Relacja z konferencji Internet World 2011

Łączenie ludzi jest już passé. Dziś ważne jest łączenie wszystkiego ze wszystkim. Nad stworzeniem kompatybilnej sieci urządzeń pracują największe firmy na świecie.

Publikacja: 21.05.2011 01:01

Relacja z konferencji Internet World 2011

Foto: Fotorzepa, Andrzej Krauze And Andrzej Krauze

W londyńskiej restauracji Inamo z kuchnią japońską goście, zamawiając swoje dania, nie widzą kelnera. Stoliki przypominają trochę ekrany komputerowe. Z góry pada specjalne światło, dzięki któremu pojawiają się na blacie opisy dań, karta win, napojów. Można sobie wybrać pożądany kolor samego stołu. Po najechaniu palcem na konkretne danie pojawia się zdjęcie potrawy, którą można zamówić.

Wszystko działa bardzo sprawnie. Jedzenie smaczne. Goście zachwyceni nowym sposobem zamawiania. Tylko, co by było, gdyby komputer się zawiesił? Modny lokal przestałby działać.

W tym przypadku to tylko ekstrawagancja i pomysł na przyciągnięcie klientów. W sam raz na kolację po zakończeniu konferencji Internet World 2011, podczas której można zobaczyć i usłyszeć o wszystkich najnowszych trendach w Internecie.

Ale na całym świecie coraz więcej miejsc i urządzeń jest sterowanych przez sieć. Internet of things (Internet rzeczy czy Internet przedmiotów) – to jedno z nowych określeń robiących wielką karierę.

Do tej pory z Internetu korzystali ludzie. Sieć była wykorzystywana do porozumiewania się między nimi. Teraz coraz częściej człowiek porozumiewa się za pośrednictwem sieci z urządzeniami. A urządzenia coraz częściej porozumiewają się za pośrednictwem sieci ze sobą. I wszystko dzieje się gdzieś w mgławicy danych i połączeń nad nami.

Lodówka do magazynu

Znacznie więcej urządzeń ma dziś swoje adresy IP, niż jest ludzi na świecie. W ubiegłym roku powiązanych ze sobą było 12,5 miliarda urządzeń. Za cztery lata ma ich być dwa razy więcej – mówił Phil Smith, prezes londyńskiego oddziału firmy Cisco.

Sygnały do sieci wysyłają dziś przede wszystkim laptopy i telefony. Ale wysyłają też samochody, sieci energetyczne, światła uliczne regulujące ruch i tysiące innych systemów.

Są już urządzenia pozwalające nadać sygnał o tym, że serce chorego człowieka zmienia tempo uderzeń, które powodują, że ta wiadomość automatycznie jest wysyłana do lekarza czy pogotowia – bez udziału człowieka. Nadające sygnały chipy są już wszczepiane zwierzętom, dzięki czemu można śledzić ich zachowanie i zdrowie.

Coraz więcej ludzi na świecie przenosi się do miast. Ten trend jest oczywisty i nie do zatrzymania. Miasta się rozbudowują, i to coraz częściej w sposób „inteligentny". Budynki i urządzenia są łączone światłowodami, zarządzanie nowym osiedlami, budynkami, biurowcami, funkcjonowaniem ulic jest coraz częściej sterowane przez Internet. To prostsze, tańsze i bardziej efektywne.

Cały Internet staje się gigantyczną mgławicą danych. Pozwala ona na tworzenie zupełnie nowego rodzaju usług i nowych potrzeb. Urządzenia kontaktują się ze sobą coraz częściej już bez pośrednictwa człowieka.

Kiedy z lodówki zniknie mleko, wyśle ona sygnał do sklepu, że mleko jest potrzebnie. Tamtejszy komputer prześle sygnał do magazynu, który wyrzuci z siebie butelkę mleka z informacja, pod jaki adres trzeba ją dostarczyć. A elektroniczny bank automatycznie obciąży kartę kredytową właściciela, któremu skończyło się mleko. Tylko jeszcze tę nieszczęsną butelkę musi wnieść do mieszkania żywy człowiek.

„Connecting people" było słynnym, wychwalanym przez marketingowców hasłem pewnego producenta telefonów komórkowych. Ale łączenie ludzi jest już passé. Dziś – jak mówiono w Londynie – ważne jest „łączenie wszystkiego ze wszystkim, co może zostać połączone". Nad stworzeniem kompatybilnej sieci rzeczy pracują dziś największe firmy na świecie. Na Internet World prezentował te rozwiązania światowy gigant Cisco.

Internet rzeczy, które porozumiewają się ze sobą, staje się jeszcze bardziej efektywny, od kiedy rozwija się usługa zwana geolokalizacją. To kolejne nowe szaleństwo. Już dziś możemy namierzać – jeśli operator nam ujawni – gdzie jest, był, gdzie się przemieszcza dany aparat telefoniczny. Po podłączeniu samochodu do systemu GPS możemy dokładnie poznać jego położenie i kierunek jazdy. Już niebawem zwykły komputer po włączeniu samoczynnie sprawdzi, gdzie się znajduje, i na otwieranej stronie poda informacje dotyczące okolicy, do której został zawieziony. Są już aplikacje na komórki, które instaluje się po to, by wszyscy nasi znajomi non stop dowiadywali się, gdzie jesteśmy.

Dziś już bezpieczniej jest nie nazywać telefonu telefonem czy laptopa – komputerem. Lepiej raczej mówić o urządzeniu, które służy nie do gromadzenia i przetwarzania danych, ale do kontaktowania się z siecią, z wielką mgławicą. To w niej już dziś możemy przechowywać swoje dokumenty, teksty, zdjęcia, a za chwilę programy komputerowe i wiele innych rzeczy. Już dziś telefony nie muszą mieć dużej pamięci na opasłe spisy numerów. Wiele z nich po prostu łączy się z mgławicą i ściąga potrzebne kontakty i notatki, które tam wcześniej wrzucił właściciel telefonu.

Jak twierdził z kolei Semir Mahjoub, prezes Ericsson Money Services, za kilka lat większość ludzi na świecie będzie już posługiwać się smartfonami z szerokopasmowym dostępem do Internetu. Normalny w metrze najbogatszych stolic widok ludzi przesuwających kciukiem po ekranie małego urządzenia (zwanego jeszcze dziś telefonem) ma być powszechny nie tylko w takich krajach, jak Polska, ale  nawet w zakamarkach Afryki czy Ameryki Południowej.

A to otwiera kolejne wielkie wrota do bankowości elektronicznej, ale obsługiwanej nie z laptopa, lecz z komórki. W Kenii niemal wszyscy mają przenośne telefony, ale bardzo niewielu ludzi ma konta bankowe. Firma Vodafone zaproponowała mieszkańcom tego kraju bankowość komórkową. I tak oto Kenia przeskoczyła cały świat w jednej przynajmniej dziedzinie.

– Pamiętacie, jak kilka lat temu ludzie się zastanawiali, czy bankowość elektroniczna nie jest niebezpieczna? Dziś niemal każdy ma konto w banku elektronicznym. Jesteśmy teraz w tym samym miejscu z bankowością komórkową. Pojawiają się te same pytania i obawy. Za chwilę wszyscy już będziemy obsługiwać nasze konta z komórki – mówił Semir Mahjoub , który intensywnie pracuje nad takimi rozwiązaniami. Do telefonu (jeszcze raz przepraszam za to staroświeckie określenie) za chwilę przeniosą się też nasze pieniądze.

100 milionów jak na dłoni

To wszystko powoduje też, że po tej wielkiej mgławicy zaczynają się kręcić ludzie od marketingu. O ileż łatwiej jest znaleźć klienta, mając o nim tak gigantyczną ilość informacji. Widać, gdzie jest, co konsumuje, śledząc każdy jego krok. Oczywiście wiele danych ciągle jest chronionych, ale coraz więcej już nie. Bo wszyscy je udostępniają, zakładając konta na serwisach społecznościowych, opowiadając nieustannie o sobie, o swoich ulubionych rzeczach, o swojej pracy, o swoich znajomych, samochodach i aparatach fotograficznych.

Niedawno jeden z producentów odzieży zorganizował promocję, ogłaszając, że klienci, których będzie mógł zlokalizować w pobliżu swojego sklepu za pomocą jednego z serwisów geolokalizacyjnych namierzających ludzi przez komórki, będą mogli skorzystać z ofert specjalnych.

Zupełnie inaczej niż kilka lat temu wygląda dziś poszukiwanie pracy albo kandydatów na ważne stanowiska w firmach. Serwis społecznościowy LinkedIn gromadzący informacje o ludziach biznesu, którzy sami się łączą ze sobą, jest dziś gigantyczną bazą danych o specjalistach i menedżerach,  biblioteką CV z rekomendacjami, opiniami, opisami powiązań. Jeszcze niedawno pracownicy firm zajmujących się wyszukiwaniem ludzi na wysokie stanowiska wykonywali dziesiątki tajnych telefonów. Robili tzw. biały wywiad, wertując artykuły, sprawdzając notatki, opinie zebrane od ludzi.

Dziś wystarczy wejść na ten bądź konkurencyjne portale i znaleźć wszystko o osobie, którą zaczynamy się interesować. Łącznie z opisem jego pasji,  podróży czy lektur. Dla HR-owca niezastąpione narzędzie. LinkedIn i podobne mu platformy znakomicie się rozrastają, właśnie dzięki temu, że są sieciami społecznościowymi. Zamieszczane tam ogłoszenia są natychmiast przesyłane przez jednych użytkowników drugim. Z LinkedIn korzysta obecnie 100 milionów ludzi na świecie.

Wszyscy wiedzą, że wideo w Internecie się rozwija. Ale jak szybko? Otóż już dziś 60 proc. ruchu w sieci to wideo. A według Cisco za dwa lata ma to być 90 proc. ruchu. Oczywiście wideo dużo wazy, ale przyrost jest niebywały. Dziś co jedną minutę w sieci przybywa 35 godzin nowych nagrań. Każdy może pakować na YouTube własne filmiki, za chwilę będziemy puszczać na żywo relacje kręcone naszymi telefonami komórkowymi.

Kolejna nowa rzecz, która może za chwilę zrobić wielką karierę, to sposób porządkowania danych według klucza semantycznego (Semantic Web). Funkcjonalność ta będzie pozwalała na wyszukiwanie i porządkowanie danych nie tylko pod względem ich prostego znaczenia, ale także z uwzględnieniem kontekstu. Czyli po wpisaniu słowa „zamek" nie wyskoczy nam i zamek w Książu, i zamek z piasku oraz zamek w drzwiach i spodniach. Tylko ten właściwy zamek, o który nam chodzi. I połączy szybko z innymi plikami opowiadającymi o tym konkretnym zamku, który mamy na myśli. Pracują nad tym także polscy informatycy.

Jednym z dominujących wątków na Internet World 2011 były także media społecznościowe i ich sposób angażowania użytkowników. Przedstawiciele brytyjskiego dziennika Guardian, obecnie piątej pod względem oglądalności w sieci gazety na świecie, pokazywali, w jaki sposób dziennikarze „tradycyjni" współpracują z „dziennikarzami obywatelskimi". Jak ich praca jest już nie tylko komentowana przez blogerów, ale też łączy się ze sobą. Jak dziennikarze podejmują tematy wyszukane przez użytkowników, ale też jak internauci rozwijają tematy dziennikarzy.

O tym, że obecnie w biznesie – nie tylko internetowym – kluczowe jest zaangażowanie ludzi, odbiorców, mówili niemal wszyscy. LinkedIn nie byłby tym, czym jest, gdyby sto milionów ludzi nie chciało tam być i współtworzyć ten serwis. Ale wciąganie ludzi do działania stało się jednym z podstawowych celów marketerów na całym świecie. O swoich doświadczeniach w tym względzie opowiadał Thomas Gensemer z firmy reklamowej Blue State Digital, odpowiedzialnej między innymi za kampanię Baracka Obamy. Celem było zaangażowanie setek tysięcy zwykłych ludzi, którzy wykonywali mniej lub bardziej wielkie prace, wpłacali mniejsze lub większe kwoty.

Media przenoszą się na ekrany już nie komputerów, ale także smartfonów i tabletów. Według amerykańskiego instytutu Pew Research Center 47 procent Amerykanów newsy dotyczące wydarzeń lokalnych pozyskuje z komputerów w telefonach albo tabletach. Tam szukają informacji – przede wszystkim o pogodzie, restauracjach, stacjach benzynowych, innych lokalnych biznesach. Ale też po prostu newsów o lokalnych wydarzeniach. Coraz więcej ludzi pozyskuje przez ekran telefonu informacje o korkach.

A jeśli się zawiesi

Fascynujące tempo, w jakim świat się dziś zmienia, nie ma sobie równych w historii. Ale wszystko jest dobrze, póki nic się nie zepsuje. Dopóki nasz samochód w środku lasu nie pokaże nam, że komputer mu się zaciął. I nie można już po prostu postukać w silnik.

Gdyby 15 lat temu w sklepie popsuł się system komputerowy, handel by nie ustał. Może kasy miałyby chwilowy problem. Dziś, jeśli system się zawiesi, wielkie sieci handlowe wpadają w panikę. Bo przestaje działać system dostaw. Maszyny przestają wysyłać informacje do innych maszyn, które produkty się kończą, przestają automatycznie generować się nowe zamówienia. Kierowcy tirów nie dostają informacji, w która stronę powinni skierować swoje maszyny. Żeby zapobiegać takim tragediom, rozwinął się oczywiście ogromny biznes wszelkich zabezpieczeń. Na rynku są setki systemów tworzących zapasowe kopie danych i awaryjne zasilacze. Ale co będzie, jak wszystko się zawiesi? Co będzie, jak świat się zawiesi?

Autor jest publicystą „Rzeczpospolitej" i szefem Salon24.pl, który jako pierwsza polska firma prezentował się w części konferencyjnej Internet World w Londynie

W londyńskiej restauracji Inamo z kuchnią japońską goście, zamawiając swoje dania, nie widzą kelnera. Stoliki przypominają trochę ekrany komputerowe. Z góry pada specjalne światło, dzięki któremu pojawiają się na blacie opisy dań, karta win, napojów. Można sobie wybrać pożądany kolor samego stołu. Po najechaniu palcem na konkretne danie pojawia się zdjęcie potrawy, którą można zamówić.

Wszystko działa bardzo sprawnie. Jedzenie smaczne. Goście zachwyceni nowym sposobem zamawiania. Tylko, co by było, gdyby komputer się zawiesił? Modny lokal przestałby działać.

W tym przypadku to tylko ekstrawagancja i pomysł na przyciągnięcie klientów. W sam raz na kolację po zakończeniu konferencji Internet World 2011, podczas której można zobaczyć i usłyszeć o wszystkich najnowszych trendach w Internecie.

Ale na całym świecie coraz więcej miejsc i urządzeń jest sterowanych przez sieć. Internet of things (Internet rzeczy czy Internet przedmiotów) – to jedno z nowych określeń robiących wielką karierę.

Do tej pory z Internetu korzystali ludzie. Sieć była wykorzystywana do porozumiewania się między nimi. Teraz coraz częściej człowiek porozumiewa się za pośrednictwem sieci z urządzeniami. A urządzenia coraz częściej porozumiewają się za pośrednictwem sieci ze sobą. I wszystko dzieje się gdzieś w mgławicy danych i połączeń nad nami.

Pozostało 88% artykułu
Plus Minus
Tomasz P. Terlikowski: Adwentowe zwolnienie tempa
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Plus Minus
„Ilustrownik. Przewodnik po sztuce malarskiej": Złoto na palecie, czerń na płótnie
Plus Minus
„Indiana Jones and the Great Circle”: Indiana Jones wiecznie młody
Plus Minus
„Lekcja gry na pianinie”: Duchy zmarłych przodków
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Plus Minus
„Odwilż”: Handel ludźmi nad Odrą