Dwugłos: Czy premier ma prawo zachęcać do bojkotu?
Bartosz Węglarczyk: Podstawa demokracji
Dominik Zdort: Polityczny pragmatyzm
Donald Tusk rozpoczął agitację na rzecz zachowania fotela przez prezydent stolicy Hannę Gronkiewicz-Waltz, wiceprzewodniczącą Platformy Obywatelskiej. Po raz kolejny wezwał wyborców, aby nie brali udziału w referendum.
– Liczę, że warszawiacy odmówią udziału w referendum i w ten sposób wyrażą wotum zaufania dla Gronkiewicz-Waltz – mówił premier we wtorek na konferencji prasowej. – Niepójście na referendum jest też aktem decyzji – mówił.
Zrozumiałe, lecz antydemokratyczne
Wypowiedź premiera poruszyła organizatorów kampanii społecznej „Masz głos, masz wybór”, której celem jest zachęcenie Polaków do udziału w wyborach. – Jesteśmy poruszeni słowami premiera, bo w naszym kraju problemem jest to, że obywatele nie biorą udziału w wyborach, bo nie wierzą w siłę swojego głosu, uważają, że nie ma on znaczenia. Dlatego słowa o tym, by nie brać udziału w referendum, to zły pomysł – uważa Joanna Załuska, wiceszefowa Fundacji Batorego i dyrektor programu „Masz głos, masz wybór”.
– Zniechęcenie do udziałów, czy to w wyborach, czy w referendum, z perspektywy organizacji, która zabiega o wyższą frekwencję, jest niedopuszczalne – podkreśla Załuska.
Apel premiera do warszawiaków, aby nie szli na referendum, krytycznie oceniają także politolodzy. – Rozumiem strategię premiera, który chce obniżyć frekwencję, aby referendum nie było ważne, ale to jest działanie antydemokratyczne – mówi wprost Jarosław Flis z Uniwersytetu Jagiellońskiego, specjalista od systemów wyborczych.