Jeszcze w czwartek o godzinie 21 wszystko miało pójść gładko. Po tym jak posłowie zakończyli pracę nad ustawami reformującymi sądownictwo, które umożliwiały wymiany kadr w wymiarze sprawiedliwości, głosowania w Sejmie miały być tylko formalnością.
Wbrew zapowiedziom przedstawicieli PiS i Ministerstwa Sprawiedliwości tak się nie stało. W ostatniej chwili z harmonogramu głosowań zniknęły dwa projekty zmieniające ustawę o Krajowej Radzie Sądownictwa oraz prawo o ustroju sądów powszechnych.
Jak się nieoficjalnie dowiedziała „Rzeczpospolita”, przyczyną tej decyzji – zaskakującej dla większości polityków PiS, nie tylko szeregowych posłów – był opór prezydenta Andrzeja Dudy oraz obawy w kierownictwie PiS o spójność klubu w kluczowych głosowaniach. To najpoważniejszy problem do tej pory w pracach nad reformą sądownictwa.
Od rana w Sejmie utrzymywało się duże napięcie wokół tematu głosowania w sprawie reformy KRS. Około 13 pojawiły się pierwsze pogłoski o tym, że kontrowersyjna reforma KRS i wygaszenie kadencji sędziów nie będzie dziś głosowana, mimo zakończenia prac w komisji. Jednak początkowo przedstawiciele obozu rządzącego zapewniali w kuluarowych rozmowach z „Rz”, że taki wariant nie wchodzi w grę, a całość jest tylko sejmową plotką. – Decyzja została podjęta dosłownie w ostatniej chwili przed głosowaniami – twierdzi jeden z posłów PiS, z którymi rozmawiała „Rz”.
Oficjalnie poseł Stanisław Piotrowicz tłumaczył, że ws. zmian w KRS trzeba poczekać na wyrok Trybunału Konstytucyjnego. Ma on zbadać, czy dotychczasowy tryb wyboru sędziów do Rady jest zgodny z ustawą zasadniczą. Wniosek w tej sprawie do TK złożył Zbigniew Ziobro.