Reklama

Broniewski bez cokołu

Gdy recytowałem jego wiersze, nie wiedziałem o nim nic poza oficjalnym życiorysem skrzętnie przemilczającym to, co w życiu poety było niepoprawne politycznie

Publikacja: 19.11.2011 00:01

Władysław Broniewski podczas Festiwalu Kultury Studenckiej w Gdańsku. 1961 rok

Władysław Broniewski podczas Festiwalu Kultury Studenckiej w Gdańsku. 1961 rok

Foto: Rzeczpospolita, Darek Golik DG Darek Golik

Należę do pokolenia, które zostało zakatowane Broniewskim. „Elegię o śmierci Ludwika Waryńskiego" deklamowałem na akademii szkolnej w drugiej klasie szkoły podstawowej. Jakoś tak tuż przed Pierwszą Komunią Świętą.

Nie wiedziałem, co to takiego Szlisselburg, dlaczego bohater wiersza bywał w Genewie i gdzie właściwie ta Genewa jest, kto to był Lilpop – i cóż z tego? Wykułem te trzynaście strof „Elegii..." na pamięć i recytowałem je, najmarniej kilkanaście razy, na apelach, które w tamtych czasach zwoływano w szkołach nieomal co tydzień – zawsze jakiś powód się znalazł.

Nic dziwnego, że później, w liceum, odreagowywałem tamte poetyckie uniesienia nieco prymitywnie, najczęściej uczestnicząc w odśpiewywaniu chóralnym „Elegii..." na „wesolutką" nutę, co stanowiło żelazny numer wszelkich nieoficjalnych spotkań młodzieży, którym towarzyszyło spożywanie win patykiem pisanych.

Wielu jednak trzeba było tych napojów, nie wiem dlaczego winem zwanych, by zrekompensować sobie cały fałsz, deklaratywność i w istocie pustosłowie nie „Elegii..." nawet, bo była ona – niezależnie od okoliczności – wierszem szlachetnym, lecz poetyckich wypocin Broniewskiego, które atakowały wtedy zewsząd: z radia i megafonów, raczkującej telewizji i obowiązkowych wieczornic, podręczników szkolnych i kalendarzy. Póki mego życia nie zapomnę tych rymów:

Nie będzie tronów, nie będzie banków,
złamiemy fronty Kuomitangu,
nie będzie City i Wall Street
błyśnie wolności świt!
(„Pierwszy Maja")

Niech żona spyta: 'Dlaczego
niezmęczony i taki radosny?'
Mąż odpowie: 'Bom robił dla swego,
dla socjalizmu, dla wiosny.
Robiłem z rozmysłem, honornie,
kilof walił jak sto tysięcy,
325 ponad normę,
a będzie jeszcze więcej.
(„Byt określa świadomość").

Jeszcze to robociarskie „honornie" – Matko Boska! Rzec można jednak, że taka była wątpliwa uroda tamtej epoki. Ale nikt nie kazał Władysławowi Broniewskiemu kłaniać się „rosyjskiej rewolucji/ czapką do ziemi,/ po polsku:/ radzieckiej sprawie". Gdy uświadomi się, że kłaniał się w ten sposób bohaterski legionista Piłsudskiego, sowiecki więzień i żołnierz generała Andersa w jednej osobie – robi się niedobrze.

Pozostało jeszcze 87% artykułu

Już za 19 zł miesięcznie przez rok

Jak zmienia się Polska, Europa i Świat? Wydarzenia, społeczeństwo, ekonomia i historia w jednym miejscu i na wyciągnięcie ręki.

Subskrybuj i bądź na bieżąco!

Reklama
Plus Minus
„Szopy w natarciu”: Zwierzęta kontra cywilizacja
Plus Minus
„Przystanek Tworki”: Tworkowska rodzina
Plus Minus
„Dept. Q”: Policjant, który bał się złoczyńców
Plus Minus
„Pewnego razu w Paryżu”: Hołd dla miasta i wielkich nazwisk
Materiał Promocyjny
Sprzedaż motocykli mocno się rozpędza
Plus Minus
„Survive the Island”: Między wulkanem a paszczą rekina
Reklama
Reklama