Rafał Ziemkiewicz należy do najwybitniejszych przedstawicieli młodego antykomunizmu polskiego, z pewnością więc ocali Polskę od zarazy demoliberalnej. Jego twarde, antykomunistyczne tyrady swoją retoryczną barwą przypominają do złudzenia nader skuteczne teksty stalinowskich publicystów z lat 50. ubiegłego wieku, którzy – podobnie jak on – wiedzieli w stu procentach, gdzie jest – że posłużę się cytatem z jego wypowiedzi – „jedna obiektywna prawda”, a dobro i zło można bez żadnego trudu odróżnić jak kurę od koguta. Pawka Korczagin polskiej prawicy jednym cięciem oddziela światło od ciemności, tępiąc wszelkich „zamazywaczy” i „salonowców”, do których on sam – o to możemy być spokojni – z pewnością nie należy. Prawdziwy antykomunista w paru punktach zwykle jest dość mocno podobny do prawdziwego komunisty.
Charakterystyczną cechą myślenia Rafała Ziemkiewicza jest myślenie przy pomocy siekiery wedle klasycznego wzorca: „nie ma co tam komplikować, jedna prawda obiektywna jest prosta jak drut, a ja poznałem ją na wylot”. Krzepiąca wiara w to, że świat jest w stu procentach prosty, jasny, wyraźny i przejrzysty, jest jego herbem i dewizą.
Ja zaś żadnej „jednej prawdy obiektywnej” dotąd na wylot jeszcze nie poznałem, więc wolę stawiać pytania, niż dawać proste jak drut odpowiedzi. I z takich pytań składa się mój tekst „My, Ablowie, czyści jak łza”, z którym Rafał Ziemkiewicz polemizuje w „Rzeczpospolitej” („Łaskawość Chwina“, Plus-Minus 18.10).
Nie mam zamiaru bronić generała czy – jak pisze Ziemkiewicz – go „wybielać”. Chcę tylko, żeby proces generała nie stał się spektaklem, który pozwoli nam zapomnieć o sprawach, o których chcemy zapomnieć. Pytam więc w moim eseju: jak osądzić udział tysięcy niemających nic wspólnego z partią, zwykłych polskich poborowych we wprowadzeniu stanu wojennego? Bo Jaruzelski stan wojenny ogłosił, a to oni, nie żadni Marsjanie, własnymi rękami go wprowadzili. I to jest główny temat mojego eseju. O sprawie tej Rafał Ziemkiewicz nie chce jednak słyszeć, choć może najchętniej powiedziałby, że żadnej sprawy nie ma, bo „tych zwykłych ludzi zmusił płatny pachołek Rosji nasłany z Moskwy”, a oni – cóż – musieli robić to, co im kazano. Moje „zamazywanie” przy tego rodzaju „zamazywaniu” to jest po prostu pestka, ale Rycerz Prawdy woli w tej sprawie antykomunistycznie nabrać wody w usta.
To, że mówię o sprawie poborowych, wcale nie znaczy, że przerzucam na nich winę generała, więc niby go wybielam. Uważam tylko, że miłośnicy pamięci narodowej nie tylko nad sprawą generała, ale także nad tą drugą sprawą powinni rozmyślać. Żebyśmy nie wytworzyli sobie najzupełniej fałszywego obrazu tamtego systemu i obrazu polskiego społeczeństwa tamtych czasów. I ciekaw jestem, jak sam Rafał Ziemkiewicz nad tą sprawą rozmyśla.