Pierwsza rzecz, jaka wpada w oko przy posesji Chucka i Sally Heath w Wasilli na Alasce, to choinka zrobiona z poroży łosi. Kiedy wejdzie się do domu, jest jasne, że nie znaleźliśmy się wśród wyborców demokratów: otacza nas kolekcja wypchanych zwierząt upamiętniająca łowieckie wyprawy pana domu – puma, kozioł śnieżny, lisy, ptaki i skóry węży przerzucone przez poręcz. Na zewnątrz, znad piknikowego stołu, można obserwować efektowny widok na pasmo Chugach Mountain.
W takim otoczeniu Heathowie pozbywają się swojego naturalnego lęku przed prasą spoza Alaski i dzielą się refleksjami na temat ich słynnej na cały świat córki Sary Palin. Czy powinna startować na prezydenta w 2012 roku? Mama Sary nie ma wątpliwości. – Uwielbiam to, co robi teraz: jeździ i wybiera dobrych kandydatów. Kto inny mógłby wstać i uczciwie powiedzieć, co myśli, nie bojąc się konsekwencji?
Heathowie podkreślają, że nie znają jej planów. – Ale miło byłoby się tego któregoś dnia dowiedzieć – mówi Sally z zaraźliwym śmiechem.
Innymi słowy, rodzice Palin wydają się podzielać uczucia wielu mieszkańców Alaski co do najlepszego towaru eksportowego tego stanu (obok łososia i ropy): nie są całkiem przekonani, czy to dobry pomysł, by próbowała zdobyć Biały Dom.
Niektórzy przyjaciele wyrażają obawę o przyszłość Palin. Były doradca w Waszyngtonie, który dalej się z nią przyjaźni, mówi, że nie chce, by startowała. - Myślę, że ma wspaniałe życie, jest na fali. Zarabia dużo pieniędzy, czego nigdy wcześniej nie robiła. Przemawia do wielbiących ją tłumów, gdziekolwiek pojedzie. Jest doceniana przez tych, których wspiera, i nie musi ponosić wszystkich tych negatywnych konsekwencji związanych z walką o stanowisko lub próbą utrzymania go.