Otóż właśnie: mały ogień, a wielki pożar, błogosławieństwo i przekleństwo. Chyba dostrzegacie, że nieostrożne – aczkolwiek prawdziwe – słowa, jakie wychodzą z ust Waszych, wzniecają ogień wielki. Nie, nie mówię, że macie milczeć. Macie krzyczeć, bo inaczej kamienie wołać będą. Ale macie krzyczeć i przypominać z rozwagą, z należytym wyczuciem, empatią. Nie możecie pozwalać na to, by Wasze słowa obracały się przeciwko Wam!
Tak, Mateuszu, Ciebie właśnie mam na myśli. Rozumiem, że brakuje Ci obycia w nowej roli, rozumiem, że chcesz mówić prawdę i tylko prawdę. Ale trzeba trochę więcej dyplomacji, by nie rozdrapywać zabliźnionych ran. Może powinieneś zmienić doradców? Początek miałeś dobry, ale teraz...
Jarosławie, umówiliśmy się, że będę pisał o tym, co mi się nie podoba i mnie drażni. I muszę Ci powiedzieć, że słabo wygląda kwestia ekstranagród dla ministrów, których miała Beata. Nie powinniście tej sprawy załatwiać cichcem, lecz odważnie, z otwartą przyłbicą. Tłumaczyć nieustannie społeczeństwu po co i dlaczego. Inaczej sami wystawiacie się na ostrzał.
Mimo wszystko chcę Was zostawić z myślą przywołanego na początku Jakuba: „Za pełną radość poczytujcie to sobie, bracia moi, ilekroć spadają na was różne doświadczenia. Wiedzcie, że to, co wystawia waszą wiarę na próbę, rodzi wytrwałość. Wytrwałość zaś winna być dziełem doskonałym, abyście byli doskonali, nienaganni, w niczym nie wykazując braków. Jeśli zaś komuś z was brakuje mądrości, niech prosi o nią Boga, który daje wszystkim chętnie i nie wymawiając; a na pewno ją otrzyma".
Na koniec słowo do Ciebie, drogi Grzegorzu z rampy. Deklaracja Twojego kolegi z grodu u ujścia Wisły utrudnia Ci nieco życie, ale pomyśl, czy miałbyś tam kogoś innego, kogoś, kto pozwoliłby Wam na utrzymanie tego miasta w Waszych rękach. Wybacz, ale zdaje mi się, że nie. Ciesz się zatem tym, co masz, bo i to może zostać Ci odebrane.