Tymczasem jedynym ustawowym warunkiem przekazania przez fiskusa części naszego podatku jest rozliczenie się przez podatnika w terminie - czyli złożenie PIT do 30 kwietnia. Dodatkowy warunek - brak zaległości podatkowych - ministerstwo dodało samowolnie.
Szkoda, że resort, który zawsze podkreśla, iż przepisy prawa podatkowego należy interpretować “ściśle”, sam okazał się od ścisłości bardzo daleki. To niedobra praktyka, tym bardziej że działania Ministerstwa Finansów nie zmierzają do eliminowania zaległości podatkowych. Pieniądze, które trafią do budżetu zamiast do organizacji, nie będą przecież zaliczone na poczet spłaty zaległości. I nie podatnik poniesie karę za długi wobec fiskusa, ale Bogu ducha winni niedoszli beneficjenci.
Ministerstwo rozumuje tak: jak ktoś może płacić na takie organizacje, skoro nie zapłacił fiskusowi? A jednak może, bo - po pierwsze - kodeks karny skarbowy nie przewiduje sankcji za incydentalne spóźnienie w zapłacie podatku. Po drugie - mnóstwo zaległości podatkowych to sprawy sporne. I wreszcie po trzecie - ustawa w żaden sposób nie wiąże przekazywania 1 proc. z takimi zaległościami.
Działania resortu finansów są szczególnie rażące w kontekście zapowiedzi, że w tym roku przekazywanie 1 proc. miało być łatwiejsze. Fiskus szeroko promował swoją ludzką twarz - my wpisujemy tylko, komu chcemy dać pieniądze, a reszta w pomocnych rękach urzędników. Wyręczą nas w przelaniu pieniędzy na rzecz organizacji…
Szkoda, że chyba nie wyręczą. A na pewno nie wszystkich.