Urząd Skarbowy nie uwierzy w uprawnianie prostytucji

Próba przekonania skarbówki o świadczeniu usług seksualnych nie chroni przed wysokim 75-proc. podatkiem

Publikacja: 14.07.2012 17:00

Prostytucja nie jest dobrym sposobem na uniknięcie karnej stawki podatku.

Prostytucja nie jest dobrym sposobem na uniknięcie karnej stawki podatku.

Foto: Fotorzepa, Rafał Guz rg Rafał Guz

Postępowanie w sprawie tzw. nieujawnionych źródeł to koszmar niejednego podatnika. Wystarczy donos „życzliwego", by delikwent musiał się tłumaczyć, za co kupił samochód, mieszkanie czy wyjechał na wakacje.

Sankcja za ukrywanie przed fiskusem dochodów to bagatela 75 proc.! Trudno się więc dziwić, że zdesperowani podatnicy w postępowaniu o nieujawnione źródła mówią nie tylko o prezentach ślubnych sprzed 15 lat, darowiźnie od dziadka staruszeczka czy dolarowym skarbie z czasów komuny zakopanym w słoiku przez zaradnych rodziców.

Dobrym sposobem na uratowanie się przed 75-proc. podatkiem wydawała się zwłaszcza prostytucja. Powody są dwa. Pierwszy: w świetle polskich przepisów prostytuowanie się nie jest nielegalne. Karalne są tylko stręczycielstwo czy sutenerstwo. Drugi: państwo brzydzi się wyciągać rękę po pieniądze z nierządu. Zyski z prostytucji są nieopodatkowane.

Jeszcze kilka lat temu sposób „na prostytutkę" wydawał się prostym rozwiązaniem kłopotów z fiskusem, gdy ten zarzucił podatnikowi, że wydaje więcej, niż oficjalnie zarabia.

Dziś można o tym zapomnieć. Z analizy orzecznictwa sądów administracyjnych wynika, że większość składów orzekających nie daje się na to nabrać i żąda twardych dowodów.

Gołe słowa

Tak było w sprawie podatniczki, której fiskus zarzucił, że z nieopodatkowanego źródła wydała w 2004 r. ponad 60 tys. zł. Było to dwa razy tyle, ile wykazała legalnie do opodatkowania. Zagrała więc va banque i wyjawiła, że w latach 2003, 2004 i 2005 przebywała w Wielkiej Brytanii, gdzie osiągała dochody z prostytucji.

Fiskus zażądał dowodów. Podatniczka odpowiedziała, że nie ma przecież żadnych dokumentów potwierdzających uzyskiwanie „takich" dochodów. Rezultat: przegrana w sądzie I instancji, a potem w Naczelnym Sądzie Administracyjnym (sygn. II FSK 2345/10).

Przed wysoką daniną nie ustrzeże nawet przedstawienie „klienta". Podatniczce, która wyznała, że parała się nierządem w liceum, udało się namówić pewnego mężczyznę do złożenia zeznań na swoją korzyść. Fiskus uznał go za niewiarygodnego. Po długim procesie NSA potwierdził, że skarżąca nie wykazała źródeł finansowania spornej kwoty wydatków (sygn. II FSK 1857/10).

Nawet przekonanie fiskusa, że ktoś rzeczywiście zajmował się najstarszym zawodem świata, nie gwarantuje uniknięcia opodatkowania. Oto przykład. W 2008 r. organ I instancji naliczył podatniczce ponad 1,2 mln zł podatku od dochodów z nieujawnionych źródeł. Nie dał bowiem wiary, że środki były zapłatą za świadczenie usług seksualnych podczas pobytu w Londynie. Łaskawszy okazał się organ odwoławczy. Ustalił, że w istocie podatniczka była luksusową prostytutką i za swoje usługi inkasowała dziesiątki tysięcy funtów. Jednak i tak dopatrzył się, że 25 tys. funtów uzyskała z innego, nieujawnionego źródła, zażądał więc „drobnych" 100 tys. zł podatku. Stanowisko to potwierdził sąd kasacyjny (sygn. II FSK 2034/10).

Źródła pochodzenia pieniędzy nie udało się też udowodnić „damie do towarzystwa". Fiskus uznał, że skoro prostytucję uprawiała wiele lat, powinna wskazać jakieś źródło dowodowe, które mogłoby potwierdzić tę okoliczność, np. hotel, motel czy inny lokal, w którym miała świadczyć usługi. Takiego samego zdania był sąd administracyjny (sygn. III SA/Wa 1176/09).

Kwadratura koła

Jak widać, generalnie prostytucja nie tylko nie jest dobrym sposobem na uniknięcie karnej stawki podatku. Dla osób, które rzeczywiście parają się najstarszym zawodem świata, to podatkowa pułapka. Ze względu na specyfikę branży trudno bowiem sobie wyobrazić, że usługodawca prowadzi szczegółową ewidencję klientów z adresami, miejscami schadzek czy osiąganych od nich korzyści. Z drugiej strony brak dowodów to prosta droga do przegrania procesu o nieujawnione źródła.

Na ten paradoks zwrócił uwagę Wojewódzki Sąd Administracyjny w Opolu w korzystnym dla skarżącej wyroku z początku tego roku. Sąd podkreślił, że skoro zamiarem ustawodawcy była całkowita rezygnacja z wpływów do budżetu środków pochodzących z opodatkowania czynów nierządnych, to w pierwszej kolejności należałoby dążyć do realizacji jego woli. Nie chodzi o to, by – jak to często bywa – opierając się na trudnościach w dowodzeniu pochodzenia środków z prostytucji, dążyć do ich opodatkowania z wykorzystaniem instytucji przychodów z nieujawnionych źródeł (sygn. I SA/Op 38/12). Wyrok ten nie jest jeszcze prawomocny.

masz pytanie, wyślij e-mail do autorki a.tarka@rp.pl

Postępowanie w sprawie tzw. nieujawnionych źródeł to koszmar niejednego podatnika. Wystarczy donos „życzliwego", by delikwent musiał się tłumaczyć, za co kupił samochód, mieszkanie czy wyjechał na wakacje.

Sankcja za ukrywanie przed fiskusem dochodów to bagatela 75 proc.! Trudno się więc dziwić, że zdesperowani podatnicy w postępowaniu o nieujawnione źródła mówią nie tylko o prezentach ślubnych sprzed 15 lat, darowiźnie od dziadka staruszeczka czy dolarowym skarbie z czasów komuny zakopanym w słoiku przez zaradnych rodziców.

Pozostało 89% artykułu
Konsumenci
Pozew grupowy oszukanych na pompy ciepła. Sąd wydał zabezpieczenie
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Prawo dla Ciebie
PiS wygrywa w Sądzie Najwyższym. Uchwała PKW o rozliczeniu kampanii uchylona
W sądzie i w urzędzie
Już za trzy tygodnie list polecony z urzędu przyjdzie on-line
Dane osobowe
Rekord wyłudzeń kredytów. Eksperci ostrzegają: będzie jeszcze więcej
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Prawnicy
Ewa Wrzosek musi odejść. Uderzyła publicznie w ministra Bodnara