Jak dowiedziała się „Rz", liderzy Ruchu Narodowego Krzysztof Bosak i Robert Winnicki otrzymali wczoraj z warszawskiej komendy rejonowej uzasadnienia postanowienia o postawieniu im zarzutów. Sprawa ma związek z demonstracją, jaką narodowcy zorganizowali 16 czerwca pod Kancelarią Premiera, w dniu publikacji przez „Wprost" taśm z nagranymi rozmowami przedstawicieli rządu PO. Bosak i Winnicki zostali po niej zatrzymani.
W pismach, do których dotarła „Rz", wskazano, że dopuścili się oni przestępstwa z art. 222 kodeksu karnego, mówiącego o naruszeniu nietykalności cielesnej funkcjonariuszy. Zgodnie z treścią dokumentu, mieli oni publicznie i bez powodu łapać funkcjonariuszy za mundur oraz szarpać i kopać ich po nogach. Z uzasadnienia policji wynika, że podstawą do postawienia zarzutów były zeznania pokrzywdzonych oraz innych funkcjonariuszy.
Liderzy Ruchu Narodowego twierdzą, że te oskarżenia są absurdalne. – Zarzuty są wyssane z palca. Ja i Robert zostaliśmy rozpoznani i wyrwani z tłumu. Bez oporu pozwoliliśmy się skuć i odprowadzić do radiowozów. To wszystko jest na nagraniach – tłumaczy „Rz" Bosak. – Jeśli tylko prokuratura lub sąd przebadają rzeczywiste dowody, to natychmiast wyjdzie fałszywość zeznań policji – podkreśla.
Bosak i Winnicki mają więcej problemów. Pod koniec czerwca policjanci z warszawskiego Śródmieścia przekazali do sądu kolejne wnioski o ich ukaranie w związku z antyrządową demonstracją pod KPRM. – Robert W. ma zarzut z artykułu 52 par. 1 pkt 2 k.k. i z art. 52a pkt 1 k.k., natomiast Krzysztof B. z art. 52 par. pkt 2 k.k. – mówi „Rz" komisarz Robert Szumiata z warszawskiej komendy. Jak zaznacza, to wykroczenia, a nie przestępstwa. Dotyczą zwoływania zgromadzenia bez powiadomienia oraz – w przypadku Winnickiego – publicznego nawoływania do popełnienia przestępstwa.
Bosak przypomina, że tego typu problemów z prawem i policją w Ruchu Narodowym nie brakuje. – Najczęściej pojawiające się zarzuty to zwoływanie nielegalnych zgromadzeń i naruszenie nietykalności cielesnej funkcjonariuszy – przyznaje Łukasz Moczydłowski, szef zespołu prawnego RN. Zastrzega jednak, że ostatecznie takie sprawy są rozstrzygane na korzyść narodowców. – Co do zasady, nikt nie był skazany. Sprawy są umarzane – zaznacza. Jako przykłady wskazuje uniewinniający wyrok dla przewodniczącego marszu z pochodniami oraz słynny przypadek Rafała Polesiaka z Marszu Niepodległości, o którym reporter Telewizji Republika mówił, że „został po nim tylko szalik".