Gołe słowa
Tak było w sprawie podatniczki, której fiskus zarzucił, że z nieopodatkowanego źródła wydała w 2004 r. ponad 60 tys. zł. Było to dwa razy tyle, ile wykazała legalnie do opodatkowania. Zagrała więc va banque i wyjawiła, że w latach 2003, 2004 i 2005 przebywała w Wielkiej Brytanii, gdzie osiągała dochody z prostytucji.
Fiskus zażądał dowodów. Podatniczka odpowiedziała, że nie ma przecież żadnych dokumentów potwierdzających uzyskiwanie „takich" dochodów. Rezultat: przegrana w sądzie I instancji, a potem w Naczelnym Sądzie Administracyjnym (sygn. II FSK 2345/10).
Przed wysoką daniną nie ustrzeże nawet przedstawienie „klienta". Podatniczce, która wyznała, że parała się nierządem w liceum, udało się namówić pewnego mężczyznę do złożenia zeznań na swoją korzyść. Fiskus uznał go za niewiarygodnego. Po długim procesie NSA potwierdził, że skarżąca nie wykazała źródeł finansowania spornej kwoty wydatków (sygn. II FSK 1857/10).
Nawet przekonanie fiskusa, że ktoś rzeczywiście zajmował się najstarszym zawodem świata, nie gwarantuje uniknięcia opodatkowania. Oto przykład. W 2008 r. organ I instancji naliczył podatniczce ponad 1,2 mln zł podatku od dochodów z nieujawnionych źródeł. Nie dał bowiem wiary, że środki były zapłatą za świadczenie usług seksualnych podczas pobytu w Londynie. Łaskawszy okazał się organ odwoławczy. Ustalił, że w istocie podatniczka była luksusową prostytutką i za swoje usługi inkasowała dziesiątki tysięcy funtów. Jednak i tak dopatrzył się, że 25 tys. funtów uzyskała z innego, nieujawnionego źródła, zażądał więc „drobnych" 100 tys. zł podatku. Stanowisko to potwierdził sąd kasacyjny (sygn. II FSK 2034/10).
Źródła pochodzenia pieniędzy nie udało się też udowodnić „damie do towarzystwa". Fiskus uznał, że skoro prostytucję uprawiała wiele lat, powinna wskazać jakieś źródło dowodowe, które mogłoby potwierdzić tę okoliczność, np. hotel, motel czy inny lokal, w którym miała świadczyć usługi. Takiego samego zdania był sąd administracyjny (sygn. III SA/Wa 1176/09).
Kwadratura koła
Jak widać, generalnie prostytucja nie tylko nie jest dobrym sposobem na uniknięcie karnej stawki podatku. Dla osób, które rzeczywiście parają się najstarszym zawodem świata, to podatkowa pułapka. Ze względu na specyfikę branży trudno bowiem sobie wyobrazić, że usługodawca prowadzi szczegółową ewidencję klientów z adresami, miejscami schadzek czy osiąganych od nich korzyści. Z drugiej strony brak dowodów to prosta droga do przegrania procesu o nieujawnione źródła.