Ile jest wart nasz dom

Znam wiele opisów syberyjskiej odysei oraz innych zapomnianych wojennych dziejów. Ale żaden nie jest bardziej pouczający, bardziej wzruszający i piękniej napisany aniżeli »Kiedy Bóg odwrócił wzrok«”.

Publikacja: 10.04.2010 03:04

Ile jest wart nasz dom

Foto: ROL

Nie docenić takiej rekomendacji, zwłaszcza gdy jej autorem jest prof. Norman Davies, byłoby karygodne. Nic dziwnego więc, że z ciekawością sięgnąłem po książkę Wiesława Adamczyka, choć – nie ukrywam – tematyka zesłańcza wydawać się może wyeksploatowana. A jednak po lekturze mogę jedynie wesprzeć opinię Normana Daviesa.

[ul][li] [/li][/ul] „Kiedy Bóg odwrócił wzrok” (Rebis) w istocie nie jest książką historyczną; to bardzo osobiste wspomnienia, dla których historia jest tłem. Ważnym, ale najważniejszy jest tu ludzki los. Los chłopca, który we wrześniu 1939 roku, gdy po raz ostatni widział ojca, miał sześć lat, a gdy po swojej odysei przez dwanaście krajów i cztery kontynenty przybył do Stanów Zjednoczonych – miał lat szesnaście.

W międzyczasie przeżył wszystko to, co złe i bardzo złe. Włącznie z najgorszą godziną swego życia, gdy w październiku 1942 r. w Teheranie – już na wolnej ziemi! – dowiedział się o śmierci matki. Tej, która wyrwała swoje dzieci z domu niewoli, sama też dotarła do bramy wolności i tam, niestety, jej wycieńczony organizm przegrał z malarią, dezynterią, chorobą serca. Ale i w tej najgorszej godzinie mały Wiesio pamiętał zdanie, które ciążyło nad nim niczym przekleństwo: „Prędzej zobaczysz własne uszy niż Polskę”. W 1942 roku, w Iranie, ta wymarzona Polska wydawała się wcale nie tak odległa. Wystarczy tylko przejść jeszcze siedem gór, siedem rzek, wygrać siedem bitew, rozprawić się ze śmiertelnym wrogiem i... już. Niczym rękę wyciągnąć.

[ul][li] [/li][/ul] Pięć lat później w Libanie przyjechała do niego starsza siostra, pytając, co chce wybrać: powrót do Polski czy wyjazd do Anglii. Na Bliskim Wschodzie pozostawać już nie mogli, kończyła się dotacja ONZ. 14-letni chłopiec szczerze mówi, że nie chce ani tam, ani tu. Angielskiego nie zna, o aliantach po Jałcie ma jak najgorsze zdanie, ale też nie zapomina, że Brytyjczycy jako jedyni wyciągają rękę do takich jak on.

A Polska? Cóż to za Polska bez Łucka, gdzie rodzina mieszkała przed wojną, bez Saren, gdzie mieli swój dom? Ile wart dla chłopca był ten dom, ile wart dla niego był kraj, Polska? A dla innych? Przy tym, jak słyszał, ta nieznana Polska miała być komunistyczna, a komunizm poznał już wystarczająco dobrze – w Kazachstanie. Pewien stary Rosjanin, któremu bolszewicy odebrali chęć życia, ale nie zabronili myśleć, powiedział małemu przyjacielowi z Polski: „Komuniści prędzej zabiją człowieka, niż dadzą mu wyjechać. Boją się, że świat mógłby się dowiedzieć, jak my tu żyjemy”. No to po to, nadludzkim wysiłkiem, wydostali się z tamtej nieludzkiej ziemi, by teraz patrzeć jak inna ziemia – co z tego, że sercu bliższa – taką samą się staje?

A to, co zapamiętał – a zapamiętał bardzo dużo – opowiedział Wiesław Adamczyk po latach, raz jeszcze wcielając się w tamtego małego chłopca. Zdumionego tym, że enkawudzista wyrzucający ich z domu zapewnia, że w ZSRS będą mieli wszystko, bo tam jest wszystko, nawet... zapałki. I co z tego, myśli, że mają zapałki. Okaże się, że „spiczki” przez cały pobyt zobaczy dwa czy trzy razy: „żeby mieć ogień, trzeba było stalowym prętem wykrzesać o gładki kamień iskrę na kępkę suchego mchu, bawełny albo wysuszonych trocin”.

Inny Sowiet nie pozwolił mu zabrać zabawek. W Sojuzie, obiecał, dostaniesz nowe. I rzeczywiście, do wyboru miał: kamienie i patyki: „a i tak musiałem uważać, żeby nie podnieść takiego, który posłużył już komuś za papier toaletowy”. To nie pomyłka, do tego, do czego latem służyły liście, zimą przydawały się kamienie, możliwie okrągłe.

Wiesio dowiedział się natomiast, że jako siedmiolatek może i powinien pracować, zbierał więc kiziak (krowie łajno). Gdy zabrakło dla niego pracy, była bieda, bo zmniejszały się możliwości kupienia czegokolwiek do jedzenia. A „kto nie pracuje, ten nie je”, wiedział to w ZSRS każdy.

Ale chłopiec nie tylko nie pracował, on także nie uczył się, choć okresowo chodzili do szkoły jego siostra i brat. A jednak matka uparcie nie pozwalała jemu, najmłodszemu, na naukę w sowieckiej szkole, gdzie w końcu mógłby też pobawić się z rówieśnikami, a od czasu do czasu dostać cukierek od samego towarzysza Stalina. I właśnie o ten cukierek chodziło. Matka Wiesia bała się, że małe dziecko może zostać zindoktrynowane. Starsze rodzeństwo miało na sobie pancerz przedwojennego wychowania, tradycji, religii.

Tamta dawna Polska w okamgnieniu stała się krajem mitycznym. Tam całowano kobiety w rękę, tu enkawudzista bije kolbą karabinu jego matkę. Kiedy brat Jurek, który dostał dodatkową pracę w rzeźni, przyniósł któregoś dnia do domu kawałek mięsa, matka przypomniała mu, że kradzież to grzech śmiertelny. „Śmiertelny grzech czy też nie – odpowiedział chłopak – zrobię, co tylko się da, żebyśmy przetrwali. Bóg to zrozumie”. A mały Wiesio zrozumiał sens powtarzanego przez miejscowych zdania: „Oni kradną nam, my im”.

[ul][li] [/li][/ul] Tytuł książki „Kiedy Bóg odwrócił wzrok” ma osobisty wymiar. Trzeba było dopiero przyjazdu Wiesława Adamczyka do Ameryki i zamieszkania w pięknym, polskim domu siostry ojca, by doszedł on do ładu z Panem Bogiem. Bardzo zależało na tym matce, a nie było to proste na ziemi bezbożnej.

Niezależnie od osobistych powodów kierujących autorem książkę tę napisał w bardzo wyraźnie postawionym celu. Przeciw temu, co najbardziej szkodliwe, złe i podłe – przeciw niszczeniu pamięci. Moja pamięć zaś wydobyła z nieodgadnionych czeluści osiemnastowieczny cytat z „Matki Spartanki” Kniaźnina:

[i]Młodości! Poro szczęśliwa,

Gdzie siłom służy krew żywa.

Ach! gdyby uszła bez chwały,

Droga nam twoja strata,

Cóż by za korzyść miały –

Te siwe nasze lata? [/i]

[ramka]

[b]Wiesław Adamczyk [/b]

(ur. 1933) od 16. roku życia mieszka w Stanach Zjednoczonych. „Jestem stuprocentowym Polakiem i stuprocentowym Amerykaninem” – mówi o sobie. Pracował jako chemik, doradca podatkowy, skończył studia przyrodnicze i filozoficzne. Grał także, z sukcesami, w brydża sportowego, co – jak twierdzi – było z tego wszystkiego najtrudniejsze. Ożenił się z Amerykanką, ma syna George’a, z którym w 1998 r. pojechał do Charkowa na uroczystości upamiętniające zbrodnię katyńską. Z Polski przywieźli wieniec, który złożyli na cmentarzu w Piatichatkach, gdzie wśród 3739 ofiar spoczywa ojciec Wiesława Adamczyka – kpt. Wojska Polskiego Jan Franciszek Adamczyk. „Jestem synem polskiego oficera, który zginął podczas katyńskiego mordu wykonanego z rozkazu Stalina i radzieckiego rządu – napisał na końcu swojej książki »Kiedy Bóg odwrócił wzrok« wydanej w 2004 roku przez The University of Chicago Press, a obecnie przełożonej na polski przez Ewę Ledóchowicz i opublikowanej nakładem Domu Wydawniczego Rebis. – Musiałem się nauczyć żyć z raną w sercu, która się nie zabliźnia. Ból mój powiększała świadomość, że nasi zachodni alianci, którzy walczyli z niemieckimi nazistami o wolność i niepodległość, przyłączyli się do próby zatuszowania katyńskiej zbrodni przeciwko ludzkości”.

– Zachód ukrył sprawę Katynia, ukrył ludobójstwo, a to jest niewybaczalne – powiedział mi Wiesław Adamczyk w minioną środę, przed spotkaniem w warszawskim Klubie Księgarza, gdzie prezentował swą książkę. – Wziął udział w zmowie milczenia. W Ameryce Roosevelt ma wciąż dobrą opinię, ponieważ pamięta mu się zupę, którą dawał biednym w czasie depresji po wielkim kryzysie. A to nie był dobry człowiek i ponosi współodpowiedzialność za nieujawnienie prawdy o Katyniu. Jako chłopiec nie mogłem w to uwierzyć: jak Zachód mógł sprzedać Polskę i Polaków – swych wiernych, jeśli nie najwierniejszych, sojuszników! Oni sprzedali mój kraj, oni sprzedali mój dom. Jak Judasz Chrystusa.[/ramka]

Nie docenić takiej rekomendacji, zwłaszcza gdy jej autorem jest prof. Norman Davies, byłoby karygodne. Nic dziwnego więc, że z ciekawością sięgnąłem po książkę Wiesława Adamczyka, choć – nie ukrywam – tematyka zesłańcza wydawać się może wyeksploatowana. A jednak po lekturze mogę jedynie wesprzeć opinię Normana Daviesa.

[ul][li] [/li][/ul] „Kiedy Bóg odwrócił wzrok” (Rebis) w istocie nie jest książką historyczną; to bardzo osobiste wspomnienia, dla których historia jest tłem. Ważnym, ale najważniejszy jest tu ludzki los. Los chłopca, który we wrześniu 1939 roku, gdy po raz ostatni widział ojca, miał sześć lat, a gdy po swojej odysei przez dwanaście krajów i cztery kontynenty przybył do Stanów Zjednoczonych – miał lat szesnaście.

Pozostało jeszcze 90% artykułu
Plus Minus
„Przyszłość”: Korporacyjny koniec świata
Plus Minus
„Pilo and the Holobook”: Pokojowa eksploracja kosmosu
Plus Minus
„Dlaczego umieramy”: Spacer po nowoczesnej biologii
Plus Minus
Gość "Plusa Minusa" poleca. Małgorzata Gralińska: Seriali nie oglądam
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Plus Minus
„Tysiąc ciosów”: Tysiąc schematów frajdy
Materiał Partnera
Polska ma ogromny potencjał jeśli chodzi o samochody elektryczne