Polacy są obecnie jednym z najbardziej rozbrojonych narodów Europy. Na 1000 osób przypada 3,5 pozwolenia na broń, choć np. w Czechach ten współczynnik wynosi około 30. Za kilka lat pozwoleń w naszym kraju miałoby być dziesięciokrotnie więcej – tak przewiduje projekt wniesiony do Sejmu przez posłów Kukiz'15, a w rzeczywistości przygotowany przez popularyzatorów strzelectwa, w tym Jarosława Lewandowskiego z miesięcznika „Strzał".
Autorzy projektu chcą m.in. zmniejszyć uznaniowość w dostępie do broni i wprowadzić zasadę, że pozwoleń nie przyznaje już policja, ale starostwa. Co na to Prawo i Sprawiedliwość? Wzbrania się przed złożeniem jasnej deklaracji. Właśnie mija dokładnie pół roku, odkąd projekt trafił do zamrażarki.
Zamrażarka, która była zmorą ubiegłych kadencji Sejmu, przez PiS jest stosowana rzadko i wyłącznie w odniesieniu do najbardziej niewygodnych projektów. Polega na odsuwaniu decyzji o nadaniu numeru druku, co wiązałoby się z formalnym rozpoczęciem prac. Zamiast tego projekt kierowany jest do opinii w instytucjach, organizacjach i komisjach sejmowych.
W przeszłości najbardziej znanym projektem tkwiącym w sejmowej zamrażarce była ustawa o dostępie do leczniczej marihuany. Prace nad nią w końcu ruszyły, jednak poprawka rządowa całkowicie wypaczyła jej sens. Dlaczego obecnie PiS odwleka decyzję o ustawie o broni i amunicji?
– Zwłoka bierze się z potrzeby głębszych konsultacji. Nie chcielibyśmy, aby było w nich pominięte któreś ze środowisk wspierających PiS – mówi poseł tej partii Stanisław Pięta.