Podstawą do jego wypełnienia jest informacja z domu maklerskiego (tzw. PIT-8C), w którym broker informuje nas (analogicznie jak pracodawca) o wyniku inwestycyjnym. Jeżeli składamy zlecenia za pomocą kilku biur, należy zsumować odpowiednie dane w części "C" deklaracji PIT-38.
O ile zwykle nikt nie kwestionuje tego, że broker prawidłowo wyliczył nasz przychód (a więc kwotę zainkasowaną ze sprzedaży akcji w 2010 r.), to problemy pojawiać się mogą przy wyliczeniu kosztu uzyskania przychodów. W minimalistycznym podejściu jest to cena, za jaką papiery zostały zakupione. W tej samej rubryce inwestor ma jednak prawo wpisać udokumentowane wydatki, jakie poniósł w związku z giełdowymi transakcjami "w celu osiągnięcia przychodów". Odważni decydują się tu uwzględniać prowizje maklerskie, koszty kredytów zakup akcji, czy wydatki na serwisy informacyjne. Każdy musi sam odpowiedzieć sobie na pytanie, czy tak szerokie zdefiniowanie kosztów znajdzie zrozumienie w urzędzie skarbowym.
Niektórzy inwestorzy wypełnią pole "inne przychody". Trafią tam sumy wykazane przez biuro maklerskie w części "F" formularza PIT-8C, co do których biuro nie jest pewne, czy powinny być opodatkowane. Chodzi głównie walory kupione jeszcze przed 2004 r. Ich sprzedaż jest generalnie zwolniona z podatku - chyba że mamy do czynienia z akcjami pracowniczymi lub nabytymi poza giełdą.
Podatek wyliczamy już w części "D" zeznania. Możemy tu odliczyć proporcjonalnie straty z pięciu poprzednich lat. Tak dochodzimy do podstawy opodatkowania, od której naliczamy 19-proc. taksę. Obciążenie możemy jeszcze zmniejszyć, odejmując podatek zapłacony przy inwestycjach za granicą.
Od trzech lat na formularzu PIT-38 jest miejsce na przekazanie 1 proc. podatku organizacji pożytku publicznego. Przepisy uniemożliwiają bilansowanie podatku giełdowego z podatkiem od dochodów osobistych. To oznacza, że nie możemy zmniejszyć tego drugiego stratą osiągniętą na GPW, ani zysku z giełdy pomniejszyć o nadpłatę podatku od wynagrodzenia