Tę formę przemocy, która polega na manipulacji symbolami tak, aby ofiary akceptowały ją i traktowały jako stan naturalny, opisał francuski socjolog Pierre Bourdieu. W „Dyskretnym uroku przemocy", eseju otwierającym periodyk, twórca i redaktor naczelny pisma Bartłomiej Radziejewski pokazuje, że fenomen ten „we współczesnej Polsce przybiera postaci szczególne, dotykając nie tylko ludu, ale też elit, a co za tym idzie – całych środowisk i formacji politycznych". Efektem tego jest wyjątkowa szczelność staro-nowych oligarchicznych elit, jak i brak pluralizmu w przestrzeni politycznej i kulturowej.
Za pomocą przemocy symbolicznej „wydziedziczone" zostały wszystkie alternatywy do dominujących w III RP przekonań. „Nadano im status antyjęzyków – dialektów plebejskich, niecywilizowanych". W efekcie kultura i poglądy większości Polaków zostały wypchnięte poza „dopuszczalny" margines. Nie doprowadziło to jednak do buntu, ale autodeprecjacji i apatii, a w efekcie odpolitycznienia. Zwłaszcza że pozostaje otwarta ścieżka konformistycznego awansu dla przedsiębiorczych i pozbawionych skrupułów, czyli tych, którzy przyjmą obowiązujący język III RP.
Krótki okres dojścia do władzy PiS przeraził establishment. „Należało więc poddać całą formację i wszystkich jej zwolenników deprecjacji tak daleko idącej, aby stała się trwale niezdolna do sprawowania władzy".
W efekcie konkurencja między reprezentującym dziś establishment PO a PiS, stanowiącym jego kontestację, przybiera coraz bardziej charakter kulturowego starcia.
Rafał Matyja w „Wykluczyć państwowców" szkicuje krótką historię idei III RP. Uczestnicy Okrągłego Stołu nie mogli oprzeć się na ideach demokracji czy niepodległości, gdyż były one niebezpieczne dla ich rządów: pierwsza – uwalniając realną rywalizację polityczną, druga – akcentując nieprawomocność PRL, a więc i wywodzących się z niego elit. Powołali ideologię „transformacji", która miała przetworzyć Polaków i dawała ich samozwańczym przewodnikom legitymację nowoczesnej, bezkonkurencyjnej racjonalności. Ewentualnych konkurentów uznawano za przeciwników nowoczesności i etykietowano jako nosicieli urojonych zagrożeń: nacjonalistycznych, ksenofobicznych, antysemickich itp. Ta „gra na urojeniach" stanowi zdaniem Matyi główną strategię polityczną establishmentu III RP aż do dziś. Uniemożliwia rozpoznanie realnych problemów państwa i kreuje reformatorów na główne zagrożenie dla III RP.
Można zresztą uznać taką interpretację za zasadną, gdyż twór ten jest państwem słabym i nieefektywnym. Jego reforma musiałaby uszczuplić władzę oligarchicznych grup wpływu, które „sprywatyzowały" rozmaite formy zwłaszcza symbolicznej przemocy i ustalają reguły gry. Mówi o tym w wywiadzie młody socjolog Radosław Sojak: „Wszystko to sprawia, że szklany sufit, z którym zderzają się ambitni ludzie, jest w Polsce zawieszony dość nisko. Awansu społecznego na pewnym poziomie nie sposób osiągnąć tylko uczciwą pracą".