Reklama
Rozwiń
Reklama

Świetna książka o Londynie

Są takie książki, z których solidnej recenzji napisać się nie da – bo musiałaby mieć objętość równą samej książce

Publikacja: 28.10.2011 17:46

„Londyn" Petera Ackroyda należy do tej kategorii. Czytać go można jak encyklopedię – po kawałku, na wyrywki, skacząc co kilka stron, mieszając rozdziały. I na pewno więcej niż raz, za każdym podejściem odkrywając nowe szczegóły.

Po raz pierwszy wziąłem ją do ręki w miejscu jak najbardziej akuratnym: była to księgarnia w podziemiach katedry św. Pawła w Londynie. Efekt był piorunujący – zamiast razem z córką wspinać się ścieżką turystycznej wycieczki pod kopułę, zostałem na kamiennej ławeczce w dole i czytałem, bo nie mogłem się oderwać.

Znajdziecie tu wszystkie Londyny, o jakich słyszeliście w innych książkach. Jest Londyn Szekspira, zamarzniętej Tamizy i wielkiego pożaru; jest Londyn Dickensa – więzienia za długi, przepełnione kamienice, bandy uliczników; jest Londyn wielkiej rewolucji przemysłowej, wypełniający się po brzegi tłumem robotników, uginający się pod ciężarem smogu i dymu oraz drżący, gdy tunele metra zaczynają przegryzać jego fundamenty. Jest Londyn rzymski i edwardiański, średniowieczny i ten Sherlocka Holmesa. Miasto, którego, jak pisze autor, „magiczna energia przetrwała do dzisiaj".

Ackroyd ze znakomitym skutkiem miesza porządki – raz opowiada chronologicznie, innym razem skupia się na wybranych konkretach – historii targowisk, więzień czy życiu nocnym. Nigdy nie zapomina o tym, że miasto to ludzie, więc na kartach jego książki ożywają malownicze tłumy i utalentowane jednostki: bogacze i nędzarze, łotry i filantropi, geniusze i obłąkani.

A kiedy skończycie lekturę, może będziecie mieć kiedyś okazję, by jej epilogiem był poranny niedzielny spacer wzdłuż Tamizy – choćby Queen's Walk. Może od Victoria Station przez The Mall do Trafalgar Square. Na pewno przez Whitehall, obok New Scotland Yardu i ufortyfikowanego zaułka znanego jako Downing Street. Jest wtedy cicho, turyści odsypiają sobotnie szaleństwa, a Londyn jak nigdy wygląda na imperialną stolicę. Imperium już dawno nie ma, ale serce olbrzyma – ciągle tu jest.

Reklama
Reklama

Peter Ackroyd „Londyn. Biografia", Zysk i S-ka 2011, 792 str.

„Londyn" Petera Ackroyda należy do tej kategorii. Czytać go można jak encyklopedię – po kawałku, na wyrywki, skacząc co kilka stron, mieszając rozdziały. I na pewno więcej niż raz, za każdym podejściem odkrywając nowe szczegóły.

Po raz pierwszy wziąłem ją do ręki w miejscu jak najbardziej akuratnym: była to księgarnia w podziemiach katedry św. Pawła w Londynie. Efekt był piorunujący – zamiast razem z córką wspinać się ścieżką turystycznej wycieczki pod kopułę, zostałem na kamiennej ławeczce w dole i czytałem, bo nie mogłem się oderwać.

Reklama
Plus Minus
„Posłuchaj Plus Minus”: Czy inteligencja jest tylko za Platformą
Materiał Promocyjny
Czy polskie banki zbudują wspólne AI? Eksperci widzą potencjał, ale też bariery
Plus Minus
Odwaga pojednania. Nieznany głos abp. Kominka
Plus Minus
„Kubek na tsunami”: Żywotna żałoba przegadana ze sztuczną inteligencją
Plus Minus
„Kaku: Ancient Seal”: Zręczny bohater
Materiał Promocyjny
Urząd Patentowy teraz bardziej internetowy
Plus Minus
„Konflikt”: Wojna na poważnie
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama