Wpływowy rosyjski dziennik „Kommiersant" podaje, że prezydent Ukrainy Petro Poroszenko niebawem przekaże do Rady Najwyższej projekt ustawy, który formalnie zakończy operację antyterrorystyczną w Donbasie. W zamian ma zostać powołany sztab operacyjny, a cała władza w znajdujących się na linii frontu regionach ma zostać przekazana w ręce wojskowych. Nie wyklucza się wprowadzenia stanu wojennego w niektórych rejonach obwodów donieckiego i ługańskiego, a tereny kontrolowane przez prorosyjskich separatystów będą uznane za „tymczasowo okupowane".
O potrzebie zakończenia operacji antyterrorystycznej w Donbasie mówił niedawno sekretarz Rady Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony Ukrainy Ołeksandr Turczynow. W rozmowie z ukraińską stacją 24tv.ua stwierdził, że „nadszedł czas, by określić politykę państwową odnośnie do wyzwolenia okupowanych terenów".
– Na początku zostanie zaproponowany plan pokojowego uregulowania sytuacji. Jeżeli Rosjanie go odrzucą, nie wyklucza się przeprowadzenia operacji wojskowej, która zakończy się wyzwoleniem Donbasu. Powinniśmy przywrócić kontrolę na naszych granicach państwowych – mówi „Rzeczpospolitej" kpt. Ołeksij Arestowycz, znany ukraiński analityk wojskowy. – Mamy obecnie na froncie około 60 tys. żołnierzy i w każdej chwili można zmobilizować 210 tys. kolejnych, którzy już uczestniczyli w operacji antyterrorystycznej w Donbasie. Rosja będzie miała tylko dwie opcje. Albo się wycofa, albo rozpocznie wojnę na dużą skalę z Ukrainą i zostanie całkiem odizolowana od świata – konkluduje.
Analitycy w Kijowie uważają, że prezydencki projekt ustawy nie oznacza, że Kijów wybiera drogę wojny. – Chodzi raczej o przygotowanie podłoża prawnego na wypadek, gdyby Rosja postanowiła ruszyć do przodu i przesunąć się w głąb Ukrainy jeszcze bardziej. Wtedy oczywiście ukraińska armia ruszyłaby na Donieck i Ługańsk. Ustawa ta potwierdzałaby, że Ukraina nie zamierza rezygnować ze swoich terytoriów – mówi „Rzeczpospolitej" kijowski politolog Wołodymyr Fesenko.
W ciągu ostatnich trzech lat liderzy samozwańczych republik donieckiej i ługańskiej wielokrotnie powtarzali, że marzą o tym, by powtórzyć los anektowanego Krymu i przyłączyć się do Rosji. Moskwa uznała wszystkie dokumenty wydawane przez władze w Doniecku i Ługańsku. Co raz rzadziej występuje tam ukraińska hrywna, którą wypycha rosyjski rubel. Prorosyjscy separatyści przyjęli też wszystkie ukraińskie przedsiębiorstwa, którymi w większości już zarządzają Rosjanie. – Moskwa chce doprowadzić do zamrożenia konfliktu i jak najdłużej trzymać w napięciu Ukrainę. Prezydencka ustawa jest odpowiedzią na działania Rosji, która powoli wchłania te regiony – twierdzi Fesenko. Jeżeli ukraiński parlament zatwierdzi propozycję prezydenta, mieszkańcom kontrolowanych przez prorosyjskie siły terenów zostałby też ułatwiony dostęp do ukraińskich emerytur i świadczeń socjalnych.