Bomba domowej roboty wybuchła styczniowej nocy 2017 roku niedaleko jednego z baraków zamieszkiwanych przez uchodźców. W wyniku eksplozji ciężko ranny w nogi został pracownik ośrodka dla imigrantów w Göteborgu. Szwedzka policja po kilkunastu dniach zatrzymała trzech mężczyzn podejrzanych o zorganizowanie zamachu. Okazało się, że należeli do neonazistowskiego ugrupowania Nordycki Ruch Oporu. Służby szybko ustaliły, że mieli związek z dwoma wcześniejszymi atakami bombowymi w miejscach, w których przebywali uchodźcy.
Według prokuratury wszyscy trzej odbyli wcześniej trening wojskowy zorganizowany przez ultranacjonalistyczny Rosyjski Ruch Imperialny. Organizacja ta prowadzi obozy, w których rekrutuje i szkoli ochotników do walki po stronie prorosyjskich separatystów w Donbasie. I choć zatrzymani mężczyźni zapewniali, że uczestniczyli w ćwiczeniach „tylko dla zabawy", zdaniem śledczych doprowadziło to do radykalizacji ich poglądów. Na obozie mieli się także nauczyć, jak konstruować bomby.
Podobny proces zachodzi wśród innych radykałów walczących po obu stronach frontu na wschodzie Ukrainy. Po powrocie do swoich ojczyzn wielu z nich, podobnie jak trójka Szwedów, jest gotowych dalej realizować swoje cele, posuwając się przy tym do morderstw i zamachów.
Przygoda życia
Niemcy, Wielka Brytania, Chorwacja, Holandia, Stany Zjednoczone, a nawet Australia – to tylko kilka z państw, których obywatele pojechali walczyć na wschodzie Ukrainy. Mimo że pochodzą z różnych miejsc na świecie, w większości są to biali mężczyźni mający za sobą przeszkolenie wojskowe i zatargi z prawem. Jednym z nich jest Mikael Skillt, którego historię opisał portal Vice. Szwed, który otwarcie przyznaje się do bycia neonazistą, zanim chwycił za karabin w Donbasie, przez ponad 20 lat mocno angażował się w działalność ekstremistycznych organizacji. Odbył także pięcioletnią służbę w szeregach szwedzkiej Gwardii Narodowej.
Skillt porzucił swoją dziewczynę i przyjechał na Ukrainę w lutym 2014 roku, kilka dni po tym, gdy prezydent Wiktor Janukowycz uciekł z Kijowa. Przez dwa lata w szwedzkim mundurze walczył po ukraińskiej stronie jako snajper. Musiał być „śmiertelne" skuteczny, bo separatyści wyznaczyli za jego głowę nagrodę w wysokości 5 tys. euro. Jego szlak bojowy prowadził przez Mariupol, Marinkę i Iłowajsk. „Załapałem się na największe bitwy" – przyznał z dumą portalowi Vice.