Pod koniec lat 20. XIX stulecia do Jerozolimy przybyli z Anglii państwo Montefiore – Judith i Moses. Byli – jak powiada po prawie 200 latach współczesny nam Montefiore, Simon, znany pisarz, autor m.in. książek: „Stalin. Dwór czerwonego cara" i „Potiomkin. Książę książąt" – „pierwszymi przedstawicielami nowej klasy wpływowych i dumnych Żydów europejskich, pragnących usilnie pomóc swym nieoświeconym braciom z Jerozolimy".
Tymczasem ta ostatnia pod rządami osmańskiego paszy zwanego Mustafą Zbrodniarzem wyludniła się i pogrążyła w nędzy. Jak zanotowała Judith: „Ani śladu nie pozostało z miasta, które było kiedyś radością całej kuli ziemskiej". Państwo Montefiore swoją działalność w Jerozolimie rozpoczęli od odrestaurowania grobu Racheli pod Betlejem. Od razu zamierzali zaofiarować więcej – a mieli co! Urodzony we Włoszech Moses, wybitny finansista choć samouk, był szwagrem Nathana Rothschilda – ale sami Żydzi jerozolimscy prosili ich, by nie szastali zbytnio pieniędzmi, gdyż po ich wyjeździe Turcy obciążą ich jeszcze wyższymi podatkami.
Przyjeżdżając do Jerozolimy, Moses nie był przesadnie religijny, wyjeżdżał jako ortodoksyjny Żyd. Ponoć kiedy Montefiore wracali statkiem do Anglii, rozpętał się gwałtowny sztorm, a wtedy w trakcie największej nawałnicy Moses rzucił na fale kawałek macy pozostały z zeszłorocznego święta Pesach, który przezornie zabrał ze sobą w podróż. Oczywiście morze natychmiast się uspokoiło. Montefiore wierzył, że Bóg wziął w opiekę ludzi pielgrzymujących do Jerozolimy. Do dziś – zaświadcza Simon Montefiore – jego rodzina co roku w święto Pesach odczytuje relację Mosesa o tym cudownym wydarzeniu. W przedmowie do wydanej właśnie książki Simona Sebaga Montefiorego „Jerozolima. Biografia" (Wydawnictwo Magnum, Warszawa 2011) autor wyznaje, że do napisania jej przygotowywał się przez całe życie. I pisze dalej: „Z powodu powiązań rodzinnych, omówionych w tej książce, »Jerozolima« jest moją rodzinną dewizą. Niezależnie od więzi osobistych, starałem się opowiedzieć o tym, co się wydarzyło i w co ludzie wierzyli. Wracając do punktu wyjścia: zawsze były dwie Jerozolimy, doczesna i niebiańska, obie rządzone bardziej wiarą i emocjami niż rozsądkiem i faktami. A Jerozolima pozostaje środkiem świata".
Krok w krok za Biblią
Kiedy w trakcie lektury tej gigantycznej rozmiarami książki dzieliłem się z bliskimi swoimi wrażeniami, zdarzyło mi się usłyszeć: „Jerozolima? A cóż o niej można powiedzieć nowego, wszystko już dawno napisano". Otóż niekoniecznie. Rzeczywiście, powstały niezliczone książki (i filmy!), ale niewiele znajdziemy wśród nich opracowań historycznych. A Montefiore opowiedział dzieje tego wyjątkowego miasta, jak Bóg przykazał, chronologicznie, poczynając od Dawida. W tym miejscu niezbędna uwaga. Zdaniem Simona Montefiorego źródłem dziejów Dawida jest Biblia, a odkrycie steli z Tel Dan w 1993 roku kładzie kres wątpliwościom, czy Dawid istniał naprawdę.
Autor „Jerozolimy. Biografii" podąża krok w krok za Biblią. „Dlaczego mam psuć opowieść – zadaje retoryczne pytanie – która, by użyć hollywoodzkiej sztampy w tym przypadku usprawiedliwionej, jest najwspanialszą historią, jaką kiedykolwiek opowiedziano?". Cztery najważniejsze dla Jerozolimy epoki: Dawida, Jezusa, krzyżowców i trwającego po dziś dzień konfliktu arabsko-izraelskiego, są w zasadzie nam znane, ale czy rozumiane i odpowiednio odczytywane w kontekście dziejowym?
Montefiore nie napisał historii judaizmu ani tym bardziej islamu czy chrześcijaństwa i nie zamierzał rywalizować z Karen Armstrong, autorką „Jerozolimy. Jednego miasta, trzech religii", zagłębiając się w naturę Boga. Poprzez dzieje poszczególnych osób i rodów, które wpłynęły na kształt Jerozolimy, zaprezentował kalejdoskop kultur i tożsamości: arabskiej, żydowskiej, greckokatolickiej, rzymskokatolickiej, protestanckiej. Nie zapomniał o Koptach, Etiopczykach, niezliczonych odłamach żydowskich, nie pominął chyba nikogo. Opowiedział się nie po stronie jednej religii przeciw drugiej (choć co do proporcji wypadających na niekorzyść chrześcijaństwa można by mieć pretensje), lecz po stronie faktów. Przy czym pamiętał słowa palestyńskiego historyka Nazmiego al Dźube: „W Jerozolimie nie pytajcie mnie o fakty historyczne. Bez zmyśleń nic tu nie pozostanie". A zatem historia Jerozolimy musi być jednocześnie historią prawdziwą i historią legendarną. Żadne inne miasto nie ma takiego przywileju, ale jakież miejsce równać się może z tym świętym centrum dziejów świata?
Współczesne pole bitwy
Jerozolima miała swoje wzloty i upadki, rozrastała się i kurczyła, nigdy nie pozwalała zapomnieć o sobie. W czasach Dawida zajmowała prawdopodobnie 6 hektarów powierzchni, gdy pobliskie miasto Charon 80 hektarów, a ówczesny Babilon – 1000 hektarów. Dziś Jerozolima wielka jest, już w przeważającej mierze żydowska, ale wciąż zasługuje na miano najludniejszego miasta palestyńskiego. W zeszłym roku ludność Wielkiej Jerozolimy obliczono na 780 tysięcy: 514 800 Żydów (w tym 163 800 ortodoksyjnych) i 265 200 Arabów. Stare Miasto miało około 30 tys. arabskich i 3 tys. żydowskich mieszkańców. W nowych dzielnicach wschodniej Jerozolimy mieszkało 200 tys. Żydów. Montefiore zwraca uwagę, że wszystkie dzielnice miasta znajdujące się za murami zostały zbudowane w latach 1860 – 1948 przez Arabów, a także Żydów i Europejczyków. A więc „dzielnice arabskie, na przykład Szejch Dżarrah, nie są starsze od żydowskich, i ani mniej, ani bardziej legalne".