Na mnie jednak piorunujące wrażenie zrobiły dane, które kilka dni temu podała „Rzeczpospolita". Według badań firmy PMR w pierwszym kwartale ubiegłego roku dostęp do HBO miało niemal co piąte polskie gospodarstwo domowe, a do Netfliksa więcej niż co czwarte. Biorąc zaś pod uwagę fakt, że seriale często ogląda się w gronie rodzinnym, zasięg tego drugiego amerykańskiego serwisu można szacować na kilkanaście milionów osób w Polsce.
Dlaczego te dane zrobiły na mnie tak wielkie wrażenie? Skupmy się na moment na Netfliksie, serwisie mocno poddanym presji politycznej poprawności. W internecie żartowano, że gdyby bijący rekordy popularności serial „Czarnobyl" powstał w studiach Netflixa (wyprodukowało go HBO), z pewnością wśród bohaterów wydarzeń, które rozegrały się w latach 80. w Związku Sowieckim, musieliby być czarnoskórzy, Azjaci i koniecznie pozytywne postacie reprezentujące LGBT lub rodziny jednopłciowe. Twórcy „Czarnobyla" nie stosowali algorytmów równościowych i oddali wiernie sowieckie realia.
Kilka lat temu Netflix powołał specjalny pion poświęcony inclusion & diversity. Specjalnie do tego wyznaczeni rewizorzy sprawdzają, czy w filmach jest wystarczające zróżnicowanie rasowe, czy nie odwzorowują one rasistowskich stereotypów, czy pojawiają się w nich szczęśliwe homomałżeństwa itd. Sporo krytyków narzeka, iż w ostatnich produkcjach tej sieci „różnorodność" jest tak wciskana na siłę, że zupełnie nie pasuje do przedstawianych historii. Powołuję się na krytyków, bo sam z usług tego serwisu zrezygnowałem, gdy firma zaczęła szantażować amerykański stan Georgia likwidacją studiów filmowych na jego terenie, jeśli władze nie zliberalizują prawa aborcyjnego.
Niedawno pisaliśmy w „Plusie Minusie" o tym, jak korporacje stają się nośnikiem społecznej zmiany. Przykładów nie brakuje. Mieliśmy w Polsce sprawę zwolnienia pracownika Ikei, z kolei „The Wall Street Journal" opisywał ostatnio historię inżyniera z Google'a, który twierdził, że stracił pracę z powodu konserwatywnych poglądów.
Wygląda bowiem na to, że wielkie firmy, a już w szczególności platformy filmowe, takie jak Netflix, zyskują ogromny wpływ na światopogląd Polaków. Kto wie, czy nie większy niż... Kościół katolicki.