Rodzina Tadeusza Walendowskiego pochodziła ze Lwowa. W 1946 r. Edmund i Maria Walendowscy repatriowali się wraz z dwuletnim synkiem Tadeuszem i osiedli w Łodzi. Tadeusz skończył tu liceum, a w 1962 r. zaczął studia na Wydziale Socjologii Uniwersytetu Łódzkiego. Już wtedy był zdecydowanym antykomunistą. Wedle notatki funkcjonariusza Służby Bezpieczeństwa: „głosił (…) teorię o nowym modelu państwa opartego przede wszystkim na naukowcach, którzy w niedalekiej przyszłości obejmą władzę. (…) Zgodnie z tą teorią Walendowski uważał, że z chwilą zdobycia władzy należy bezwzględnie rozliczyć się z aparatem ucisku MO i SB”.
W marcu 1967 r. łódzka SB założyła Walendowskiemu kwestionariusz ewidencyjny (KE) prowadzony do sierpnia 1976 r. Powodem rozpoczęcia sprawy były głoszone przez niego poglądy polityczne oraz założenie – wspólnie z m.in. Andrzejem Kościukiem i Henrykiem Hagarkiewiczem – kręgu dyskusyjnego o nazwie Pierścień: „W ramach spotkań organizowanych na terenie uczelni – pisali funkcjonariusze SB –w mieszkaniach prywatnych oraz kawiarniach dyskutowano kontrowersyjne tematy polityczne z pozycji krytyki, względnie negacji ustroju socjalistycznego”. Walendowski był wówczas śledzony, kontrolowano też jego korespondencję.
W końcu 1976 r. u Walendowskich odbyło się spotkanie ze Stanisławem Barańczakiem. To był początek Salonu Niezależnej Kultury. W latach 1976 – 1978 odbyło się w nim około 30 spotkań
W jego rozpracowanie zaangażowano też kilkunastu agentów. SB notowała wszelkie „negatywne” inicjatywy i wypowiedzi Walendowskiego, ale także jego przyjaciół. Pod datą 4 listopada 1967 r. funkcjonariusze SB zanotowali: „Walendowski nadal mówił o faszyzacji życia w Polsce i braku wolności słowa. Stwierdził, że gdyby taka wolność istniała, to on założyłby pismo, a tymczasem, jak stwierdził – do wydrukowania zwykłego zaproszenia na ślub potrzebna jest zgoda Urzędu Cenzury”.
Oprócz spotkań w ramach Pierścienia w 1967 r. Walendowski wystąpił z inicjatywą wniesienia do Sejmu PRL petycji w sprawie zniesienia kary śmierci. Pod napisanym przez siebie dokumentem zebrał 120 podpisów. Także i ta inicjatywna nie przypadła do gustu jego „opiekunom”: „Dokument ten zawierał jakieś mętne wywody humanistyczne, a argumentacja, jakiej używał, była wybitnie nielogiczna i na bardzo niskim poziomie”.