Autor tekstów rozjątrzających

Był on od chwili swego startu jako krytyk zdecydowanym, choć unikającym na ogół starć frontalnych, przeciwnikiem myśli i krytyki marksistowskiej. Tak pisał o Tomaszu Burku agent SB o pseudonimie Olcha

Aktualizacja: 01.12.2007 07:57 Publikacja: 01.12.2007 04:41

Autor tekstów rozjątrzających

Foto: KARTA

Tomasz Burek znalazł się pierwszy raz w orbicie zainteresowania SB w 1966 roku, gdy jako 28-letni młody pisarz i krytyk literacki publicznie potępił politykę władz. Oficer SB relacjonował: „W czasie zjazdu kół młodych Związku Literatów Polskich wystąpił z wrogim przemówieniem, stwierdzając m. in., że „Partia zdradziła hasła Października i stała się hamulcem w rozwoju życia społecznego i kulturalnego”„.

Wydział III Komendy Stołecznej MO zarejestrował Burka w ewidencji operacyjnej i zaczął zbierać o nim informacje w ramach Kwestionariusza Ewidencyjnego (KE). Spływające raporty szybko potwierdziły „negatywną postawę figuranta”. Młody twórca utrzymywał kontakty z Leszkiem Kołakowskim, potem solidaryzował się z uczestnikami zajść marcowych w 1968 r. Atakował też paraliżującą twórców działalność cenzury. Po marcu Burek był już znacznie mniej aktywny, odsunął się też od czynnej działalności w Związku Literatów Polskich.

Kolejne, zauważone przez SB wystąpienie Tomasza Burka miało miejsce w 1975 r. na XIX Zjeździe ZLP. Znów krytycznie wypowiadał się o cenzurze i twierdził, że polityka PZPR nie sprzyja rozwojowi literatury. Aktywność pisarza spowodowała, że prowadzony w jego sprawie Kwestionariusz Ewidencyjny przekwalifikowano na Sprawę Operacyjnego Rozpracowania (SOR) kryptonim „Bór”. To oznaczało zdecydowane zwiększenie aktywności działań Służby Bezpieczeństwa.

Pierwszy plan działań operacyjnych wobec Burka sporządził 16 grudnia 1975 r. inspektor Wydziału III por. Mieczysław Pilichniewicz. SB miała zająć się skrupulatnym rozpracowaniem kontaktów pisarza i pozyskaniem wokół niego agentury. Korespondencja Burka miała być kontrolowana, zamierzano też podjąć działania zmierzające do zainstalowania w jego domu podsłuchu. Prócz tego planowano dokonywać analizy „elementów rzutujących na jego twórczość, jej stronę warsztatową i polityczną, kierunki inspiracji”.

Spotkania autorskie pisarza miały być kontrolowane nie tylko w celu utrwalenia jego „negatywnych” wystąpień, lecz także po to, by zbierać „informacje wyprzedzające” o charakterze niepublikowanych jeszcze utworów.

Planowano też podejmowanie szeregu „działań dezintegracyjnych, profilaktyczno-operacyjnych” wobec pisarza. Chodziło przede wszystkim o „zastosowanie gier operacyjnych mających na celu neutralizację jego działalności oraz skompromitowanie go w środowisku”.

Do tego planu działania przełożeni Pilichniewicza nie wnieśli zastrzeżeń. Zaproponowali jedynie, żeby agentów poszukać wśród jego szkolnych kolegów, a intensywnym rozpracowaniem objąć również żonę Burka. Nie czekając na wyniki powyższych działań, nakazali ograniczenie pisarzowi możliwości publikowania w fachowych wydawnictwach („Kultura”, „Literatura”, „Wiadomości Literackie”).

Wkrótce potem w tygodniku „Literatura” Burek ostro skrytykował współczesną literaturę polską, którą opisał jako twór sztuczny i pozbawiony walorów dokumentacyjnych. Szczególnie ostro wypowiedział się o „Trzecim królestwie” Andrzeja Kuśniewicza, któremu przeciwstawił książkę „Gra i doświadczenia” Adama Ważyka. Głos zabrał wtedy politruk literatury Włodzimierz Sokorski, który uznał, że w ogóle „nieporozumieniem jest drukowanie takich ludzi jak Burek”. Sprawa krytyki literatury polskiej dokonanej przez pisarza została sklasyfikowana przez SB jako „zagrożenie” dla ideowych pryncypiów Polski Ludowej.

W styczniu 1976 r. Burek podpisał List 101 przeciwko planowanym zmianom w Konstytucji PRL, do której zamierzano wprowadzić zapis o przyjaźni ze Związkiem Radzieckim. Postanowiono wtedy o przeprowadzeniu pierwszej rozmowy z pisarzem, którego zwabiono na komendę pod pretekstem wyjaśniania sprawy pewnego napadu rabunkowego. Jakież musiało być zdziwienie Burka, kiedy okazało się, że „milicjanci” zajmujący się przestępczością kryminalną z uwagą śledzą aktualne dyskusje literackie, sytuację w Związku Literatów Polskich i rozmawiają z nim na temat sprawy Andrzeja Kuśniewicza i Włodzimierza Sokorskiego.

Po wspomnianej rozmowie porucznik Pilichniewicz sporządził kolejny meldunek dotyczący Burka: „Nigdy nie miał nic przeciwko przyjaźni ze Związkiem Radzieckim, ale wprowadzenie do Konstytucji zwrotu i wieczystej przyjaźni z ZSRR mu nie odpowiada. (…) Fakt podpisania przez siebie petycji w sprawie zmian w Konstytucji uważa za swój obowiązek obywatelski”.

Bezpieka interesowała się wszystkimi szczegółami z życia pisarza. Czy chodzi do pracy, z kim się kontaktuje ze środowiska „komandosów”, gdzie jeździ na urlop i czy był 8 lipca 1976 r. na pogrzebie Antoniego Słonimskiego. W sumie jednak funkcjonariusze Wydziału III KSMO wiedzieli o nim niewiele. Prezentowali bez porównania niższy poziom niż „specjaliści od literatów” z centrali (Wydział IV Departamentu III MSW). Do końca prowadzenia sprawy kryptonim „Bór” nie sporządzili żadnej solidnej notatki na temat literackiej twórczości jej głównego bohatera. Dla zajmujących się nim esbeków był on przede wszystkim dokuczliwym „figurantem”.

Przełożeni porucznika Pilichniewicza mieli liczne zastrzeżenia dotyczące prowadzenia sprawy, ale zupełnie innej natury. Nie przyjmowali do wiadomości, że Burek jest nieco hermetyczny, nie utrzymuje zbyt wielu kontaktów i mieszka gdzieś pod Warszawą. Pilichniewicz został więc odsunięty, a rozpracowanie pisarza kontynuował podporucznik Stanisław Książek. Miał on zintensyfikować działania operacyjne przeciwko Burkowi poprzez wprowadzenie agenta „Orłowskiego” oraz bardziej aktywnie działać w jego miejscu zamieszkania: „jest tam jakiś doręczyciel poczty, sklep, w którym robi zakupy żona figuranta, lekarz, u którego leczą się figurant i jego rodzina, szkoła, do której chodzą dzieci (jeśli je posiada), luźne kontakty sąsiedzkie, komitet blokowy itp. (…) Jeśli chodzi o rozmowy z Burkiem, to powinny być przygotowane, a więc wiązać się z określonym tematem i prowadzić do konkretnego celu”.

W styczniu 1977 r. ukazał się pierwszy numer „Zapisu” – nielegalnego czasopisma literackiego. Burek – obok Barbary Toruńczyk, Stanisława Barańczaka, Jacka Bocheńskiego, Wiktora Woroszylskiego i Marka Nowakowskiego – był członkiem jego komitetu redakcyjnego. W debiutanckim numerze pisma opublikował też recenzję książki Antoniego Słonimskiego zatytułowaną „O „Alfabecie wspomnień” i szansach autobiografii”. Wówczas to w sprawie o kryptonimie „Bór” ukazała się pierwsza bardziej jednoznaczna charakterystyka pisarza: „Był on od chwili swego startu jako krytyk zdecydowanym, choć unikającym na ogół starć frontalnych, przeciwnikiem myśli i krytyki marksistowskiej. Oceniany jest jako człowiek dezorientujący opinie jednostkowymi opiniami i kampaniami krytycznymi skierowanymi przeciw literaturze wyrażającej ideologię socjalistyczną. Jest eseistą o wyrobionym i sugestywnym piórze, lecz rozsmakowanym w demagogicznym mętniactwie. Jeśli chodzi o polityczną wymowę tekstów zawartych w „Zapisie”, to recenzję T. Burka można zaliczyć do tekstów rozjątrzających i zapiekłych w pasji polemicznej przeciw systemowi socjalistycznemu, podnoszące pewne sprawy szczegółowe i konkretne, ale podnoszące te sprawy do rangi uogólnień niesłusznych, krzywdzących i niesprawiedliwych. (…) Recenzja T. Burka z książki Słonimskiego nobilituje jego postawę polemisty i opluskwiacza społeczeństwa socjalistycznego”.

Wprawdzie ta analiza pochodzi z anonimowego meldunku operacyjnego, to jednak charakterystyczny język i „pluskwiana” retoryka nie pozostawiają poważniejszych wątpliwości. Autorem tych słów był jeden z najgroźniejszych agentów Służby Bezpieczeństwa znany pod pseudonimami Wacław, WS i Olcha. Wedle dokumentów SB chodzi o znanego krytyka literackiego Wacława Sadkowskiego. Główne tezy donosu „Wacława” stały się potem trwałym elementem notatek i opracowań oficerów Służby Bezpieczeństwa na temat niepokornego pisarza.

W październiku 1977 r. Burek został poproszony o wygłoszenie wykładu u Anny i Tadeusza Walendowskich. Ich warszawskie mieszkanie pełniło wówczas rolę salonu niezależnej kultury, w którym swoje wieczory autorskie mieli m.in. Zbigniew Herbert, Tadeusz Konwicki, Stanisław Barańczak, Kazimierz Orłoś, Janusz Szpotański, Marek Nowakowski, a koncerty – Jan Kelus i Jacek Kaczmarski. 19 października 1977 r. w mieszkaniu Walendowskich pojawił się i Burek. Na jego wykładzie „Aktualne zjawiska w kulturze polskiej” Służba Bezpieczeństwa rozpoznała między innymi Jana Lityńskiego i Zbigniewa Romaszewskiego. Treść prelekcji nie spodobała się funkcjonariuszom SB. Zdefiniowali ją jako „tendencyjną i krytyczną ocenę sytuacji w polskiej kulturze”.

Były to jednak dopiero początki niezależnej działalności naukowej Tomasza Burka. W 1978 r. podpisał deklarację Towarzystwa Kursów Naukowych, wygłaszał też w ramach tzw. latającego uniwersytetu wykłady o literaturze polskiej. Działania te, podejmowane przez wielu pisarzy i intelektualistów sympatyzujących z opozycją, miały na celu przełamanie partyjno-państwowego monopolu w dziedzinie nauki i kultury. Wykłady odbywały się w mieszkaniach prywatnych, a zaproszenia na nie rozchodziły się pocztą pantoflową wśród opozycjonistów i studentów.

Władze użyły swych wpływów, by na Burka nacisnęli przełożeni z pracy pisarza – władze Instytutu Badań Literackich PAN. O rozmowę poprosiło go dwóch członków kierownictwa placówki, za którymi w istocie stała Służba Bezpieczeństwa. Wedle spisanego potem meldunku: „w czasie rozmowy figurant oświadczył, że zdaje sobie sprawę z kłopotów, jakie jego akces [do TKN] sprawia Instytutowi – wyraził nawet ubolewanie z tego powodu. Na propozycję wycofania swego podpisu odpowiedział negatywnie”.

W kolejnej zainspirowanej przez SB rozmowie z przełożonymi Burek stwierdził, że „nie uważa swojej działalności za wrogą politycznie, a jego postawa wynika z motywów patriotycznych”.

Kolejne wykłady Burek wygłaszał w mieszkaniach Jana Walca, Noemi Michejdy, Piotra Nassalskiego. Ze strony SB najczęściej „zabezpieczał” je agent o pseudonimie Kazik. Przekazywał potem swym mocodawcom informacje na temat przebiegu wykładu. Wedle typowego meldunku: „W dniu 30.03.78 figurant prowadzonego rozpracowania – Tomasz Burek – wygłosił w ramach tzw. latającego uniwersytetu prelekcję na temat twórczości Miłosza. Zajęcia te odbywały się w mieszkaniu figuranta prowadzonego rozpracowania – Piotra Nassalskiego. Wykład trwał od godz. 19.10 do 21.20 i wzięło w nim udział 15 osób”. W takiej formule działalności edukacyjnej trudno było dochować jakichkolwiek zasad konspiracji, zresztą nie ona była najważniejsza. Służba Bezpieczeństwa wiedziała więc dużo. Znała z wyprzedzeniem miejsce i tematy wykładów, potem odnotowywała ich przebieg. Wedle sporządzonego potem podsumowania na temat działalności Burka: „Podczas wykładów występował zawsze z ostrą i tendencyjną krytyką, skierowaną przeciwko sytuacji w polskiej kulturze i literaturze. Ponadto ujawnił swój wrogi stosunek do całego dorobku kultury PRL, która wyrosła na gruncie ideologii marksistowskiej. (…) figurant oparł prowadzone przez siebie prelekcje na własnym dorobku literackim, a także na twórczości swoich przyjaciół: Jerzego Andrzejewskiego, Stanisława Barańczaka, Czesława Miłosza”.

Za którymś razem Burek został aresztowany, kluczył wtedy i odmawiał składania wyjaśnień. Potem władze zmieniły taktykę. Na wykłady nasyłano „aktyw” SZSP i ZSMP, który agresywnym i prowokacyjnym zachowaniem usiłował przerywać zajęcia. Z samym Burkiem funkcjonariusze usiłowali wówczas prowadzić „dialog operacyjny”, jednak ten zdecydowanie odmawiał. W zamian esbecy odpłacali się mu „neutralizowaniem figuranta poprzez stosowanie kombinacji operacyjnych mających na celu wyrządzenie mu różnych dolegliwości (finansowych, zawodowych itp.)” oraz blokowaniem kariery naukowej i publikacji. Jeden z kolejnych oficerów prowadzących sprawę Burka, por. Edward Belka, podsumował potem, że wszystkie wspomniane działania „nie przyniosły żadnych rezultatów”.

Kiedy w sierpniu 1980 r. zaczął się „karnawał wolności”, Tomasz Burek był współzałożycielem NSZZ Pracowników Nauki, Techniki i Oświaty. Związek ten wszedł potem w skład „Solidarności”. Ale sam pisarz nie był typem politycznego działacza, swą aktywność ograniczał głównie do prelekcji i wykładów naukowych. Wygłaszał je w Związku Literatów Polskich, na Uniwersytecie Warszawskim, w szkołach, fabrykach, klubach studenckich. Służba Bezpieczeństwa uważnie gromadziła wszystkie na ten temat informacje. „Sławek” (kontakt operacyjny) doniósł na przykład o przemówieniu wygłoszonym przez Burka w październiku 1980 r. w kawiarni ZLP: „Socjalizm jako formę ustroju należy całkowicie zmienić, gdyż w obecnej formie żaden proces odnowy nie jest w stanie poprawić sytuacji trwale. Co kilka lat będą się powtarzać kryzysy. Stan literatury powojennej jest tragiczny. Przez 35 lat Polski Ludowej literatura nie wydźwignęła się z kryzysu”.

Burek wskazywał, że w czasach PRL wydano tylko kilka naprawdę wartościowych książek. Wśród nich wymieniał „Małą Apokalipsę” Tadeusza Konwickiego, „Miazgę” Jerzego Andrzejewskiego i „Nierzeczywistość” Kazimierza Brandysa. Wyraźnie pokreślił, że ukazały się one nielegalnie, w oficynie wydawniczej „Nowa”.

W grudniu 1980 r. Burek, jako osoba jednoznacznie kojarzona z literaturą niezależną i „Solidarnością”, wszedł w skład Zarządu Głównego ZLP. Ale po wprowadzeniu stanu wojennego podobni intelektualiści i pisarze zostali znów wypchnięci z oficjalnego życia publicznego. Burek spotykał się z przyjaciółmi w kawiarni Związku na Krakowskim Przedmieściu, o czym SB doniósł agent „Orłowski”.

Generalnie jednak prowadzący jego sprawę funkcjonariusze uznali, że pisarz zaprzestał „wrogiej” działalności: „Wydział III KSMO uzyskał informację, z której wynika, że Tomasz Burek nie wykazuje aktualnie zaangażowania w jakąkolwiek działalność polityczną. Na terenie Instytutu Badań Literackich PAN unika rozmów dotyczących aktualnej sytuacji politycznej, nie ujawniając jednocześnie własnej oceny zmian zachodzących na arenie politycznej”.

Sprawę o kryptonimie „Bór” przekwalifikowano na Kwestionariusz Ewidencyjny, co w konsekwencji oznaczało zdecydowane ograniczenie aktywności SB. Ale wkrótce potem, w styczniu 1983 r. do teczek pisarza wpłynęły informacje świadczące o tym, że wcale nie zaprzestał on „negatywnej” działalności. Przynajmniej takie zdanie w tej sprawie miała specjalna jednostka powołana w 1982 r. do zwalczania zorganizowanej opozycji – Biuro Studiów MSW. Jego funkcjonariusze prawdopodobnie wiedzieli, że pisarz wraz z Jackiem Bocheńskim, Martą Fik i Kazimierzem Orłosiem zaangażował się w organizację konspiracyjnego pisma „Nowy Zapis”. Mieli też informacje o wsparciu udzielanym przez Burka nielegalnym inicjatywom wydawniczym i o kontaktach z ukrywającymi się członkami podziemia oraz księdzem Jerzym Popiełuszką. Od tej pory pisarz był rozpracowywany jednocześnie przez dwie jednostki Służby Bezpieczeństwa – oficjalnie przez Wydział III Komendy Stołecznej MO, a zdecydowanie bardziej wnikliwie przez elitarne Biuro Studiów MSW. Dokumenty tej drugiej jednostki zostały jednak zniszczone niemal w stu procentach. Ze szczątkowych informacji zachowanych w sprawie „Bór” wynika, że pisarzowi założono wtedy podsłuch telefoniczny w pracy i okresowo prowadzono jego obserwację.

Swoją „antysocjalistyczną” postawę Tomasz Burek przejawiał wówczas głównie w Instytucie Badań Literackich Polskiej Akademii Nauk. W 1983 r. on i jego współpracownicy, zainspirowani przez Jana Józefa Lipskiego, świętowali rocznicę Konstytucji 3 maja. Wedle meldunku SB: „do uczestników należeli Andrzej Werner, Tomasz Burek, Michał Głowiński i Piotr Stasiński. W dniu 13 maja 1983 r. materiały dotyczące incydentu z dnia 3 maja przekazano do Wydziału Śledczego KSMO celem dokonania analizy pod kątem pociągnięcia do odpowiedzialności karnej między innymi figuranta niniejszej sprawy – Tomasza Burka”.

Pisarzowi sprawy karnej ostatecznie nie wytoczono, ale rozmaite szykany i dokuczliwości trwały. Służba Bezpieczeństwa cały czas uważała go bowiem za wroga systemu i osobę zupełnie niepoprawną. W jednym z ostatnich opracowań dotyczących pisarza funkcjonariusz KSMO pisał: „Prowadzone rozmowy profilaktyczno-ostrzegawcze z w/wym. nie odniosły oczekiwanych rezultatów. W/wym. nadal nie ukrywa swoich negatywnych poglądów politycznych. Jest organizatorem wielu akcji o charakterze antysocjalistycznym na terenie Instytutu Badań Literackich PAN. W ostatnim okresie w/wym. podpisał petycję w sprawie przyjęcia do pracy w IBL PAN Jana Józefa Lipskiego oraz uchylenia decyzji o zwolnieniu z pracy w Instytucie Historii PAN Bronisława Geremka”.

W końcu 1985 roku Burek otrzymał polecenie stawienia się w Instytucie Badań Literackich PAN w celu weryfikacji jego zawodowych dokonań. Jednak przed komisją się nie stawił, wysyłając do dyrektora IBL list: „Panie Profesorze, nie potrafię poddać się tym razem biurokratycznemu (mówiąc oględnie) upupieniu. Lubię Gombrowicza, ale w innym wydaniu. Zechce mnie Pan łaskawie zrozumieć i nie tracić czasu w najbliższy czwartek o godz. 17.00 na próżne czekanie. Z poważaniem Tomasz Burek”.

Dyrektor Instytutu Witold Nawrocki uznał treść listu za obraźliwą i wyrzucił niepokornego pisarza z pracy. Wymówienie Burek otrzymał 13 grudnia 1985 roku, w czwartą rocznicę wprowadzenia stanu wojennego. Służba Bezpieczeństwa triumfowała. W analizie sprawy o kryptonimie „Bór” starszy inspektor Wydziału III Stołecznego Urzędu Spraw Wewnętrznych kpt. M. Marszał napisał: „Analizując powyższe materiały, należy stwierdzić, że wszczęcie sprawy było zasadne. Jej prowadzenie dało obraz o działalności figuranta oraz jego powiązaniach z opozycją. Stosując takie środki jak „W” [perlustracja korespondencji] zastrzeżenia wyjazdów za granicę, kontrola operacyjna poprzez TW, rozmowy profilaktyczno-ostrzegawcze, inspirowanie do rozmów prowadzonych przez dyrekcję Instytutu z figurantem, doprowadzono do wyeliminowania go z działalności antysocjalistycznej”.

Pod wieloma względami dla Tomasza Burka musiały wówczas nastać trochę gorsze czasy. Ale trwał i pisał dalej. Zapewne nie spodziewał się, że wolna Polska przyjdzie już za cztery lata.

Tomasz Burek został zwolniony z pracy w Instytucie Badań Literackich 13 grudnia 1985 roku, w czwartą rocznicę stanu wojennego

Agent „Olcha”: „Recenzja T. Burka z książki Słonimskiego nobilituje jego postawę polemisty i opluskwiacza społeczeństwa socjalistycznego”

Ur. 1938 r., krytyk i historyk literatury związany z Instytutem Badań Literackich PAN. Od 1976 r. działał w opozycji demokratycznej – m.in. współzakładał Towarzystwo Kursów Naukowych, należał do redakcji kwartalnika „Zapis”, w stanie wojennym publikował w drugim obiegu. Po 1989 r. zakładał Stowarzyszenie Pisarzy Polskich, przez krótki czas należał do Porozumienia Centrum. Mieszka w Podkowie Leśnej pod Warszawą, działa w powołanym przez tamtejszą społeczność Stowarzyszeniu Ogród Sztuk i Nauk.

Plus Minus
Podcast „Posłuchaj Plus Minus”: AI. Czy Europa ma problem z konkurencyjnością?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Plus Minus
„Psy gończe”: Dużo gadania, mało emocji
Plus Minus
„Miasta marzeń”: Metropolia pełna kafelków
Plus Minus
„Kochany, najukochańszy”: Miłość nie potrzebuje odpowiedzi
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Plus Minus
„Masz się łasić. Mobbing w Polsce”: Mobbing narodowy