Reklama

Małomiasteczkowy polski pop

Czy da się nagrać płytę, która tydzień po premierze dla wielu staje się kultowa, pozwala w mig wyprzedać cztery koncerty na Torwarze, a dziesięć piosenek z niej trafia na listę dziesięciu najczęściej słuchanych utworów w Polsce? Po premierze „Małomiasteczkowego" można odnieść wrażenie, że Dawid Podsiadło jest w Polsce bardziej rozpoznawalny niż Beatlesi w 1966 r. (a przecież według Lennona byli „popularniejsi od Jezusa”).

Publikacja: 02.11.2018 18:00

Małomiasteczkowy polski pop

Foto: Jacek Kołodziejski

Bardzo dobrze pamiętam dzień, w którym Podsiadło po raz pierwszy pojawił się przed dużą publicznością. Był rok 2011, w TVN ruszyła pierwsza edycja talent show „X-Factor". Na ekranie przewijali się przeróżni wokaliści. Jednym z nich był chudy, kędzierzawy nastolatek. Zaśpiewał „Someday" Johna Legenda. Jury było zadowolone, publiczność zachwycona, ale i tak chłopak odpadł tuż po castingach. Zanotowałam sobie, że nazywa się Podsiadło, i zaczęłam przekopywać internet, myśląc, że ani w telewizji, ani w radiu go pewnie nigdy nie usłyszę. Znalazłam piosenkę o... samorządzie w Dąbrowie Górniczej. Nagranie było koszmarnie niskiej jakości. Urocze, ale nic rewelacyjnego. Cóż, szkoda, bo w talent show zaśpiewał naprawdę świetnie.

Tylko 19 zł miesięcznie przez cały rok.

Bądź na bieżąco. Czytaj sprawdzone treści od Rzeczpospolitej. Polityka, wydarzenia, społeczeństwo, ekonomia i psychologia.

Treści, którym możesz zaufać.

Reklama
Plus Minus
„Beetlejuice”: Aria dla Żukosoczka
Plus Minus
„Kronologic. Paryż 1920”: Cisza w operze
Plus Minus
„Dusza. Historia ludzkiego umysłu”: Anatomia ludzkiej jaźni
Plus Minus
„Alarum”: Polish górski resort w Gdańsku
Plus Minus
Gość „Plusa Minusa” poleca. Michał Mizera: Sztuka w czasach przedwojennych
Reklama
Reklama