Czar aliansu czarnych orłów

Rosja Putina lubi nawiązywać do carskiego przepychu. Dzięki otwartej niedawno w Berlinie wystawie widać, z jaką siłą fascynował on Prusaków

Aktualizacja: 12.04.2008 08:32 Publikacja: 12.04.2008 04:44

Czar aliansu czarnych orłów

Foto: Archiwum

„Władza i przyjaźń. Berlin i Sankt Petersburg w latach 1800 – 1860” – tak brzmi tytuł wielkiej wystawy pod patronatem szefa dyplomacji Niemiec Franka-Waltera Steinmeiera. Zorganizowała ją fundacja powołana w 1998 roku do opieki nad pomnikami pruskiej kultury, podległa władzom federalnym oraz landowi Brandenburgii. Petersburski Ermitaż i muzeum pałacowe w Peterhofie szczodrą ręką użyczyły eksponatów na wystawę, uznając ją za demonstrację specjalnych relacji niemiecko-rosyjskich. Jednym ze sponsorów jest Gazprom.Dzisiejsze relacje Moskwy i Berlina zyskują więc historyczną nobilitację sięgającą czasów carów i królów Prus. Pasuje to do klimatu, jaki zapoczątkował kanclerz Gerhard Schröder i który utrzymuje się, choć w nieco osłabionej formie, pod rządami Angeli Merkel. Trudno nie postrzegać wystawy jako przypomnienia aliansu czarnych orłów w epoce bałtyckiej rury.

Na wystawie starannie pomija się fakt, że sojusz ten zbudowany był na rozbiorach Polski i późniejszej trosce, by dławić polski ruch niepodległościowy oraz kolejne nasze powstania. Cofnął on także Niemcy w historycznym rozwoju, blokując na długo zwrot ku parlamentaryzmowi i ku zjednoczeniu, chociażby w roku 1848.

Ale jednocześnie była to epoka pełna imperialnego przepychu i artystycznego rozkwitu, co chętnie ukazują autorzy wystawy. Rehabilitują epokę Świętego Przymierza, pokazując jej kapiące od złota zabytki.

Pochylmy się nad staroświeckimi sztychami. Tymi scenami z mitologii przyjaźni prusko-rosyjskiej ubarwione były w XIX wieku niemieckie podręczniki. Oto listopad 1805 roku: król pruski Fryderyk Wilhelm III składa w Poczdamie romantyczną przysięgę wieczystej przyjaźni carowi Aleksandrowi I u trumny Fryderyka Wielkiego. Uściskowi dłoni obu władców patronuje heroina ówczesnej epoki, królowa Luiza Pruska. To na cześć władcy Rosji nazwano wtedy Alexanderplatz – do dziś jedno z najbardziej znanych miejsc Berlina.

Nieco dalej obraz ukazujący Napoleona, Aleksandra, króla Prus i Luizę w Tylży. To tu w 1807 roku pod urokiem pruskiej królowej i wskutek nalegań cara Napoleon zgodził się nie dobijać Prus po pogromie armii pod Jeną i Auerstedt.

I kolejny obrazek, od jakiego niegdyś kręciła się łza w oku każdemu patriotycznemu Prusakowi. Konwencja w Taurogach w grudniu 1812 r., w ramach której pruska armia dotąd stojąca u boku Napoleona zmienia front i sprzymierza się z Rosją przeciw „korsykańskiemu potworowi”. Dla niemieckich narodowców był to początek narodowego odrodzenia i pruskiej misji odrodzenia ojczyzny.

W litewskim młynie koło Taurogów politycznego targu z obu stron dobijali Niemcy. Po stronie pruskiej był to generał Ludwik graf Yorck von Wartenburg, który za partnera ze strony rosyjskiej miał kurlandzkiego Niemca w służbie cara, generała Johanna Karla grafa Diebitscha, lepiej znanego nam jako Iwan Dybicz.

Na wystawie nietrudno dostrzec, jak naturalnym łącznikiem między Berlinem a Petersburgiem była niemiecka szlachta bałtycka, która na przełomie XVIII i XIX wieku zdominowała rosyjski korpus oficerski i urzędniczy.Pamiętam, jak kiedyś zwiedzałem w petersburskim Pałacu Zimowym galerię 312 portretów generałów armii rosyjskiej walczących w wojnie z Napoleonem 1812 roku.

Nazwiska von Benckendorffów, Manteufflów, Osten-Sachenów, Pahlenów, Sieversów, Tollów licznie naznaczały ten poczet carskich dowódców. To najlepiej pokazuje, jak bardzo carowie ufali rodom wywodzącym swoją genezę z krzyżackich podbojów Łotwy i Estonii w XIII wieku.

W bitwie pod Lipskiem w 1813 roku i w kampanii 1814 – 1815 rodzinne koneksje bardzo wzmacniały braterstwo broni. Generałowie rosyjscy i pruscy ramię w ramię zepchnęli Wielką Armię Napoleona na zachód i wspólnie zdobywali Paryż. A już po kongresie wiedeńskim i zawarciu sojuszu stali się entuzjastycznymi strażnikami Świętego Przymierza, jakie zawarli car Rosji, król Prus i cesarz Austrii.

W myśl idei obrony europejskiego ładu Rosjanie i Prusacy razem tłumili też powstanie listopadowe, co wspomniany już Dybicz przypłacił śmiercią na cholerę podczas walk pod Pułtuskiem w czerwcu 1831 roku.

I jeszcze jedna mało znana Polakom tradycja. Mieszkańcy Kalisza zapewne nie podejrzewają, że ich miasto w historiografii niemieckiej i rosyjskiej jest symbolem przyjaźni obu państw. Tu 28 lutego 1813 roku zawarto tym razem już oficjalnie sojusz przeciw Napoleonowi i tu dla uczczenia tamtego wydarzenia w 1835 roku odbyły się wielkie manewry obu armii. Cała sala na berlińskiej wystawie poświęcona jest obrazom i efektownym okolicznościowym wazom z berlińskiej Królewskiej Manufaktury Porcelany uwieczniającym te parodniowe uroczystości z udziałem Mikołaja i Fryderyka Wilhelma III. Za czasów carskich Kalisz „uszczęśliwiono” nawet pomnikiem ku pamięci sojuszu dwóch czarnych orłów, ale już w 1918 roku kaliszanie zadbali, by nie pozostał po nim najmniejszy ślad.

Miłość w cieniu tronu

Piękny jak Apollo, wysmukły olbrzym w złocistym hełmie na głowie” – tak Mikołaja I opisywał Stanisław Cat-Mackiewicz. Tylko on jeden, urodzony w stolicy nad Newą i zakochany w rosyjskim XIX wieku potrafił w polskiej literaturze odsunąć od siebie mickiewiczowskie wspomnienia „cara jak Bóg silnego, jak szatan złośliwego”. Mackiewicz przybliżył Polakom poczucie imperialnej mocy, jakie Rosjanie wiązali z tą postacią. Że i Prusakom odwiedzającym carski dwór udzielała się ta fascynacja, widać bardzo dobrze na berlińskiej wystawie.

Romans Mikołaja i pruskiej księżniczki Charlotty, których związek scementował zbliżenie Hohenzollernów i Romanowów, to kolejny, tym razem niezwykle romantyczny rozdział pruskiej legendy. Już w 1809 roku królowa Luiza i Maria Fiodorowna, żona Aleksandra I, miały planować wyswatanie 11-letniej wówczas Charlotty pruskiej i 13-letniego następcy tronu Mikołaja Pawłowicza. Po zwycięstwie nad Napoleonem i powstaniu świętego aliansu ślub następcy tronu Rosji z córką króla Prus stał się wręcz wymogiem racji stanu.

Młodzi spotkali się po raz pierwszy w marcu 1814 roku i Charlotta miała ponoć od razu zakochać się miała bez pamięci w przyszłym mężu. Na oficjalne zaręczyny młodej pary Fryderyk Wilhelm III wybrał datę 4 listopada 1815 roku – dziesiątą rocznicę przysięgi nad trumną Fryderyka Wielkiego. Dwa miesiące później prawosławny spowiednik cara Aleksandra przybył nad Szprewę, aby wprowadzić Charlottę w tajniki prawosławia. Dworscy pastorzy uspokajali sumienie młodziutkiej księżniczki, że zmiana wiary jest niezbędna wobec wymogów pruskiej racji stanu. Po prawosławnym chrzcie przyszła carowa przybrała nowe imię Aleksandry Fiodorownej i po cerkiewnym ślubie z Mikołajem stała się gorącą wyznawczynią Ortodoksji. Przepych i mistyka prawosławia zauroczyła nawet jej ojca, króla Prus, który w czasie wizyt w Rosji kazał kupować dla siebie drogocenne ikony.Aleksandra urodziła Mikołajowi siedmioro dzieci – czterech synów i trzy córki, na czele z późniejszym carem Aleksandrem II.

Jej artystycznym przewodnikiem i nauczycielem języka rosyjskiego był Wasyli Żukowski – poeta i pisarz, który spopularyzował w Rosji niemiecki romantyzm, i pod którego inspiracją wyłonił się w Rosji ruch słowianofilski.

Na wystawie przypomniano dwa bajeczne wręcz widowiska, jakie na dworze pruskim zorganizowano ku czci Mikołaja i Charlotty-Aleksandry. Pierwszy show urządzono w 1821 roku z okazji wizyty młodej pary. Zatytułowano go Lolla Rookh, od imienia księżniczki perskiej – Tulipanowego Policzka – bohaterki orientalnego romansu Irlandczyka Thomasa Moore'a, który robił wówczas furorę w Europie. Na czas festiwalu rezydencja Hohenzollernów przybrała kostium perskiego pałacu. Charlotta występowała w roli tytułowej księżniczki, a Mikołaj odgrywał księcia Alirisa w lśniącym od diamentów stroju. Sam wielki architekt dworu Karl Friedrich Schinkel reżyserował żywe obrazy, a orientalny przepych oczarował przybyszów z zaprzyjaźnionych dworów.

Osiem lat później, z okazji kolejnej wizyty Aleksandry w Poczdamie, pruski pałac przybrał kostium średniowiecznego zamku z rycerskim turniejem ku czci Białej Róży – tak nazywano niegdyś w rodzinie Fryderyka Wilhelma III obecną carową, która obchodziła właśnie 31. urodziny. Na wystawie pokazano projekty rycerskich strojów dla wszystkich zaproszonych władców księstw i plany konnych karuzeli – skomplikowanych układów choreograficznych grup jeźdźców. Konne banderie z krain, które włączano w ciągu wieków pod władanie Hohenzollernów, miały symbolizować wzrost potęgi Prus dzięki sukcesjom, mariażom i militarnym podbojom. Całość wieńczył kostiumowy bal w fantastycznej sali o kształcie muszli w poczdamskim Neues Palais.

Ta zabawa w odtwarzanie świata średniowiecza kosztowała krocie, ale zasłynęła w całej ówczesnej Europie. Dwór Hohenzollernów, traktowany dotąd z respektem jedynie z racji wojennych sukcesów Fryderyka Wielkiego, zyskiwał wówczas opinie miejsca stylowego i bardzo en vogue.W tym samym czasie na Śląsku dochodziło do pierwszych głodowych buntów tkaczy. W Poczdamie nikt nie zaprzątał sobie głowy takimi drobiazgami.

Rządy Fryderyka Wilhelma III trwały prawie 43 lata. Epoka Aleksandra I – 24 lata, a jego następcy Mikołaja I– aż 30 lat. Ten okres to bujny rozkwit sztuki rosyjskiej i pruskiej. Nie ma sensu odwracać się od wartości artystycznej dzieł twórców, którzy działali między dworami w Berlinie i Petersburgu. Ich bliskie więzy ułatwiały wypożyczanie sobie artystów.

Przykładem jest wspomniany już multitalent Karl Friedrich Schinkel. Ten nadworny architekt Hohenzollernów został zarekomendowany do zaprojektowania neogotyckiej kaplicy w posiadłości Mikołaja w Peterhofie. Kaplica św. Aleksandra Newskiego – patrona zwycięstwa nad Napoleonem – z zewnątrz jeży się pinaklami i łukami neogotyku, ale wnętrze ma zbudowane według wymagań wiary prawosławnej. Inny projekt Schinkla – carska rezydencja w Oriandzie na Krymie, echo greckich fascynacji artysty – nigdy nie został zrealizowany.

Dwór petersburski dawał pole do popisu wielu niemieckim malarzom, na czele z Franzem Kruegerem, który portretował nie tylko cara, ale i całą rodzinę Mikołaja.

Z kolei jeden z najzdolniejszych rzeźbiarzy pruskich Christian Daniel Rauch (Polacy cenią go za rzeźbę Mieszka i Chrobrego w katedrze poznańskiej) uwiecznił w rzeźbie cara Aleksandra I. Wreszcie słynne rzeźby „Poskramiacze koni” Piotra Clodta von Juergensburga jako symbol przyjaźni Rosji i Prus ozdabiały zarówno zamek berliński, jak i petersburski most Aniczkowa.

W czasie wzajemnych wizyt zaprzyjaźnionych rodzin panujących notowano w pamięci osiągnięcia „kuzynów” i starano się je kopiować u siebie. Tak powstał pałac carycy – urodzinowy prezent Mikołaja dla Aleksandry, który nawiązywał do rzymskich łaźni w kompleksie Charlottenhof w Poczdamie.Dla umilenia wizyt członków carskiej rodziny w Berlinie budowano rosyjskie chaty z wyrafinowaną snycerką – zwiastun mody na ludowość, np. w rezydencji Nikolskoje nad jeziorem Wansee. W Poczdamie postawiono kaplicę pod wezwaniem Aleksandra Newskiego autorstwa Wasyla Stasowa w nowym stylu neobizantyjskim.

Cerkiewka ta góruje do dziś nad drewnianą zbudowaną na wzór rosyjskiej wsi – kolonią Aleksandrowka, wybudowaną w 1827 roku przez Fryderyka Wilhelma III dla nadwornych rosyjskich śpiewaków. Byli to jeńcy wojenni z wojny 1812 roku, których potem car Aleksander I podarował swojemu pruskiemu sojusznikowi. Potomkowie rosyjskich śpiewaków żyją w Aleksandrowce do dziś, a ich prawosławna kaplica podlega obecnie moskiewskiemu patriarchatowi jako „pomnik przyjaźni prusko-rosyjskiej”.

Oglądając wspaniale dzieła klasycyzmu i romantyzmu, które powstały w Rosji oraz Prusach w tej epoce, mniej obeznany z historią widz nie dowie się, jak bardzo sojusz rosyjsko-pruski (szczególnie w epoce Mikołaja I) położył się ponurym cieniem despotyzmu na ówczesnej Europie, przynosząc carowi tytuł żandarma Europy.

Ten rys epoki ilustruje jedna tylko niewielka sala pod hasłem „Mikołaj i pokój w Europie”. Zgromadzono tu tylko trzy obrazy – wizerunek wolnościowego powstania dekabrystów w Petersburgu w 1825 roku, obraz Dietricha Montena „Finis Polonaie”, będący pamiątką po fali sympatii Niemców dla Polaków po zdławieniu powstania listopadowego, i wreszcie wielkie płótno uwieczniające uroczystą paradę wojsk carskich w Petersburgu z okazji kapitulacji Warszawy w październiku 1831 roku.Ten drobny ukłon wobec Polski i rosyjskiej tradycji walki z caratem – to niezbyt wiele.

Alians czarnych orłów sparaliżował na dużą część XIX wieku rozwój Europy, Prus i szerzej Niemiec. Według niemieckiego historyka Heinricha Augusta Winklera, który dzieje Niemiec rozpatrywał jako wahnięcia między wschodem i zachodem, epoka sojuszu Fryderyka Wilhelma III z carami Rosji to pchnięcie Prus ku wschodowi.

Junkrzy pruscy zachwyceni byli filozofią władzy Mikołaja I, który uważał, że skoro jako następca tronu nauczył się dowodzić dywizją wojska, dokładnie tak samo może rządzić Rosją i Europą.

Car nie szczędził władcom Prus rad, by kopiowali w jak najszerszym stopniu doświadczenia cesarskiej tajnej kancelarii, czyli poprzedniczki ochrany. Uważając się za strażnika ładu Świętego Przymierza, Rosja utrzymywała sieć agentów i wtrącała się co rusz w sprawy niemieckich państw, żądając polityki twardej ręki wobec demokratów i liberałów. Nieprzypadkowo Karl Ludwig Sand, zabójca agenta carskiego Augusta von Kotzebue, zyskał tak wielką sławę wśród niemieckich wolnościowców.

Gdy chwiejny Fryderyk Wilhelm IV, następca Fryderyka Wilhelma III, w 1848 roku zaakceptował stworzenie ogólnoniemieckiego parlamentu we Frankfurcie nad Menem, Mikołaj nie krył obrzydzenia brakiem zdecydowania swego szwagra. To nacisk Rosji wzmocnił zwolenników walki z „rewolucją” w otoczeniu króla Prus. Gdy już po wygaśnięciu wiosny ludów w 1850 roku Fryderyk Wilhelm IV chciał stworzyć jakąś formę związku niemieckiego, znów Rosja wraz z Austrią postawiły weto. Upokorzony król Prus popadł w bierność, a z czasem i w szaleństwo.

Pięć lat później, w 1855 roku, wybuchła wojna krymska Rosji z Anglią, Francją i Turcją. Mikołaj I, pewny poparcia Prus, przeżył wtedy niemiłe zaskoczenie. Berlin pozostał neutralny. Święte Przymierze przeżyło się, a pruskich sztabowców rozczarowała porażka carskich wojsk.

Autorzy wystawy wyznaczyli kres epoki bezwarunkowej miłości Rosji i Prus datą 1860. W styczniu 1861 roku na tron pruski wstąpił Wilhelm I. Nieoceniony Stanisław Mackiewicz tak o nim pisał:„Tkwiła mu w oczach scena, kiedy na manewrach koło Petersburga olbrzymi i piękny Mikołaj I wydawał omalże rozkazy swemu gościowi królowi pruskiemu, znacznie niższemu od niego wzrostem, znacznie gorzej jeżdżącemu konno, i tych słów wielkiego cesarza król pruski słuchał skwapliwie, patrząc mu posłusznie w oczy. Wilhelmowi I kiszki wywracały się od takich scen”.

Nowy król i jego kanclerz Otto von Bismarck podtrzymywali jeszcze przez kolejne 25 lat dobre relacje z Rosją, ale nie był to już tak bliski alians jak ten z pierwszej połowy XIX wieku. W 1866 roku Żelazny Kanclerz pokonał Austrię i z czasem sprowadził mocarstwo Habsburgów do roli młodszego brata Berlina. A Rosja ruszyła ku sojuszowi z Francją.Niemcy odkryli pangermanizm, a Rosjanie panslawizm. Idea antagonizmu Germanów i Słowian z wolna zwyciężała nad ideą solidarności tronów i monarszego braterstwa. To musiało się skończyć I wojna światową.

Kto się czubi, ten się lubi

Rosja Putina lubi nawiązywać do carskiego przepychu. To właśnie czekista na Kremlu rozkazał ubranie gwardii kremlowskiej w mundury właśnie z epoki Mikołaja I.

A Niemcy, jak Prusy po 1815 roku, znów stają się samodzielnym graczem na europejskiej scenie, któremu zdaje się pochlebiać partnerstwo z mocarstwem rozciągającym się od Bałtyku po Morze Japońskie.

Trudno też przeoczyć, że w Berlinie nikt nie planuje w tym roku równie wspaniałej wystawy o dziedzictwie przyjaźni Niemiec i USA, do czego dobrą okazją mogłaby być 60. rocznica stworzenia amerykańskiego mostu powietrznego, który w 1948 roku uratował berlińczyków przed głodem i przełamał sowiecką blokadę Berlina.

Fascynacja złotem carów i glorią pruskich pułków przypomina też dylematy, jakie stały wówczas i stoją dziś przed Niemcami. Czy ulegać pokusie intratnych kontraktów z Rosją, która niezmiennie potrzebuje dla swej modernizacji niemieckiej technologii, za cenę przymykania oczu na despotyzm Kremla? A może Niemcy winny stanowczo żądać od rosyjskich władców respektowania zachodnich standardów swobód wobec rosyjskich obywateli? I jeszcze jedno mącące Niemcom spokój pytanie. Czy zbyt bliskie relacje z Rosją nie odciągają Niemiec od zachodniego świata wartości w zamian za złudne poczucie mocarstwowości? Te pytania z połowy XIX wieku postawić i dziś można patronowi wystawy – szefowi niemieckiej dyplomacji. Choć blask starego złota i klasycystycznych fasad urzeka swoim pięknem.

Wystawa „Władza i przyjaźń” w Martin-Gropius-Bau w Berlinie czynna jest do 26 maja br.

Szczegóły na stronie www.gropiusbau.de

„Władza i przyjaźń. Berlin i Sankt Petersburg w latach 1800 – 1860” – tak brzmi tytuł wielkiej wystawy pod patronatem szefa dyplomacji Niemiec Franka-Waltera Steinmeiera. Zorganizowała ją fundacja powołana w 1998 roku do opieki nad pomnikami pruskiej kultury, podległa władzom federalnym oraz landowi Brandenburgii. Petersburski Ermitaż i muzeum pałacowe w Peterhofie szczodrą ręką użyczyły eksponatów na wystawę, uznając ją za demonstrację specjalnych relacji niemiecko-rosyjskich. Jednym ze sponsorów jest Gazprom.Dzisiejsze relacje Moskwy i Berlina zyskują więc historyczną nobilitację sięgającą czasów carów i królów Prus. Pasuje to do klimatu, jaki zapoczątkował kanclerz Gerhard Schröder i który utrzymuje się, choć w nieco osłabionej formie, pod rządami Angeli Merkel. Trudno nie postrzegać wystawy jako przypomnienia aliansu czarnych orłów w epoce bałtyckiej rury.

Pozostało 95% artykułu
Plus Minus
„Ilustrownik. Przewodnik po sztuce malarskiej": Złoto na palecie, czerń na płótnie
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Plus Minus
„Indiana Jones and the Great Circle”: Indiana Jones wiecznie młody
Plus Minus
„Lekcja gry na pianinie”: Duchy zmarłych przodków
Plus Minus
„Odwilż”: Handel ludźmi nad Odrą
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Plus Minus
Gość "Plusa Minusa" poleca. Artur Urbanowicz: Eksperyment się nie udał