Mówi pan o tym, że tworzą się nowe podziały, które stymulują rozpad społeczeństwa na mniejsze, odrębne grupy. Jakie są to podziały?
Najważniejsze są podziały kulturowe sensu stricto. Z jednej strony mamy masę kulturową społeczeństwa konsumpcyjnego, trochę mentalnie postkomunistycznego, z pewnym elementem kultury chamstwa polegającej na nachalnym, agresywnym narzucaniu swoich wartości i interesów innym ludziom i całemu społeczeństwu. To jest swoista kulturowa magma, która pokrywa znaczne obszary społeczne. Z drugiej strony w tej magmie istnieją rozmaite enklawy ludzi, którzy się na takie życie nie godzą. Tego rodzaju wspólnot obronnych czy enklaw można opisać co najmniej kilkanaście. To często są po prostu grupy wspólnotowo-towarzyskie, które nie chcą żyć w świecie dominującej kultury, której nie akceptują. Są enklawy obywateli, ludzi, którzy mają naturalną skłonność do działania na rzecz dobra wspólnego, są jeszcze tacy wariaci. W Polsce sektor pozarządowy został przez nich zbudowany oddolnie. To z jednej strony ludzie z Fundacji im. Stefana Batorego, która – choć bardzo zideologizowana – realizuje wiele ważnych programów społecznych, a z drugiej – społecznicy z Fundacji Świętego Mikołaja. Tych przykładów nie jest wcale tak mało. Są enklawy światopoglądowe, ludzi walczących o jakiś światopogląd, idee. To jest choćby z jednej strony środowisko „Krytyki Politycznej”, z drugiej – „Teologii Politycznej” czy „Frondy”. One budują wokół siebie pewne ważne kulturowe granice. Wyznaczają wartości. Bo muszą się bronić przed wrogiem kultury masowej, komercyjnej, byle jakiej, który wciąż atakuje.
Nawet socjologowie, których wystąpień słuchałem na zjeździe, bardzo silnie zwykle zaznaczali swój punkt widzenia. Byli nie tylko naukowcami, ale i ludźmi wyrażającymi swój pogląd polityczny.
Bo to z kolei uwidacznia inny podział, o charakterze kulturowo-politycznym. To jest bardzo silny spór światopoglądowy, spór o wartości, życiorysy i interesy. O odmienne koncepcje patriotyzmu, wspólnoty, przestrzeni publicznej. To jest też wojna kulturowa. Przy czym – niepotrzebnie – jest to spór bardzo ostry, zero-jedynkowy, obliczony na wyniszczenie przeciwnika. Odbierający mu prawo do inności. Spór, który atakuje godność człowieka, a nie jedynie jego poglądy. Niestety, nawet w naszym środowisku zawodowym spotykamy takie przypadki jak ataki ad personam, a nawet zrywanie dawnych przyjaźni. Ludzi myślących inaczej traktuje się niekiedy jak pochodzących z obcej, wrogiej przestrzeni, z wrogiego plemienia. To rzeczywiście – jak chciał Andrzej Wajda – jest wojna.
I nie ma żadnej nadziei?
Zawsze jest. Życie społeczne na szczęście zna pojęcie swoistego cudu, wydarzeń nieprzewidywalnych, odmieniających tok dziejów.
Na przykład?
Wybór papieża czy „Solidarność”. A dziś: na początek jakaś ważna osoba – premier czy prezydent – nagle zdobywa się na gest ponad podziałami i stawia piękną i godną tablicę w miejscu krzyża na Krakowskim Przedmieściu…
Piotr Gliński jest profesorem socjologii, pracownikiem IFiS PAN i Instytutu Socjologii Uniwersytetu w Białymstoku, przewodniczącym Polskiego Towarzystwa Socjologicznego