Mezalians pokoleń

Dlaczego rewolta ’68 na Zachodzie ma niewiele wspólnego z Marcem ’68 w Polsce

Publikacja: 12.04.2008 04:25

Mezalians pokoleń

Foto: Reporter

Red

W tym roku Niemcy, Francja i inne zachodnioeuropejskie kraje świętują jubileusz 40-lecia rewolty ’68. Rocznicy towarzyszą liczne publikacje książkowe, programy telewizyjne i radiowe, w których do głosu dochodzą głównie uczestnicy ówczesnych wydarzeń, często zajmujący od dawna wpływowe posady w życiu społecznym i politycznym.

Niezmordowanie przekazują opinii publicznej kolejną wersję swoich złotych lat młodości naznaczonych rewolucją. Nierzadko ludzie pokolenia ’68, jak chociażby Daniel Cohn-Bendit, szukają legitymizacji swoich dawnych przekonań, bratając się z uczestnikami polskiego Marca ’68 i praskiej wiosny na zasadzie: my także byliśmy za wolnością, my także byliśmy antykomunistami i dzielnymi rewolucjonistami.

Dzisiejszy alians uczestników wydarzeń ’68 na Zachodzie i w Polsce to oczywisty mezalians. Daniel Cohn-Bendit dał się poznać jako podrzędny polityk, ale niewątpliwie genialny agitator i propagandysta.

W sytuacji, w której francuska Partia Zielonych straciła do niego cierpliwość, a niemiecka Partia Zielonych powoli zaczyna mieć go dość, nie dziwi, że ten 63-latek, wieczny rewolucjonista, który nigdy nie nauczył się żadnego zawodu, szuka dziś w Polsce nowego obszaru działania.

Mówi o wolności, sprawiedliwości, liberalizmie i oczekuje wdzięczności lub być może intratnej posady doradcy. Opowiada Polakom o wydarzeniach na Zachodzie, których ci z wiadomych powodów nie mogli naocznie śledzić, w sposób nierzetelny.

Tymczasem rzeczywistość roku 1968 na Zachodzie była zgoła inna. Zaledwie kilka lat po zakończeniu drugiej wojny światowej produkcja przemysłowa w RFN była wyższa niż przed wojną. Produkcyjność rosła, czas pracy był krótszy, a sieć socjalna coraz bardziej szczelna. Wysokie płace, samochód, urlop nad Morzem Śródziemnym – oto obraz życia społeczeństwa zachodnioniemieckiego lat 60., nie wyłączając klasy robotniczej, która stawała się coraz bardziej odporna na hasła komunistyczne i socjalistyczne obietnice.

Marka zachodnioniemiecka była jedną z najtwardszych walut świata. Przed młodymi ludźmi, a szczególnie studentami, rysowały się dobre perspektywy zawodowe. Blue jeans i rock and roll zalały Europę. Dorastała pierwsza generacja młodzieży dysponująca własnym kieszonkowym, przed którą cały świat stał otworem. Zachód przechodził okres rozkwitu.

Kontrast, jaki w 1968 roku był między życiem przeciętnego studenta w Polsce a dniem codziennym ich rówieśników w Paryżu, Hamburgu czy Nowym Jorku, nie mógł być bardziej rażący. Państwo prawa, wolność i warunki gospodarcze pozwalające korzystać z tej wolności – oto rzeczywistość zachodnia przyprawiona pigułką antykoncepcyjną, mieszkaniem, używanym samochodem otrzymanym nierzadko w prezencie od ojca i licznymi pracami dorywczymi pozwalającymi dodatkowo nabić studencką kieszeń. Zachodnie społeczeństwa w wyniku wymiany pokoleniowej i masowego dobrobytu stawały się w sposób naturalny coraz bardziej liberalne i otwarte.

Wtedy to, w połowie lat 60., w samym środku pozytywnego przełomu kulturalno-społecznego w Republice Federalnej, stało się coś niepojętego. Środowisko kilku studentów skupionych wokół Rudiego Dutschkego i Daniela Cohn-Bendita wraz z nieliczną grupką młodych intelektualistów na czele z pisarzem Hansem Magnusem Enzensbergerem oraz redaktorami lewicowego pisma „Konkret” wprowadziło na uniwersytety i do mediów portrety Mao Tse-tunga i hasła rewolucji kulturalnej. Ten proces przebiegał bodaj najgwałtowniej w RFN. Ale także we Francji, USA i we Włoszech powoływano do życia grupy gloryfikujące nowy komunizm. Powstała Nowa Lewica, którą, dystansując się od Marksa i Stalina, ślepo zwróciła się w stronę Mao, nowego wodza świata komunistycznego.

28-letni wówczas Rudi Dutschke stawał niczym mesjasz przed kamerami i mikrofonami udostępnianymi mu przez żądny sensacji lewicowo-liberalny establishment i cytując dosłownie Mao, głosił konieczność zniszczenia całego zachodniego systemu na drodze rewolucji. Zbuntowani studenci proklamowali pełną przemocy walkę przeciw „gównianemu konsumpcjonizmowi”, jak zwykli mawiać. Postanowili walczyć akurat tam, gdzie ludziom żyło się dobrze. Podpalano domy towarowe, aby nie wpaść samemu w szpony luksusu i konsumpcji. Na pytania o nowy porządek świata Dutschke nie potrafił udzielić zadowalającej odpowiedzi. Twierdził jedynie, że wszystko, co powstanie po radykalnym zniszczeniu Zachodu, będzie lepsze od tego, co realnie istnieje.

Głosząc podobne brednie, ówcześni przywódcy studenccy zyskali niezwykłą popularność. Lewicowo-radykalny establishment, który sam dorobił się majątku w wyniku cudu gospodarczego, jawnie konkurował o względy luksusowych rewolucjonistów. Wydawnictwa płaciły im ogromne zaliczki za książki, które najczęściej były pisane przez innych ludzi, i nie nadawały się do czytania.

Zachodnie pokolenie ’68, zafascynowane chińską rewolucją kulturalną, popadło w destrukcyjne szaleństwo. Do niedawna jeszcze grzeczni uczniowie i studenci zarażali się nagle wirusem 1968 roku i ślepo upatrywali całego zła tego świata w państwie, społeczeństwie, nawet rodzinie, chcąc je wyrwać z korzeniami.

Uczestnicy pokolenia ’68 twierdzą dziś, że 20 lat po zakończeniu wojny chcieli dzielnie zwalczać nazistów. Jest to historyczne kłamstwo, swoisty trik, który ówcześni rewolucjoniści opracowali później na własne potrzeby. Dzięki temu wybiegowi chcieli puścić w niepamięć fascynację Mao i usankcjonować swój bunt. Ci sami ludzie twierdzą dziś, że zawsze byli antykomunistami, ponieważ wytykali błędy Stalina, gułagi, rewizjonizm i biurokrację Związku Sowieckiego. Nie zmienia to jednak bardzo niewygodnego faktu, że ich idol Mao był ukoronowaniem komunistycznego terroru.

Mimo kultu Mao i klasy robotniczej pokolenie ’68 ani myślało rezygnować z luksusu, który oferował im Zachód. Rewolucja i establishment szybko znalazły wspólny język. Domorośli rewolucjoniści wykreowali swoistą modę na postawę lewicowo-radykalną. Świadczyła ona nie tylko o znajomości trendów, ale także pozwalała dorobić się pieniędzy i sławy.

Wydawcy pisma „Konkret” Klaus Rainer Röhl i Ulrike Meinhof już w 1968 roku mogli sobie pozwolić na zakup czerwonego porsche, mercedesa oraz willi w Hamburgu. Także ówcześni studenci dysponowali własnymi samochodami, którymi masowo zjeżdżali na demonstracje. Rudi Dutschke był sponsorowany przez multimilionera Giangiacomo Feltrinellego, którego socjalistyczne przekonania kazały mu być na ty ze swoim prywatnym szoferem. Wydawca m.in. „Die Zeit” i „Sterna” Gerd Bucerius, który mieszkał w szwajcarskim Tessin i przylatywał w każdy poniedziałek swoim prywatnym odrzutowcem do Hamburga, finansował tzw. Klub Republikański, miejsce spotkań bojowych anarchistów i późniejszych terrorystów RAF. Frakcja Czerwonej Armii, znana także jako Grupa Baader-Meinhof, w ramach walki zbrojnej kradła z czystego snobizmu jedynie samochody marki BMW, które z tego powodu zostały przemianowane na Baader-Meinhof-Wagen. W 1972 roku tzw. top terrorystka RAF Gudrun Ensslin została aresztowana w hamburskim butiku Linette, jednym z najdroższych w całych Niemczech. Inny czołowy terrorysta Andreas Baader przywłaszczył sobie jedwabne koszule pewnego pisarza, który go ukrywał w swoim domu. Od tego czasu obowiązkiem każdego rewolucjonisty stało się noszenie drogich, markowych koszul.

Lewicowy wydawca i krytyk literacki Fritz J. Raddatz, który publikował w Rowohlt-Verlag książki przywódców rewolty, przyznał w wywiadzie ze mną, że poprzedzał swój udział w protestach ulicznych wizytą w barze pełnego przepychu hotelu Vier Jahreszeiten. Wzmacniał się szklaneczką krwawej Mary, a następnie w trenczu na podszewce z norek ruszał na demonstrację. Przy szlachetnych trunkach śpiewano pieśni rewolucyjne i rozprawiano o komunizmie, którego większość nawet nie doświadczyła w realnie istniejących krajach komunistycznych.

Cohn-Bendit i Joschka Fischer walczyli o wywłaszczenia i zajmowali odważnie cudze mieszkania we Frankfurcie. Po trudach rewolucyjnego życia Cohn-Bendit zwykł wypoczywać we własnym paryskim mieszkaniu lub w kurortach narciarskich. Frankfurccy spontis pod wodzą dzielnego dynamitarda Fischera i jego Proletariackiej Unii Terroru i Zniszczenia co kilka tygodni plądrowali delikatesy Plöger przy Zeilu, wytwornej ulicy Frankfurtu, aby co i raz raczyć się homarem, kawiorem i szampanem.

Uczestnicy pokolenia ’68 upodobali sobie życie na koszt zachodnich społeczeństw. Dziesięć lat po protestach i aktach przemocy zaczęli masowo obejmować posady państwowe. Zostali urzędnikami, sędziami, politykami, ludźmi kultury i mediów. Do dziś trzymają się kurczowo stołków i żyjąc w turbokapitalizmie, pobierają najwyższe pensje.

Stracili poczucie rzeczywistości, o czym najlepiej świadczy ich postrzeganie samych siebie i swojego buntu sprzed 40 lat. Pozytywne procesy, które zaszły w tym czasie w Republice Federalnej, a których niestety nie jest zbyt wiele, nie są zasługą ideologów spod znaku ’68, a nastąpiły mimo ich katastrofalnej rewolty. Tymczasem bilans strat jest ogromny: od rozpowszechnienia narkotyków jako środka poszerzającego świadomość poprzez zniszczenie dobrze funkcjonującego systemu edukacji aż po życie licznych grup społecznych na koszt państwa.

Ideolodzy ’68 z hasłami sex, drugs and rock and roll na ustach kreowali się przez 40 lat na awangardę i rościli sobie prawo do pouczania innych. Nawet w czasie, gdy to oni sprawowali władzę, pod rządami Gerharda Schrödera i Joschki Fischera odgrywali jednocześnie rolę odważnej opozycji.

Tzw. rewolucja seksualna, która w rzeczywistości była zainicjowana na długo przed 1968 rokiem, przyniosła jedynie frustrację, stres i samotność. Pokolenie ’68 pragnęło rozwiązać własne problemy z orgazmem, a faktycznie wystraszyło swoim gadaniem o seksie jedynie starszych ludzi. W zaraniu ruchu ’68 były teorie wywłaszczeniowe i myśli o rewolucji światowej. Jego uczestnicy byli gorącymi wrogami Izraela i zwolennikami RAF. Byli i pozostają sektą kameleonów rzucających się na każdy nowy trend. Młodszym pokoleniom wmawiają niezgodnie z prawdą, że nigdy nie traktowali poważnie Mao, dystansowali się od przemocy, nie propagowali pedofilii mimo zachowań Cohn-Bendita i Zielonych. ’68 to niebezpieczna mieszanka, której nie da się tak po prostu odstawić na półkę.

Polska młodzież Marca ’68 pragnęła uwolnić się z kajdan komunistycznej dyktatury. Zachodnia młodzież ’68 chciała zniszczyć tamtejszy system, nierzadko przy pomocy Stasi czy innego wsparcia ze Wschodu, czemu dziś próbuje się przeczyć. Uczestnicy rewolty ’68 posługiwali się zatem aparatem represji, który ówcześni młodzi Polacy próbowali uczłowieczyć i oswoić.

Co mogą zaoferować Polsce starzy zachodni wyjadacze ruchu ’68 w dziedzinie polityki, kultury, gospodarki? Nic oprócz medialnego hałasu i wielkich haseł. Tylko tego można dziś oczekiwać od posiwiałych uczestników rewolty ’68. A może i to za dużo. Pozostaje pytanie, czego oczekują od Cohn-Bendita uczestnicy polskiego Marca ’68; być może korepetycji z agitacji i propagandy lub nieco zachodniego splendoru.

ur. w 1962 r. w Hamburgu. Jej matka Ulrike Meinhof działała w terrorystycznej Frakcji Czerwonej Armii (RAF), skazana na dożywocie w maju 1976 r. powiesiła się w swojej celi. Bettina dorastała u ojca, wydawcy tygodnika „Konkret”, studiowała historię i germanistykę. Od 1986 r. pracuje jako dziennikarka. Opublikowała kilka krytycznych książek na temat generacji ’68 i niemieckiej lewicy. W 2001 r. wywołała skandal biografią ówczesnego ministra spraw zagranicznych i byłego działacza ruchu ’68 Joschki Fischera, w której oskarża go nie tylko o sympatie dla terrorystów, ale również o ich aktywne wspieranie. W Polsce ukazała się jej książka „Zabawa w komunizm”.

tłum. Ewa Stefańska

W tym roku Niemcy, Francja i inne zachodnioeuropejskie kraje świętują jubileusz 40-lecia rewolty ’68. Rocznicy towarzyszą liczne publikacje książkowe, programy telewizyjne i radiowe, w których do głosu dochodzą głównie uczestnicy ówczesnych wydarzeń, często zajmujący od dawna wpływowe posady w życiu społecznym i politycznym.

Niezmordowanie przekazują opinii publicznej kolejną wersję swoich złotych lat młodości naznaczonych rewolucją. Nierzadko ludzie pokolenia ’68, jak chociażby Daniel Cohn-Bendit, szukają legitymizacji swoich dawnych przekonań, bratając się z uczestnikami polskiego Marca ’68 i praskiej wiosny na zasadzie: my także byliśmy za wolnością, my także byliśmy antykomunistami i dzielnymi rewolucjonistami.

Pozostało 94% artykułu
Plus Minus
Podcast „Posłuchaj Plus Minus”: AI. Czy Europa ma problem z konkurencyjnością?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Plus Minus
„Psy gończe”: Dużo gadania, mało emocji
Plus Minus
„Miasta marzeń”: Metropolia pełna kafelków
Plus Minus
„Kochany, najukochańszy”: Miłość nie potrzebuje odpowiedzi
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Plus Minus
„Masz się łasić. Mobbing w Polsce”: Mobbing narodowy