Zaszeleściło, zakurzyło, stuknęło. I oto o godzinie ciemnej stanął przede mną duch Topora. Nie umiem powiedzieć, ile przegadaliśmy godzin. Kiedy mu się znudziło, wniknął w siebie i tyle go widziałam. Na pamiątkę zostawił wielki atlas Świata Wyobraźni w formie kliszy pamięci.
[srodtytul]Niezawodny rozśmieszacz[/srodtytul]
Marę przywołała książka „Zduszony śmiech” Frantza Vaillanta. Pierwsza francuska biografia poświęcona „panikarzowi” ukazała się niedawno w polskim przekładzie.
Francuzi boczyli się na Rolanda, że za mało francuski, niezbyt lekki, za to obsceniczny i makabryczny. Brutal w sposobie rysowania, pisania i myślenia. Podobał się w Austrii i Niemczech; kolekcjonowano go we Włoszech, Anglii, Holandii, Szwecji. Miał, i ma nadal, licznych adoratorów w Polsce (jeszcze za komuny jego rysunki publikowały m.in. „Szpilki” i „Przekrój”; gdy odwiedził ojczyznę przodków, podejmowany był jak gwiazda, co nie zmyliło jego czujności – ocenił PRL jako „straszny kraj”).
Do dziś funkcjonuje nieformalne, ponadnarodowe i ponadpokoleniowe zrzeszenie toporowyznawców, nieufających sławie ani zaszczytom. Ceniących ponad wszystko wolność słowa, myśli, skojarzeń.