Dostaliśmy szeroki mandat na działanie, ale realizować go musimy już sami. Po prostu mój zespół pracuje z różnymi ministerstwami. Teraz Senat zgłosił swoje zapotrzebowanie, by na podstawie dźwięku weryfikować, kto wypowiada się na mównicy, a następnie zapisywać wypowiedź tej osoby i szybko ją udostępniać obywatelom. To jest teraz wyzwanie govtechu. Te tematy wynikają z potrzeb administracji. Na zamówienia publiczne są wydawane ogromne pieniądze i usprawnianie tego powoduje oszczędności. Nie mamy takich budżetów jak kraje zachodnie. Ostatnio czytałam, że Japończycy wraz z międzynarodowymi partnerami planują wydać ponad 100 miliardów dolarów w ramach funduszu rozwoju wizji komputerowej. Nasz budżet państwa jest niewiele większy niż ich jedna inwestycja. Dlatego my musimy efektywnie wydawać pieniądze, które mamy.
Wciąż jesteśmy daleko w rankingach innowacji.
Nie mówię, że jesteśmy światowymi liderami, ale my to usprawniamy. Prawda jest taka, że nie mamy takich funduszy jak USA ani tylu ludzi, co Chiny, dlatego musimy mieć bardziej „smartne" metodyki. Jesteśmy programem dialogu i pokazujemy, że razem z biznesem można coś zrobić. Chcemy pokazać, że z administracją da się rozmawiać. Nasze programy to nie są worki z pieniędzmi, tylko próba efektywnego wykorzystania tego, co mamy. Ostatnio zastanawialiśmy się nad centralnym budżetem partycypacyjnym. To nie jest w końcu lokalna administracja, która pochyla się nad takimi problemami, jak np. postawienie ławki przed blokiem. Administracja centralna zajmuje się legislacją i zmianami systemowymi.
Chciałbym, żeby centralny budżet partycypacyjny zajął się tym, że tama we Włocławku może nie wytrzymać i trzeba budować kolejne zapory wodne. Zgodnie zresztą z założeniami z lat 60.
Także o takich pomysłach administracja centralna chce słyszeć, ale nie ma do tego narzędzi. Ktoś mógłby powiedzieć – zróbcie jakąś aplikację webową czy mobilną, na którą ludzie by je wrzucali. Przecież mamy w Polsce 16 milionów użytkowników Facebooka. Jakby chociaż jeden procent wrzucił dobry pomysł, to już by było coś. Choć to jest teraz coraz mniej popularne narzędzie, szczególnie wśród nastolatków.
To może na Instagramie załóżcie.
Tak półżartem, to młodzi idą już w stronę innych aplikacji, np. Tik Tok. Żeby to zrozumieć, warto mieć kogoś z pokolenia Z w zespole. Ja już mam ludzi z rocznika 1997. Ważne, żeby mieć takie osoby, bo one inaczej żyją i myślą.
Chciałbym jednak wrócić do tematu zainteresowania rządu kwestią systemu zapór wodnych.
To zapraszamy pana, bo jest właśnie rekrutacja. Do 30 sierpnia można się zgłosić na ogólnopolską burzę mózgów. Stwierdziliśmy, że wszystko można wrzucać do sieci, tylko kto to przetworzy, jak 38 milionów Polaków wrzuci jakieś pomysły. Moglibyśmy do tego stworzyć sztuczną inteligencję, ale nie ma co się oszukiwać: nie przetworzymy tego i nie o to chodzi, bo chcemy mieć kontakt z obywatelami. Jest formularz na naszej stronie internetowej oraz na Facebooku z chatbotem, który przypomina, że nie wypełniło się do końca ankiety. Do 30 sierpnia można się zgłaszać i w połowie września odbędzie się burza moderowana przez naszych ekspertów. Chodzi o to, by po 24 godzinach dojść do jakichś wniosków.
Dlaczego po 24 godzinach?
Wierzymy, że jak ktoś już zainwestuje swój czas, to faktycznie się zaangażuje. Nie tak, że sobie coś komentuje na forum, tylko rzeczywiście coś robi. Chodzi o ludzi, którzy przychodzą i faktycznie mają jakiś pomysł i im na nim zależy. Dlatego poświęcają swój czas, nawet w weekend, żeby coś zrobić dla państwa. Sprawdziło się to podczas burzy mózgów PKP. Tam zgłosiły się po cztery osoby na miejsce.
Mógłbym coś podrzucić do burzy mózgów w trakcie naszej rozmowy: proszę, żeby pociągi przestały się spóźniać.
To był nasz wakacyjny temat. Wygrał pomysł, że chcemy mieć wystarczająco szybko rozwiązanie, które esemsem poinformuje nas, że pociąg może się spóźnić. Te informacje PKP posiada, ale nie oszukujmy się, one będą się spóźniać, bo większość z tych opóźnień nie leży po stronie przewoźnika. To rozwiązanie wygrało i PKP zobowiązały się do wdrożenia go.
Czyli teraz kupię sobie bilet w internecie i całkiem komfortowo zostanę poinformowany o opóźnieniu mojego pociągu. Od kiedy?
Mam nadzieję, że jak najszybciej.
Na waszej ostatniej konferencji premier Morawiecki mówił o tym, że brakuje wody. Nieco abstrakcyjnie. Dlaczego woda jest palącym problemem?
Chyba nie muszę tłumaczyć dlaczego?
To może w swojej bańce informacyjnej, bo nie jest to jakoś powszechnie omawiany temat. Dlaczego mamy się zajmować wodą, skoro mamy ją w kranie.
Mamy kryzysową sytuację. Już 300 miejscowości apeluje o oszczędzanie wody, są głosy o klęsce żywiołowej, a straty spowodowane suszą mogą sięgnąć miliardów. Mamy jedne z najskromniejszych zasobów wodnych na świecie. Jesteśmy w ogonie Europy, a mamy potencjał, by mierzyć wyżej. Powody są różne, ale temat jest na tyle ważny, że wymaga jak największego przekonsultowania z jak największą liczbą osób. Nie o wszystkich pomysłach możemy w centrali wiedzieć i nie do wszystkich ekspertów mieć dostęp. Mile widziane są też tematy obywatelskie. Każdy w Polsce powinien mieć to poczucie, że jak otwiera ten kran, to myśli, że korzysta z rzadkiego dobra. Nie mamy złota, to i wody może kiedyś zabraknąć.
Jest aż tak źle?
Nie jestem ekspertem od wody, tylko od poszukiwania narzędzi, ale stan jest tragiczny. Jesteśmy współodpowiedzialni za przyszłość kraju i nie jest to temat, z którym borykać będzie się ten rząd czy przyszły, ale kolejne pokolenia. Spot „Stop suszy" Wód Polskich jest dramatyczny i choć to takie science fiction, to tak może to wyglądać. Oby ten scenariusz się nie ziścił.
I czekacie na pomysły, jak to rozwiązać?
Ktoś może mieć lepsze niż my. Govtechów jest zresztą tyle, ile krajów. Na przykład funkcjonuje od wielu lat w Wielkiej Brytanii, a ich think tanki ostatnio rekomendują, by wzorowali się na naszych modelach. Litwini z kolei wdrożyli nasz model govtech 1:1, a Duńczycy są w trakcie. Cały govtech to otwarcie na obywateli i utalentowane jednostki, które na przykład w korporacjach nie mogą w pełni zrealizować swoich ambicji.
Ale jeżeli ktoś ma taki „smart" pomysł, to będzie chciał go sprzedać za jak największe pieniądze. Dlaczego ma być mu po drodze z państwem?
Dlatego w govtechu jest ścieżka przedsiębiorcza, w której płacimy za wdrożenia. To jest ten owiany tajemnicą rynek zamówień publicznych wart 200 mld złotych. Do tej pory przetargi w administracji na rozwiązania technologiczne wygrywały głównie korporacje z dużymi działami prawnymi. Nie było oferty przetargowej dla małych firm i startupów. My to zmieniamy poprzez popularyzację w administracji takich zamówień, w których liczy się pomysł, bez określania niemożliwych wymagań, na przykład bycia studentem z siedmioletnim stażem zawodowym.
Zdarza się, że ktoś nie chce z wami współpracować, gdy orientuje się, że działacie przy premierze i jest mu nie po drodze z polityką PiS?
Nigdy mi się nie zdarzyło. Osoby, które pamiętają mnie z poprzedniej pracy, mówią często: słyszałem, że w jakiejś takiej firmie govtech teraz pracujesz. Nasz przekaz na social media jest administracyjny, a może nawet biznesowy. Nigdy to nie było problemem i mówią też o tym statystyki.
—rozmawiał Piotr Witwicki, dziennikarz polsatnews.pl
Justyna Orłowska, ekonometryk i finansistka. Doradca ministra rozwoju i finansów, a później prezesa Rady Ministrów, zajmuje się rynkami finansowymi i nowymi technologiami. Od 2018 r. dyrektor programu GovTech Polska w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów
PLUS MINUS
Prenumerata sobotniego wydania „Rzeczpospolitej”:
prenumerata.rp.pl/plusminus
tel. 800 12 01 95