Brytyjski dziennik „The Times" donosi, że Rosja przeprowadza bardzo kosztowną reorganizację armii. Chodzi o utworzenie nowego rodzaju rosyjskich sił zbrojnych – wojsk powietrzno-kosmiczncych, które oficjalnie rozpoczęły swoje działania 1 sierpnia, zgodnie z dekretem prezydenta Władimira Putina.
W tym celu minister obrony Siergiej Szojgu polecił połączyć lotnictwo, obronę przeciwrakietową i przeciwlotniczą, a także siły kosmiczne. Do tego zostały utworzone sztab wojsk powietrzno-kosmicznych oraz stanowisko głównodowodzącego nowego rodzaju sił zbrojnych.
Wojska te mają zostać wyposażone m.in. w nowe systemy rakietowe typu ziemia–powietrze S-400, które mogą zestrzeliwać rakiety balistyczne oraz samoloty na odległości nawet 400 kilometrów. Według brytyjskiego dziennika całe przedsięwzięcie ma kosztować aż 60 mld dolarów (około 228 mld zł). Z kolei Moskwa tłumaczy reorganizację armii tym, że „istnieje zagrożenie ataków rakietowych ze strony NATO".
– Na rosyjskich wojskowych zrobiły wrażenie wojny, które USA prowadziły w Iraku, Afganistanie oraz Jugosławii. We wszystkich tych przypadkach satelity najpierw namierzały cele, a później artyleria oraz lotnictwo bombardowały je, dopóki przeciwnik nie został obezwładniony – mówi „Rz" Aleksandr Golc, jeden z kluczowych rosyjskich analityków wojskowych.
– Nie sądzę, by Rosji obecnie zagrażały jakiekolwiek ataki ze strony krajów NATO. Jednak w warunkach zimnej wojny każda ze stron szacuje wszystkie możliwości przeciwnika – konkluduje.
Władze na Kremlu ciągle zapewniają swoich obywateli, że armia jest w stanie obronić ich przed ewentualnymi atakami zarówno z kosmosu, jak i z powietrza. Wszystko wskazuje na to, że Rosjanie nie tylko w to wierzą, ale i popierają rozwój swojej armii nawet kosztem własnego dobrobytu. Według najnowszych badań, przeprowadzonych przez niezależny ośrodek socjologiczny Centrum Lewady, ponad połowa Rosjan akceptuje wielomiliardowe wydatki na armię, nawet jeżeli będą one uderzały w rosyjską gospodarkę.
– Nasi rządzący prowadzą świadomą politykę militaryzacji rosyjskiego społeczeństwa. Oficjalnie tłumaczy się to rozmaitymi zagrożeniami, ale mało kto zdaje sobie sprawę z tego, że w ten sposób przekształcamy się w zamknięte, odizolowane społeczeństwo – mówi „Rz" Siergiej Mitrochin, lider rosyjskiej opozycyjnej partii Jabłoko. – Władimir Putin stawia na konfrontację z Zachodem i nie zamierza rezygnować z tego kursu – dodaje.