Formalnie wybory szefów regionów PO ruszyły w poniedziałek i w większości rozstrzygną się do niedzieli. To decydujący tydzień w wojnie o wpływy w partii między Donaldem Tuskiem i Grzegorzem Schetyną.
Premier utrzymuje kontrolę nad większością regionów albo za pośrednictwem swych bliskich współpracowników – jak Sławomir Nowak na Pomorzu – albo dzięki sojuszowi z tzw. spółdzielnią. Tak określana jest nieformalna struktura grupująca polityków skonfliktowanych ze Schetyną. Jej nieformalnym liderem jest szef łódzkiej PO Andrzej Biernat.
Jak dotąd władzę utrzymali politycy kojarzeni z premierem. Na Śląsku wygrał wiceminister gospodarki Tomasz Tomczykiewicz, w Świętokrzyskiem – Marzena Okła-Drewnowicz, w Lubuskiem – Bożenna Bukiewicz. Tomczykiewicz i Okła-Drewnowicz to dawni stronnicy Schetyny, którzy ze względów pragmatycznych zbliżyli się do Tuska. Z kolei Bukiewicz od lat jest związana ze „spółdzielnią".
Wybory na Śląsku wyglądały karykaturalnie. Na finiszu kampanii rywal Tomczykiewicza – Jacek Matusiewicz – został zmuszony do odejścia z partii. Bez problemów zwyciężyła Okła-Drewnowicz, choć jej konkurent, starosta kielecki Zdzisław Wrzałka dostał co trzeci głos. W lokalnych strukturach spekulowano, że wspierała go marszałek Sejmu Ewa Kopacz. W najtrudniejszej sytuacji była Bukiewicz. Zwyciężyła o włos – uzyskała osiem głosów więcej niż wiceszef MSW, były wojewoda lubuski Marcin Jabłoński. Lubuska PO od lat trawiona jest brutalną wojną, z pompowaniem kół i wzajemnymi donosami do prokuratury w tle. Jabłoński uważany jest za stronnika posła Witolda Pahla, który zawarł doraźny sojusz z Grzegorzem Schetyną przeciw Bukiewicz i „spółdzielni".