Anna Fotyga wraca do polityki

Nikt nie wyobrażał sobie, że była minister spraw zagranicznych podejmie próbę powrotu do polityki. Wszystko zmieniła katastrofa smoleńska

Publikacja: 11.06.2011 01:02

Anna Fotyga wraca do polityki

Foto: Fotorzepa, Jerzy Dudek JD Jerzy Dudek

W gabinecie na antresoli w siedzibie PiS na Nowogrodzkiej, w którym w czasie kampanii wyborczej w 2005 roku urzędował przyszły prezydent Lech Kaczyński, Anna Fotyga każdego dnia zajmowała się polityką zagraniczną PiS. Jako etatowy doradca prezesa ds. międzynarodowych spotykała się z ambasadorami, przedstawicielami zagranicznych partii politycznych. Jak ostatnio pochwaliła się w mediach – współodpowiadała za zorganizowanie spotkania prezesa Jarosława Kaczyńskiego z prezydentem Barakiem Obamą. Kilka miesięcy temu prezes PiS rozesłał nawet do zagranicznych ambasad w Polsce pismo, by w sprawach, które chcieliby z nim omówić, kontaktowali się z Fotygą.

– Jako doradca prezesa jest na pewno główną osobą w naszej partii, która zajmuje się tymi kwestiami – mówi Karol Karski (PiS), wiceminister spraw zagranicznych za czasów Fotygi. – Prawie każde jej słowo jest komentowane, w tym przez premiera i ministra spraw zagranicznych, co pokazuje, jak ważną rolę odgrywa – dodaje.

Jak na osobę zawsze niechętną wobec dziennikarzy, Anna Fotyga często ostatnio bywa w mediach. W TVN 24 powiedziała m.in., że jest przekonana, iż prezes PiS Jarosław Kaczyński zostanie premierem. Skąd ta pewność? – Jestem zwierzęciem politycznym, czuję wiatr – powiedziała z uśmiechem.

Dokąd ten wiatr zawieje samą Annę Fotygę? Jest wymieniana jako jedynka na liście PiS do Sejmu w Gdańsku. I ona sama, i politycy PiS podkreślają, że decyzje jeszcze nie zapadły. Partia Kaczyńskiego nie ustaliła jeszcze kształtu swoich list. – Ale jeśli będzie chciała, to na pewno to dostanie – mówi osoba z otoczenia prezesa.

– Mam nadzieję, że tak się stanie, trzymam za Anię kciuki – mówi Hanna Fołtyn-Kubicka, jedna z liderek pomorskiego PiS i jej bliska znajoma. – Cieszę się, że nie zraziła się do końca do polityki po swoich wcześniejszych doświadczeniach – dodaje, nawiązując do tego, że Fotyga jako szef MSZ była krytykowana przez media i polityków.

– Cieszę się, że już jej nie będzie na stanowisku państwowym, bo robiła za dużo szkód wizerunkowi Polski. Szkodziła całym swoim zachowaniem, słowem, gestem i mimiką – mówił Stefan Niesiołowski, gdy odchodziła w 2008 r. z polityki.

A wiceszef Sejmowej Komisji Spraw Zagranicznych Robert Tyszkiewicz (PO) mówi dziś: – Była zdecydowanie najgorszym szefem MSZ w III RP. Nie miała osobowości, by sprawować tak ważną funkcję. Świeciła jedynie odbitym światłem Lecha Kaczyńskiego.

Fołtyn-Kubicka broni jej: – To, co się działo, kiedy była ministrem, to był medialny lincz niemający nic wspólnego z rzeczywistością, Anna jest przecież doskonałą specjalistką, całe życie zajmuje się sprawami zagranicznymi. Zaczynała jeszcze w PRL. Po tym, jak ukończyła studia z handlu zagranicznego na Uniwersytecie Gdańskim w 1981 r., trafiła do działu zagranicznego Krajowej Komisji Porozumiewawczej NSZZ „Solidarność". W 1989 r. kierowała Biurem Spraw Zagranicznych Komisji Krajowej NSZZ „Solidarność". Tam poznała Lecha Kaczyńskiego. Pracowała z nim drzwi w drzwi. Kaczyński był wtedy zastępcą przewodniczącego związku – Lecha Wałęsy.

Ta znajomość w przyszłości miała się stać kluczowa dla kariery politycznej Fotygi. Tak jak znajomość z Teresą Kamińską, także działaczką „Solidarności". Kamińska po wygraniu przez AWS w 1997 r. wyborów trafiła do rządu Jerzego Buzka. Kiedy została prezesem Urzędu Nadzoru Ubezpieczeń – Fotyga była jej doradcą ds. integracji europejskiej. A gdy Kamińska w 2000 r. trafiła do Kancelarii Premiera – Fotyga objęła tam kierownictwo departamentu spraw zagranicznych.

Lojalna ponad wszystko

Jest osobą, która w sposób kompetentny potrafi zorganizować pracę jednego polityka. Jest zorganizowana, zna języki, jest też przeczulona, więc nie wpuści szefa na minę – ocenia jej kompetencje ówczesny wysoki urzędnik kancelarii. – Ale kompletnie nie radziła sobie z zarządzaniem ludźmi – dodaje.

I opowiada, że zlecała prace wybranym osobom, inni nie mieli co robić. Potrafiła też zlecić zadanie mało doświadczonemu pracownikowi w ostatniej chwili i zrobić wielką awanturę, gdy ten się z zadania nie wywiązał. – Była skoncentrowana na jednej osobie, na jednym szefie, z którym wszystko omawiała, omijała dzielące go od niej szczeble. W kancelarii była to oczywiście Kamińska – dodaje nasz rozmówca. I podsumowuje swoją ocenę, wskazując, że jego zdaniem jest to człowiek lojalny wobec osoby, nie wobec instytucji. – W administracji publicznej to wada – dodaje.

Jej przyjaciele oceniają to jako zaletę. – Była w 100 procentach lojalna wobec Lecha Kaczyńskiego. Była z nim na dobre i na złe. Teraz tak samo jest z Jarosławem Kaczyńskim – mówi Fołtyn-Kubicka.

Pierwszą samodzielną funkcję polityczną zdobyła właśnie dzięki Lechowi Kaczyńskiemu. W 2002 r. startowała z pierwszego miejsca w Gdańsku-Wrzeszczu do Rady Miasta Gdańska. Po wyborach została wiceprezydentem. Odeszła – bo twierdziła, że w urzędzie panują nepotyzm i korupcja.

W 2004 r. dostała się do europarlamentu. Tam poznała Michała Kamińskiego i Adama Bielana. – Była bardzo pracowita, pewnie dlatego się z nią „zaprzyjaźnili" – mówi polityk niedarzący spin doktorów sympatią.

Kiedy z rządu Kazimierza Marcinkiewicza odchodził Stefan Meller, w PiS szukano jego następcy na stanowisku szefa MSZ. Jarosław Kaczyński próbował przekonać do objęcia tej funkcji Ludwika Dorna i Kazimierza Michała Ujazdowskiego. Obaj nie chcieli odchodzić ze sprawowanych przez siebie resortów (Dorn – MSWiA, Ujazdowski – kultury). Kazimierz Marcinkiewicz forsował Pawła Zalewskiego (ówczesnego szefa Sejmowej Komisji Spraw Zagranicznych).

– Spin doktorzy wymyślili Fotygę – opowiada ówczesny bliski współpracownik Lecha Kaczyńskiego. – Prezydent widział ją raczej na stanowisku wiceministra. Kiedy jednak Dorn i Ujazdowski odmówili, a do Zalewskiego bracia mieli za mało zaufania jako do byłego działacza Unii Demokratycznej, zaczął ją przekonywać, by objęła MSZ – mówi nasz rozmówca.

Z taksówki do MSZ

Fotyga na początku nie chciała tego stanowiska. – Chyba zdawała sobie sprawę z własnych ograniczeń – mówi osoba z ówczesnego otoczenia Marcinkiewicza. – Sprawa rozstrzygnęła się w poniedziałek, tuż przed ogłoszeniem decyzji o jej nominacji. Premier Marcinkiewicz wyszedł ze spotkania z prezydentem z przekonaniem, że jest zgoda na Zalewskiego, skoro nikt inny się nie zgadza. Tego wieczoru Fotyga wracała z podróży zagranicznej. Z lotniska odebrali ją Bielan i Kamiński. Przekonali ją w drodze do pałacu, żeby się zgodziła. I tak się stało – dodaje polityk.

Spin doktorzy, jak wynika z naszych informacji, na początku dbali o jej wizerunek. – Dzięki nim pojawiały się jej zdjęcia i wywiady w magazynach. Ale potem to się skończyło. Dlaczego? Nie wiadomo. Fotyga też nie ma łatwego charakteru – mówi nasz rozmówca.

Na jej trudny charakter narzekali współpracownicy. Media pisały m.in., jak zdenerwowana zarzutami, że jej urzędnicy za dużo podróżują, jednego dnia odwołała umówione już dużo wcześniej wyjazdy zagraniczne wiceministrów.

Pisano też, że na podjęcie każdej decyzji musi mieć co najmniej godzinę, żeby zdążyć skonsultować się z prezydentem.

– To niesprawiedliwe oceny – mówi Karol Karski, który pod koniec kadencji pełnił funkcję jej zastępcy. – Nigdy nie miałem tak dobrego szefa. Zawsze wiedziałem, co mam zrobić. I jeśli zrobiłem tak, jak ustaliśmy, było OK – dodaje.

Jej przyjaciele podkreślają też, że krytyka mediów przekroczyła w jej przypadku wszelkie granice. Przypominają, że przyczepiano się do jej fryzury, stroju. Zarzucano jej, że jest „drewniana". A gdy kamery sfilmowały, jak tańczy – to także stało się przedmiotem drwin.

W obronę brał ją wówczas Lech Kaczyński, mówiąc: – Podziwiam odwagę Anny Fotygi. Jest ona obiektem tak wielkiej agresji, że niejeden mężczyzna by tego nie wytrzymał. Jedyny grzech pani minister polega na tym, że nie należy do korporacji, która opanowała polską dyplomację. Korporacji stworzonej w największym stopniu przez prof. Bronisława Geremka.

Podobnie powody powstania złego wizerunku Fotygi ocenia Krzysztof Rak, który był także doradcą premiera Buzka, potem szefem „Wiadomości", obecnie wykłada na UKSW. – Była ministrem suwerennym. Kierowała się w swoich działaniach racją stanu. To nie mogło się podobać naszym sąsiadom. Dlatego nastąpił atak mediów – ocenia.

Nawet ci, którzy są jej mniej przychylni, przyznają: – Jest ideowa. Jest przekonana, że działa dla dobra Polski. Często buduje opinie oparte na emocjach, a nie racjonalnej analizie. Wyraźnie widać to w przypadku Niemiec. Słusznie podkreślała pewne problemy, niemniej miały one trzeciorzędne znaczenie. Ona jednak nadała im rangę problemów pierwszorzędnych deformując nasze relacje – mówi Paweł Zalewski, dziś europoseł PO. Ocenia także, że ma powierzchowną wizję świata. – Uważa, że Europa jest zła, bo dogaduje się z Rosją, tym samym za każdym razem zdradzając Polskę. A USA mogą nas uratować. To bardzo prosta wizja, nieuwzględniająca niuansów polityki zagranicznej.

I dodaje: – Uznała, że polska jest bardzo słabym krajem, że powinna się wycofać z dyplomacji w tym sensie, że zawiesiła normalne sposoby komunikowania się za pomocą ambasadorów z Niemcami i Rosją. Urzędnicy nie dostawali niemal żadnych instrukcji, żeby coś uzgodnić czy negocjować. Wolała rozmawiać za pomocą mediów. Uznała bowiem, że cokolwiek się wydarzy w naszych relacjach, będzie to niekorzystne dla Polski. Lepiej więc dla nas, żeby nie działo się nic – ocenia Zalewski.

Byli ministrowie z rządów Marcinkiewicza i Kaczyńskiego wskazują na jej nieufność w relacjach ze współpracownikami, także innymi ministrami. – Gdyby była analitykiem, dobrze wykonywałaby swoją funkcję, jest dociekliwa – ocenia Elżbieta Jakubiak, była minister sportu w rządzie PiS. – Ale nie lubi kontaktu z  ludźmi. Ostentacyjna nieufność jest nie do przyjęcia w życiu publicznym, w pracy w administracji. Nie można tak funkcjonować, chyba że zatrudni się agencję detektywistyczną. A jednocześnie tym, których już obdarzy zaufaniem, ufa bez granic. Choć nie znam wielu takich ludzi – ocenia Jakubiak.

Osobą, którą obdarzyła takim zaufaniem, był Antoni Macierewicz. To on miał mieć duży wpływ na politykę zagraniczną. Zaufaniem nie byli za to często obdarzani jej wiceministrowie.

– Ufała też bezgranicznie Lechowi Kaczyńskiemu. Kiedy spotykali się i rozmawiali o polityce zagranicznej, widać było, że nadają na tych samych falach – mówi osoba z otoczenia nieżyjącego prezydenta.

To do Kancelarii Prezydenta trafiła po przegranych przez PiS wyborach. Została jej szefem. Jednak wytrzymała na tym stanowisku niecały rok. 20 sierpnia 2008 r. odeszła. Podobno była zmęczona atakami mediów. Także w otoczeniu prezydenta pojawiały się opinie, że ze swoim fatalnym wizerunkiem szkodzi głowie państwa.

Prezydent zaczął dla niej zabiegać o stanowisko dyplomatyczne. Miała zostać ambasadorem RP przy ONZ. Jednak podczas słynnego posiedzenia Komisji Spraw Zagranicznych zaprzepaściła swoją szansę, mówiąc m.in., że „człowiek o jej życiorysie może czuć się głęboko poraniony, kiedy przygląda się polityce zagranicznej obecnego rządu". Sprawa Fotygi stała się jednym z elementów sporu prezydenta z szefem MSZ Radosławem Sikorskim. We wrześniu 2009 r. osiągnięto porozumienie – Fotyga została szefową misji Międzynarodowej Organizacji Pracy w Gruzji. Zniknęła zupełnie ze sceny politycznej.

Smoleńsk wszystko zmienił

Po tym wszystkim Anna miała kompletnie dość polityki. Czuła się skrzywdzona – podkreślają jej przyjaciele. Nikt nie wyobrażał sobie, że może podjąć jeszcze próbę powrotu. – Wszystko zmieniła katastrofa smoleńska. Po tej tragedii nie mogła pozostać niezaangażowana – podkreśla Fołtyn-Kubicka. – Myślę, że czuje iż jest to winna Leszkowi i sprawom, o które walczył – dodaje.

Zrezygnowała z funkcji w MOP m.in. po wypowiedziach prezydenta Bronisława Komorowskiego, który mówił, że nie będzie prowadził takiej polityki wobec Gruzji jak Lech Kaczyński.

Zaczęła walkę o umiędzynarodowienie śledztwa smoleńskiego. Wraz z Antonim Macierewiczem gościła w Brukseli, gdzie przekonywała eurodeputowanych do zainteresowania się problemem. Dwukrotnie gościła też w Stanach Zjednoczonych, gdzie spotykała się z republikańskimi kongresmenami. Spotkało się to z krytyką ze strony polityków PO. – To skandal ocierający się o zdradę – oburzał się rzecznik rządu Paweł Graś. A szef MSZ Radosław Sikorskiego podkreślał: – Gdy byli ministrowie uganiają się za jakimś członkiem Izby Reprezentantów, czyli tak jak u nas za posłem, to powodów do dumy nie ma.

Była szefowa dyplomacji odnalazła się także w roli publicystki. Na oficjalnej stronie internetowej partii www.pis.org.pl regularnie zamieszcza analizy na temat polityki zagranicznej oraz felietony. „Pana miejsce, Panie Premierze w Smoleńsku, po katastrofie, było w pozycji na baczność, w błocie i ciemności przy ciele Prezydenta, a nie w uścisku Putina. Z tego uścisku już się Pan nie wywinie" – krytykowała w październiku 2010 r. Donalda Tuska. Nie szczędzi także gorzkich słów pod adresem naszej dyplomacji. „Polska dyplomacja powinna wymagać specjalnej uchwały Bundestagu, poświęconej wyłącznie sprawie polskiej mniejszości, dokonującej pełnej jej rehabilitacji, czyniącej zadość krzywdzie. W tej sprawie z ust przedstawicieli polskiego rządu nie padło publicznie ani jedno słowo. Przyjmowana jest wersja niemiecka (...) Powrót do prawdziwie własnego głosu Polski będzie trudny i bolesny. Łatwy do ułożenia partner jest wygodny, świat polubił tę sytuację. Dla Polski nie ma jednak innej drogi, sojusznicy i przeciwnicy muszą na nowo uznać naszą podmiotowość" – podkreśla w jednym z ostatnich wpisów 23 maja.

– Włos mi się zjeżył. Jak osoba o takich poglądach mogła być szefem polskiego MSZ, partnerem dla Europy i świata? Przecież pani Fotyga pisze tam wprost, że katastrofa smoleńska to efekt spisku Tuska i Putina. Na miłość boską – takich ludzi trzeba leczyć! – oburzał się na jej wpisy doradca prezydenta Bronisława Komorowskiego prof. Tomasz Nałęcz.

Coraz ostrzejszy język nie pozostawia wątpliwości, że Fotyga chce odgrywać ważną rolę w życiu publicznym. – Stwardniała po tym wszystkim. Jest w stanie teraz dużo wytrzymać – mówi jeden z polityków PiS.

– Ania nigdy nie była ulubienicą mediów. Może dlatego, że jest osobą małomówną i nieco zamkniętą w sobie. Tym odróżnia się na tle rozgadanych polityków, którzy na co dzień goszczą w telewizji – uważa Fołtyn-Kubicka.

Przyjaciele podkreślają, że jej wizerunek medialny jest fałszywy, że w gronie bliskich Fotyga jest zupełnie inna. – Może nie jest duszą towarzystwa, ale ma sporą dozę poczucia humoru.  – podkreśla jeden z jej przyjaciół. Fołtyn-Kubicka zdradza, że nieznaną pasją Fotygi jest malarstwo współczesne. Potrafi godzinami chodzić po galeriach, gdzie kupuje grafiki i akwarele. Uwielbia też literaturę rosyjską.

Zbyt ostra na MSZ

Czy wyciągnie wnioski z przeszłości i będzie próbować zmienić swój wizerunek i np. pracować ze specami od PR? – Ze względów charakterologicznych trudno byłoby jej z nimi pracować – ocenia polityk PiS.

A Karski podkreśla: – Uważa, że PR można się zajmować, gdy nie ma się ważniejszych spraw. A ona przecież ma co robić.

– Wydaje się, że nawet specjalnie nie chce pracować nad swoim wizerunkiem – zauważa specjalistka od wizerunku politycznego Joanna Gepfert. – Używając tylu ostrych sformułowań, ciężko będzie jej ponownie zostać szefową dyplomacji, do której roli potrzeba ważenia słów. Nie można też zbyt łatwo zrażać do siebie ludzi – dodaje. Jednak taki wizerunek nie powinien przeszkodzić jej w zdobyciu poselskiego mandatu. – Wyborcy PiS cenią polityków o wyrazistych, zdecydowanych poglądach. Do tego, jeśli Anna Fotyga będzie podkreślać swoje bliskie związki z Lechem Kaczyńskim, nie powinna mieć problemów z odniesieniem sukcesu – twierdzi.

Jak nieoficjalnie mówi nam osoba z bliskiego otoczenia prezesa – nie ma planów, by po ewentualnych zwycięskich dla PiS wyborach zrobić z niej szefa MSZ. – Ale na pewno będzie miała inne ważne stanowisko.

Witold Waszczykowski jednak nie wyklucza jej powrotu do MSZ. – Wiele zależy od niej samej. Po tych atakach na nią – nie wiem, czy będzie chciała podjąć podobne wyzwanie jeszcze raz. Ale na pewno będzie blisko wspierała premiera, jej wiedza zostanie odpowiednio wykorzystana.

W gabinecie na antresoli w siedzibie PiS na Nowogrodzkiej, w którym w czasie kampanii wyborczej w 2005 roku urzędował przyszły prezydent Lech Kaczyński, Anna Fotyga każdego dnia zajmowała się polityką zagraniczną PiS. Jako etatowy doradca prezesa ds. międzynarodowych spotykała się z ambasadorami, przedstawicielami zagranicznych partii politycznych. Jak ostatnio pochwaliła się w mediach – współodpowiadała za zorganizowanie spotkania prezesa Jarosława Kaczyńskiego z prezydentem Barakiem Obamą. Kilka miesięcy temu prezes PiS rozesłał nawet do zagranicznych ambasad w Polsce pismo, by w sprawach, które chcieliby z nim omówić, kontaktowali się z Fotygą.

– Jako doradca prezesa jest na pewno główną osobą w naszej partii, która zajmuje się tymi kwestiami – mówi Karol Karski (PiS), wiceminister spraw zagranicznych za czasów Fotygi. – Prawie każde jej słowo jest komentowane, w tym przez premiera i ministra spraw zagranicznych, co pokazuje, jak ważną rolę odgrywa – dodaje.

Pozostało 94% artykułu
Plus Minus
Podcast „Posłuchaj Plus Minus”: AI. Czy Europa ma problem z konkurencyjnością?
Plus Minus
„Psy gończe”: Dużo gadania, mało emocji
Plus Minus
„Miasta marzeń”: Metropolia pełna kafelków
Plus Minus
„Kochany, najukochańszy”: Miłość nie potrzebuje odpowiedzi
Materiał Promocyjny
Przewaga technologii sprawdza się na drodze
Plus Minus
„Masz się łasić. Mobbing w Polsce”: Mobbing narodowy
Materiał Promocyjny
Transformacja w miastach wymaga współpracy samorządu z biznesem i nauką