Można go odczytywać na wielu poziomach, w zależności od osobistej wrażliwości, wiedzy i doświadczeń. To film historyczny o stanie wojennym, z romantycznym bohaterem. Ale niektórzy widzowie dostrzegają, że życie księdza Jerzego ułożyło się po śladach Chrystusa.
Mam wrażenie, że dziennikarze działów kultury, poza wyjątkami, nie mają wiele do powiedzenia na ten temat. Może nie mogą się pogodzić z tym, że jeszcze około 20 lat temu centrum życia kulturalnego Polaków mieściło się w kościelnych podziemiach.
[b]Nie jest więc pan zadowolony z recenzji?[/b]
Jak słusznie zauważyła pewna studentka z Wrocławia, recenzje „Popiełuszki” znacznie mocniej niż w innych przypadkach uwikłane są w „żywioł subiektywizmu”, co wynika z tematyki filmu. Jest pełen wachlarz reakcji – od zachwytów nad genialnością filmu, co jest przesadzone, po totalne ataki, które są nie fair. Ksiądz Jerzy ze swoją przejrzystą postawą dla wielu był wtedy nie do zniesienia, a przecież ci sami ludzie żyją dziś, wpływają na opinię publiczną, i mało który z nich zrobił rachunek sumienia. Raczej udało się je stłumić. Przywołany dziś ksiądz Jerzy znowu każe się określić. Zabrakło dyskusji o zafałszowaniu obrazu historii tamtych lat, o zacieraniu roli Kościoła czy wreszcie o tym, że wtedy byliśmy razem. Film jest opowiadany z punktu widzenia księdza Jerzego, a więc mamy w nim np. panią Maję Komorowską i księdza Henryka Jankowskiego. W tej chwili wiele osób, które są na ekranie, nie podałoby sobie ręki, i to jest smutne. Nikt z dziennikarzy się nie zdziwił, że aby zrobić film o narodowym bohaterze, musieliśmy z małżonką zaciągnąć prywatne pożyczki. Wsparli nas Polski Instytut Sztuki Filmowej, samorząd Mazowsza, SKOK i „Solidarność”, ale żadna inna instytucja finansowa, do której się zwracaliśmy. Ani zmieniające się na przestrzeni lat poprzednie władze TVP, ani władze Warszawy nie znalazły możliwości, żeby się przyczynić do powstania filmu lub promocji wiedzy o ks. Jerzym. Na etapie dystrybucji to się zmieniło tylko w TVP.
[b]W niektórych recenzjach pojawiały się sugestie, że film docenią tylko ludzie pamiętający lata stanu wojennego, a młodzi nie będą zainteresowani.[/b]
To jest absolutnie fałszywy podział. Teraz jeżdżę po Polsce, spotykam się z ludźmi i dostrzegam, że młodzi reagują na film równie gorąco, jak osoby pamiętające tamte czasy. Niektórzy przeżywają swoisty szok. Poruszyło mnie pytanie 16-latka: „Dlaczego nas o tym nie uczą?”. Muszę wspomnieć ogromną zasługę Narodowego Centrum Kultury i IPN, które prowadzą akcję społeczno-edukacyjną „Prawda jest nieśmiertelna”, żeby tę lukę w świadomości młodych wypełnić.