Sejmowych bogaczy próżno szukać wśród partyjnych liderów, którzy majątkiem ustępują posłom z dalszych ław.
Jak wynika z oświadczeń majątkowych, które przeanalizowała „Rzeczpospolita", premier Ewa Kopacz ma niewielkie mieszkanie, kilkuletni samochód miejski, kilkadziesiąt tysięcy oszczędności i niemal pół miliona kredytu.
Jarosław Kaczyński ma tylko dom i skromne oszczędności, spłaca też pożyczkę, którą zaciągnął u swojej znajomej Janiny Goss. Nieco lepiej wypada szef SLD Leszek Miller, który może się pochwalić ponad 200 tys. zł oszczędności, a dwie nieruchomości wycenił na niemal 2 mln zł. Od lat liderem rankingu najbogatszych jest poseł PO Mirosław Koźlakiewicz. W czołówce zmieścili się także inni parlamentarzyści partii rządzącej: Andrzej Gut-Mostowy i Jan Vincent-Rostowski. Dopiero czwarte miejsce zajął poseł opozycji Marek Niedbała z SLD, a pierwsza posłanka z PiS Dorota Arciszewska-Mielewczyk – siódme.
Większość z nich nie jest jednak posłami zawodowymi i swoje dochody czerpie z działalności poza Sejmem. Koźlakiewicz zajmuje się hodowlą i sprzedażą drobiu, a jego majątek, na który składają się nieruchomości, gospodarstwo rolne i kilka ferm drobiowych, jest wyceniany na ponad 46 mln zł. Poseł ma też kilkanaście maszyn i urządzeń rolniczych.
Andrzej Gut-Mostowy większość swojego majątku wycenianego na 36,6 mln zł nabył jeszcze przed rozpoczęciem kariery politycznej. Składają się na niego głównie nieruchomości oraz zajmująca się także turystyką spółka Sabała. – W moim przypadku to nie jest de facto prowadzenie działalności gospodarczej. Od kilkunastu lat ogranicza się ona bowiem do czerpania dochodów z dzierżawy nieruchomości – mówi nam poseł PO. – To jest moja świadoma polityka, odkąd zostałem radnym sejmiku małopolskiego ponad dziesięć lat temu. Dzięki temu mam więcej czasu na działalność publiczną – tłumaczy.