– Taśmy, jakimi dysponują w tej sprawie CBA i prokuratura, są dużo bardziej wstrząsające niż potajemne rozmowy polityków, które ostatnio wywołały burzę. To twarde dowody na nadużycia i patologie w tym regionie – twierdzi rozmówca „Rz" z wymiaru sprawiedliwości.
Owe taśmy to – według informacji „Rz" – stosowane w ramach legalnie dozwolonych technik operacyjnych podsłuchy osób, co do których śledczy mieli podejrzenia, że mogą być zamieszane w korupcyjny proceder. Kogo konkretnie nagrało CBA – to tajemnica, jak całe obecne śledztwo.
W aferę korupcyjną na Podkarpaciu mają być zamieszani politycy, biznesmeni i urzędnicy lokalnego wymiaru sprawiedliwości. Zebrane przez śledczych dowody wskazują na to, że miał tam istnieć układ nieformalnych powiązań, z którego uczestniczące w nim osoby czerpały profity. Na razie zarzuty mają tylko dwaj biznesmeni. Ale zarzutów i podejrzanych może być więcej.
Śledztwo dotyczące „udzielania korzyści majątkowych w zamian za pośrednictwo w załatwieniu sprawy w instytucji państwowej" ruszyło niespełna dwa tygodnie temu – ustaliła „Rz".
Prokuratura Apelacyjna w Warszawie wszczęła je, gdy CBA przekazało jej zebrane materiały. Co zawierały? CBA i prokuratura milczą, ale o ich randze może świadczyć to, że zaraz potem doszło do pierwszego przeszukania: u wiceministra infrastruktury i posła PO Zbigniewa Rynasiewicza. Potem ruszyły kolejne.