Kosiniak-Kamysz: Jesienią może być niespodzianka

Po ośmiu latach rządów każdą ekipą można się znudzić – przyznaje wiceprezes PSL Władysław Kosiniak-Kamysz.

Aktualizacja: 24.06.2015 12:56 Publikacja: 23.06.2015 21:00

Władysław Kosiniak-Kamysz

Władysław Kosiniak-Kamysz

Foto: Fotorzepa/Jerzy Dudek

"Rzeczpospolita": Dlaczego nie zdecydował się pan powalczyć o przywództwo w PSL?

Władysław Kosiniak-Kamysz, minister pracy i polityki społecznej, wiceprezes PSL:
Teraz nie było wyborów szefa PSL.

Bo ostatecznie nie zdecydował się pan kandydować.


W porządku obrad Rady Naczelnej PSL nie było punktu o wyborze prezesa. Była dyskusja o najbliższych wyborach, będziemy walczyć o dobry wynik partii. Co najmniej tak dobry jak w czasie poprzednich wyborów parlamentarnych.

A co jeżeli PSL uzyska wynik gorszy niż poprzedni, czyli 8,36 proc., i mniej niż 28 mandatów w Sejmie?


Wtedy dokonamy podsumowania kampanii. To naturalne po każdych wyborach. Dzisiaj nie ma o czym rozmawiać. Jestem pewien, że wszyscy ludowcy, bez wyjątków, będą robili wszystko, żeby partia jesienią osiągnęła jak najlepszy wynik. Ważniejsze od osobistych ambicji jest wspólne dobro PSL. Im silniejszy PSL, tym lepiej dla PO i koalicji. Dlatego liczę na poparcie Platformy dla ustawy o ochronie ziemi oraz dla ustawy, która pozwoli przejść na emeryturę po 40 latach pracy.

Niektórzy mogliby przejść na emeryturę już w wieku 56 lat. Obliczyliście, ile kosztowałyby wasze pomysły?

Ustawa przedstawiona przez PSL nikogo nie faworyzuje. Wprowadza takie same zasady dla wszystkich. Jeśli przepracowałeś 40 lat, możesz przejść na emeryturę. Podobne rozwiązanie wprowadzili w ubiegłym roku np. Niemcy i obecnie obowiązuje ono w wielu państwach Unii Europejskiej. O kosztach mówiliśmy już w Sejmie. Wszystko zależy oczywiście od liczby osób, które skorzystają z takiej możliwości, ale szacujemy, że może to być 9 mld zł do 2020 roku. Ale to bardzo trudne do oszacowania, bo przejście na emeryturę to dobrowolna decyzja każdej osoby.

Tymczasem koalicja PO–PSL tonie. Rząd traci społeczne poparcie, a obie partie pikują w sondażach.

Po blisko ośmiu latach rządów każdą ekipą można się znudzić. Naszym zadaniem jest teraz przekonać wyborców, że nie każda zmiana musi być zmianą na lepsze. Jesteśmy dość zgraną ekipą, współpraca ludowców z Platformą układa się dobrze. Dowodem na to jest choćby mój mocny mandat od pani premier do negocjacji ze związkowcami i pracodawcami nowej ustawy o dialogu społecznym. Wielkim sukcesem wszystkich stron jest to, że pod tym projektem podpisały się „Solidarność", OPZZ, Forum Związków Zawodowych, Pracodawcy RP, BCC, Lewiatan, Związek Rzemiosła Polskiego. Już w środę zajmie się nim Sejm. Nastąpi nowe otwarcie w dialogu społecznym.

„Solidarność" żąda dymisji ministra zdrowia, który powiedział, że gdyby kierował szpitalem, gdzie pracownicy podjęliby strajk, to by ich niezwłocznie zwolnił.

Jego wypowiedź wyrwano z kontekstu. Jestem pewien, a znam pana ministra od lat, że miał coś innego na myśli. Profesorowi Zembali chodziło o dobro pacjentów. Sprawę zamknęły eleganckie przeprosiny pana profesora.

Oceny sobotnich konwencji PO i PiS nie są korzystne dla partii Ewy Kopacz.

Ewa Kopacz jest politykiem dobrze przygotowanym do rządzenia, ma wolę walki i determinację, aby zwyciężać.

Na konwencji nie było tego widać.

Nie było może fajerwerków, ale rozpoczęto nowy etap. Teraz ważne są kolejne kroki. Najważniejszym testem dla liderów partyjnych jest zawsze kampania wyborcza.

PiS już rozpoczął kampanię.

Platforma również powinna. Czekanie na wrzesień to błąd. Andrzej Duda wygrał również dzięki wczesnemu rozpoczęciu kampanii. Kampania PO powinna się rozpocząć w lipcu i powinna być bardzo ofensywna. Kampania PSL rozpoczyna się już dzisiaj.

Czy koalicja PO–PSL ma szansę na kontynuację pod przywództwem Ewy Kopacz?

Platforma miała traumę po przegranej Bronisława Komorowskiego. Ten smutek już minął. Liczę, że Jarosław Kaczyński podejmie rękawicę rzuconą przez Ewę Kopacz i jako lider PiS stawi się na debatę z szefową PO. Choć bardziej prawdopodobne jest to, że znowu schowa się na czas wyborów. Jeśli tak, to kto tak naprawdę kieruje Prawem i Sprawiedliwością?

Jeśli PiS wygra wybory, to Beata Szydło, niczym Kazimierz Marcinkiewicz, będzie premierem na kilka miesięcy?

PiS chciał wcześniej systemu prezydenckiego, a teraz może chcieć marszałkowskiego, kiedy Jarosław Kaczyński zostanie marszałkiem Sejmu. Od jesieni Polską może rządzić marszałek Sejmu. Ale do jesieni dużo może się wydarzyć. Trudno skrywana pycha może zgubić PiS. Jeśli Platforma zrozumie, że silne PSL to silny rząd i dobry wynik wyborczy, jesienią czekać nas może duża niespodzianka. Podobnie było w wyborach samorządowych. Ciągle mamy wiele do zaproponowania wyborcom.

Możliwa jest koalicja PiS–PSL?

Nie wierzę w koalicję PSL z PiS. Koalicja PO–PSL walczy o zaufanie społeczeństwa i chcemy służyć Polakom przez kolejne lata. PSL nie odżegnuje się od koalicji z PO. Tym bardziej że tak stabilnej koalicji w historii wolnej Polski jeszcze nie było. Koalicji PO–PSL udało się dokonać najwięcej zmian ze wszystkich po 1989 roku.

Opozycja jest przeciwnego zdania.

Nie pamiętam, żeby jakakolwiek opozycja chwaliła rząd. Mimo to jednogłośnie poparła nasze projekty – np. wydłużenie do roku urlopów rodzicielskich, chociaż wcześniejsze rządy raczej dyskutowały o tym, jak je skrócić. Podobnie było z Kartą Dużej Rodziny, za którą ręce podnieśli wszyscy posłowie bez wyjątku. Rozumiem, że opozycji nie w smak program budowy żłobków – z niewielu ponad 300 placówek takiej opieki w 2007 roku obecnie mamy ponad 2,7 tys. Tymczasem dzisiejsza opozycja, zamiast otwierać nowe miejsca, zamykała już istniejące. Przykłady dobrych zmian mogę mnożyć: pakiet dla młodych, budowa domów seniora, wzmocnienie pozycji pracownika, radykalny wzrost płacy minimalnej, możliwość wyboru między ZUS a OFE.

Andrzej Duda podtrzymuje obietnice dodatku w wysokości 500 zł miesięcznie na pierwsze dziecko w najbiedniejszych rodzinach, a na drugie i kolejne – w tych zamożniejszych.

Czyli ma na to, lekko licząc, 20–30 miliardów złotych. Ale skąd – tego już nie dodaje... Na najbliższym posiedzeniu Sejmu przyjmiemy ustawę, która gwarantuje 1000 zł miesięcznie na dziecko przez pierwsze 12 miesięcy po jego urodzeniu. Skorzystają na tym studenci, rolnicy, osoby bezrobotne czy pracujące na umowach o dzieło, czyli wszyscy ci, którzy nie mogą brać urlopów rodzicielskich. W polityce liczą się fakty, a nie obietnice. Jeśli obietnice nie mają pokrycia, są zwykłym politycznym oszustwem.

—rozmawiał Jacek Nizinkiewicz

Polityka
Sondaż partyjny. Podział mandatów kończy rządy Donalda Tuska. Trzecia Droga na progu
Polityka
Sławomir Mentzen informuje o groźbach, jakie otrzymuje. Grozić mają Ukraińcy
Polityka
Zbrodnia na UW: Donald Tusk wnioskuje o odznaczenie dla interweniującego strażnika
Polityka
Tajemnicze konta wydały na reklamy kandydatów więcej niż oficjalne komitety. NASK ostrzega przed prowokacją
Polityka
Jarosław Kaczyński: Nawrocki realnie miał jedno mieszkanie