za wyzwanie rzucone Trwam.

Nie pomogło to, że większość z prawicowych dziennikarzy wspierała starania o cyfrową koncesję  dla Trwam. 17 czerwca Rydzyk wydał oświadczenie: „Nie współpracujemy z panem redaktorem Tomaszem Sakiewiczem, a więc i z »Gazetą Polską« czy klubami z nią związanymi. (...) »Gazeta Polska« pisała i nie odwołała do dziś poważnych nieprawd dotyczących Radia Maryja. Istotną sprawą są też niewyobrażalnie krzywdzące wypowiedzi głoszone i pisane przez red. Sakiewicza oraz niektórych redaktorów »Gazety Polskiej«, także w radiu i telewizji, które w dużej mierze przyczyniły się do wyeliminowania Księdza Arcybiskupa Stanisława Wielgusa z posługi Kościołowi i Polsce".

Ostatnie ataki Rydzyka – wierzą współpracownicy Sakiewicza – to nie tylko efekt powstania TV Republika. Ma to być także reakcja Rydzyka na publikacje piętnujące skandale homoseksualne w seminarium duchownym w Sosnowcu. – Rydzyk zawsze nas atakował, gdy pisaliśmy o homolobby w Kościele. Ustawia nas na pozycjach wrogów Kościoła – mówi jeden z redaktorów „GP".

Ale w całej tej historii jest także aspekt finansowy. Budowany przez Sakiewicza koncern medialny konkuruje z o. Rydzykiem o czytelników, widzów i pieniądze. Według naszych informacji i Sakiewicz, i Rydzyk negocjowali wsparcie ze strony SKOK. Jeden i drugi starają się zbierać datki od odbiorców.

Ale zwolennicy pokoju w rodzinie nie tracą nadziei. Cieszą ich małe gesty. Gdy w rocznicę Smoleńska Rydzyk i Sakiewicz byli w Krakowie, ojciec na widok redaktora zakrzyknął tylko „Wielgus, Wielgus!" i nie podał mu ręki. A ostatnio, gdy znów przypadkiem się spotkali, powiedzieli sobie „Szczęść Boże".

Choć znają się jak łyse konie, nigdy nie było im po drodze. Obaj od lat pretendują do roli medialnych magnatów, którzy mogą mobilizować prawicowy elektorat.

Pozycję na prawicy budowali równolegle i niezależnie. Czasem płynęli w jednym kierunku, ale raczej w sposób niezamierzony. Teraz marzeniem obu stało się unicestwienie drugiego. Dlaczego między o. Tadeuszem Rydzykiem a naczelnym „Gazety Polskiej" Tomaszem Sakiewiczem wybuchła czwarta wojna ojczyźniana?

Pozostało 95% artykułu
Polityka
Czarne chmury nad ministrem Wieczorkiem. Nawet wniosek PiS niewiele może już zmienić
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Polityka
Sondaż: Jak zmieniło się zdanie Polaków o Nawrockim, gdy został kandydatem PiS?
Polityka
Czy Jarosław Kaczyński powinien ponieść karę? Wyniki sondażu, Polacy podzieleni
Wybory prezydenckie
PSL nie wystawi własnego kandydata w wyborach prezydenckich. Ludowcy poprą Szymona Hołownię
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Polityka
Rozliczanie PiS. Adrian Zandberg: Ludzie już żyją czymś innym