Życie w chronicznej bezdomności przekłada się nie tylko na trudności w codziennym funkcjonowaniu. – To życie w stresie – wymienia Julia Wygnańska. – To niewysypianie się. To życie w gotowości na atak, na obronę. To jest szalenie niezdrowe odżywianie. To są te instanty. To są choroby skóry. Ciężko zachować higienę. To są odmrożenia, konsekwencje uzależnienia, wyniszczenie, wyczerpanie. To nie są ludzie, którzy z katarem albo przeziębieniem idą do lekarza. Oni idą do lekarza wtedy, kiedy już umierają.
Poza argumentem o empatii jest też argument ekonomiczny. Społeczne koszta bezdomności są ogromne. Program Housing First jest postrzegany jako drogi z powodu wartości mieszkania i pracy terapeutów. Ale alternatywą są stałe koszty, które kończą się dopiero w momencie śmierci bezdomnego. Wchodzą w to koszty służb, szpitali, prowadzenia ośrodków pomocy społecznej, noclegowni, mandatów. Biorąc je wszystkie pod uwagę, okazuje się, że w odróżnieniu od metody tradycyjnej, model Housing First jest długofalowo opłacalny.
– Niestety, Polacy postrzegają uzależnienie jako kwestię woli, a nie zaburzenie psychiczne. Przyczyny bezdomności nie mają znaczenia w pracy terapeutycznej, ale dla niektórych osoba, która stała się bezdomna z przyczyn losowych, zasługuje na pomoc. A bezdomny alkoholik już nie. To średniowieczny koncept – są biedni, którzy zasługują na naszą pomoc, bo nie mogą pracować z różnych przyczyn, i ci, którzy nie zasługują na naszą pomoc, bo są sprawni.
Zmniejszony ciężar oczekiwań
W Finlandii bezdomni zniknęli z ulic. W Helsinkach czy w Turku nikt nie żebrze, nikt nie jeździ autobusem w kółko, żeby się ogrzać, a ci, którym brakuje pieniędzy, zbierają puszki lub zgłaszają się po pomoc. Kiedy w Finlandii spotykamy osobę pijaną lub agresywną, wystarczy zwrócić się do najbliższych służb porządkowych. Nie przegonią, lecz pomogą. Wraz ze zmieniającą się sytuacją, zmienił się tam również sposób postrzegania bezdomności. Finowie reagują troską na osoby doświadczające bezdomności, bo ich problemy nie są im całkowicie obce. Aż 70 proc. osób uwzględnionych w tamtejszych statystykach bezdomności to osoby mieszkające kątem u znajomych. Ich sytuacja również jest niepewna.
– Nie ma „ich" i „nas" – tłumaczy Juha Kaakinen. – W Finlandii zawsze masz znajomego, albo znajomego znajomego, który był dotknięty bezrobociem albo mieszkał u kogoś kątem. Bezdomny to nie „inny". Dzięki temu jest więcej zrozumienia i współczucia dla tych spraw. To ważne, żeby mówić też o osobach, które pomieszkują u innych. To bardzo trudna sytuacja. Formują się bardzo dziwne i skomplikowane relacje. Mogą się pojawić nadużycia, szczególnie w stosunku do kobiet.
Problemy ekonomiczne dotknęły Finów szczególnie po upadku imperium Nokii, kiedy ubyło wiele miejsc pracy, głównie tych wykonywanych przez osoby gorzej wykształcone. – Po recesji w latach 90. i po krachu w 2008 roku pojawił się problem długotrwałego bezrobocia. Dużym wyzwaniem jest wykluczenie młodych. Jest około 60 tysięcy młodych ludzi, którzy nie pracują ani nie studiują. Możemy mówić o straconym pokoleniu. To też jest związane z ryzykiem bezdomności. Wymagania życia zawodowego w Finlandii są coraz wyższe. Albo jesteś dobrze wykształconą, elastyczną osobą pracującą w IT, albo szukasz pracy manualnej. Myślę, że w Polsce jest podobnie. Ludzie są trochę zagubieni.
Finowie nie oczekują, że po otrzymaniu mieszkań bezdomni staną się wzorowymi obywatelami. Mają mniejsze, bardziej realistyczne oczekiwania. – I nie każdy musi pracować, żeby otrzymać prawo do pomocy. Są ludzie, którzy pracują, ale mało zarabiają. Mamy mieszkania w Helsinkach, gdzie mieszkają tzw. gwiazdy rocka. W Finlandii jest bardzo wielu aspirujących muzyków, a nie każdy może zostać gwiazdą. Wielu ma niskie zarobki. Nie oczekujemy, że każdy będzie abstynentem, albo że każdy będzie pracować. Ale jakikolwiek nie byłby twój problem, dużo łatwiej jest zająć się nim we własnym mieszkaniu. Wierzę w to, co powiedział George Orwell – albo wszyscy mieszkamy w porządnym świecie, albo nikt w nim nie mieszka – podkreśla Kaakinen.
Czy Housing First pomaga rozwiązać wszystkie problemy związane z bezdomnością? Niekoniecznie. Wielu ludzi po wprowadzeniu do nowych domów zaczyna czuć się bardzo samotnie. Juha Kahila, główny koordynator w Y-Säätiö, opowiada historię jednej z podopiecznych: – Młoda dziewczyna, która była bezdomna, otrzymała od nas mieszkanie i wsparcie. Była wyjątkowo silnie uzależniona od narkotyków. Przychodził do niej pracownik organizacji, rozmawiał z nią o odwyku i leczeniu. W końcu umarła z przedawkowania we własnym mieszkaniu. Ale nawet ta historia niesie pozytywne przesłanie. Jej matka napisała do nas list. Kiedy go otrzymaliśmy, byliśmy zdenerwowani. Myśleliśmy, że w środku będą zarzuty i pytanie, dlaczego jej nie pomogliśmy. Ale nie. Matka doceniała, że przynajmniej jej córka umarła w bezpiecznym miejscu, we własnym mieszkaniu, a nie na ulicy czy gdzieś pod mostem.
Tegoroczna zima jest łagodna, ale to nie znaczy, że bezdomni nie potrzebują instytucjonalnej pomocy. Najtrudniejszy jest pierwszy krok. Rafał, podopieczny Julii Wygnańskiej, przez trzy lata mieszkał na ławce pod jej blokiem. – Wyobraź sobie, że jesteś badaczką od bezdomności, jeździsz na konferencje, jesteś zapraszana, a na ławce w parku przed twoim blokiem śpi facet. Na ławce, w namiocie. Ja przez wiele lat bałam się do niego zagadać, do niego podejść. W którymś momencie się przełamałam, zagadałam do niego i zaczęłam słuchać.
Imiona wszystkich osób w kryzysie bezdomności zostały zmienione
Małgorzata Sidz jest absolwentką Polskiej Szkoły Reportażu. W lutym ukazała się jej książka „Kocie chrzciny. Lato i zima w Finlandii" ?(Wydawnictwo Czarne)