Nie docenić takiej rekomendacji, zwłaszcza gdy jej autorem jest prof. Norman Davies, byłoby karygodne. Nic dziwnego więc, że z ciekawością sięgnąłem po książkę Wiesława Adamczyka, choć – nie ukrywam – tematyka zesłańcza wydawać się może wyeksploatowana. A jednak po lekturze mogę jedynie wesprzeć opinię Normana Daviesa.
[ul][li] [/li][/ul] „Kiedy Bóg odwrócił wzrok” (Rebis) w istocie nie jest książką historyczną; to bardzo osobiste wspomnienia, dla których historia jest tłem. Ważnym, ale najważniejszy jest tu ludzki los. Los chłopca, który we wrześniu 1939 roku, gdy po raz ostatni widział ojca, miał sześć lat, a gdy po swojej odysei przez dwanaście krajów i cztery kontynenty przybył do Stanów Zjednoczonych – miał lat szesnaście.
W międzyczasie przeżył wszystko to, co złe i bardzo złe. Włącznie z najgorszą godziną swego życia, gdy w październiku 1942 r. w Teheranie – już na wolnej ziemi! – dowiedział się o śmierci matki. Tej, która wyrwała swoje dzieci z domu niewoli, sama też dotarła do bramy wolności i tam, niestety, jej wycieńczony organizm przegrał z malarią, dezynterią, chorobą serca. Ale i w tej najgorszej godzinie mały Wiesio pamiętał zdanie, które ciążyło nad nim niczym przekleństwo: „Prędzej zobaczysz własne uszy niż Polskę”. W 1942 roku, w Iranie, ta wymarzona Polska wydawała się wcale nie tak odległa. Wystarczy tylko przejść jeszcze siedem gór, siedem rzek, wygrać siedem bitew, rozprawić się ze śmiertelnym wrogiem i... już. Niczym rękę wyciągnąć.
[ul][li] [/li][/ul] Pięć lat później w Libanie przyjechała do niego starsza siostra, pytając, co chce wybrać: powrót do Polski czy wyjazd do Anglii. Na Bliskim Wschodzie pozostawać już nie mogli, kończyła się dotacja ONZ. 14-letni chłopiec szczerze mówi, że nie chce ani tam, ani tu. Angielskiego nie zna, o aliantach po Jałcie ma jak najgorsze zdanie, ale też nie zapomina, że Brytyjczycy jako jedyni wyciągają rękę do takich jak on.
A Polska? Cóż to za Polska bez Łucka, gdzie rodzina mieszkała przed wojną, bez Saren, gdzie mieli swój dom? Ile wart dla chłopca był ten dom, ile wart dla niego był kraj, Polska? A dla innych? Przy tym, jak słyszał, ta nieznana Polska miała być komunistyczna, a komunizm poznał już wystarczająco dobrze – w Kazachstanie. Pewien stary Rosjanin, któremu bolszewicy odebrali chęć życia, ale nie zabronili myśleć, powiedział małemu przyjacielowi z Polski: „Komuniści prędzej zabiją człowieka, niż dadzą mu wyjechać. Boją się, że świat mógłby się dowiedzieć, jak my tu żyjemy”. No to po to, nadludzkim wysiłkiem, wydostali się z tamtej nieludzkiej ziemi, by teraz patrzeć jak inna ziemia – co z tego, że sercu bliższa – taką samą się staje?