– Czy nie obawiasz się, że stałeś się narzędziem w rękach wrogów swojego kraju? Wielu Palestyńczyków chce zniszczyć Izrael, wielu ludzi na świecie was nienawidzi. Ty im dajesz amunicję.
Jehuda Szaul regularnie oskarżany jest o działalność wywrotową na pograniczu zdrady, ale gdy zadaję mu to pytanie, wygląda na poruszonego. Jest postawnym trzydziestolatkiem, ma długą czarną brodę, nosi kippę i wygląda jak religijny Żyd. Pewnie dlatego, że Jehuda jest religijnym Żydem. Jest też weteranem armii izraelskiej IDF, 14 miesięcy służby spędził w Hebronie, a dziś kieruje organizacją o nazwie Breaking the Silence (Przerwać milczenie). Zajmuje się ona zbieraniem i publikowaniem świadectw żołnierzy izraelskich na temat ich przeżyć na terytoriach okupowanych, zwłaszcza w Hebronie. Od 2000 roku do dziś BtS zebrało ponad 750 opowieści, które składają się na przerażający obraz codzienności izraelskiej okupacji ziemi Palestyńczyków. Jehuda oprowadza również Izraelczyków i osoby z zagranicy po Hebronie. Zostałem zaproszony do jednej z jego grup.
– Nie mam najmniejszych wątpliwości, że wśród Palestyńczyków są ludzie, którzy chcą zniszczyć Izrael, nie mam wątpliwości, że na świecie są antysemici. Ale ci ludzie nie potrzebują mnie ani naszej organizacji, żeby głosić swoje poglądy. Owszem, jest cena, którą płacimy bo za wszystko, co robisz, płacisz cenę. Jednak uważam, że cena milczenia byłaby większa niż cena, jaką płacimy, za manipulowanie naszą organizacją przez wrogów Izraela. IDF od 45 lat upokarza, gnębi i pozbawia godności Palestyńczyków. Wiem, co mówię, bo sam w tym uczestniczyłem. Za 50 lat ludzie będą czytać w podręczniku historii o nas i myśleć: co to byli za dranie. Dlatego nie mogę milczeć. Mam moralny obowiązek mówić światu, a zwłaszcza moim rodakom, o tym, co dzieje się na terytoriach okupowanych. Jeśli my tego nie powiemy, to nikt inny tego nie zrobi. Chcemy, by ludzie zrozumieli, czym jest okupacja, by wiedzieli, co konkretnie robią izraelscy żołnierze na terytoriach, i by wzięli za to odpowiedzialność.
Dwa groby, dwie historie
Do Hebronu wjeżdżamy przez osiedle Kiriat Arba. Bramę niechętnie otwiera uzbrojony członek ochrony osiedla. – Czasem nie chcą nas wpuścić, wtedy dzwonię na policję – mówi Jehuda. – Jej się słuchają.
Dojeżdżamy do parku im. Meira Kahane, amerykańskiego rabina, później członka Knesetu, radykalnego obrońcy osadników, zamordowanego przez Palestyńczyka w Nowym Jorku w 1990 roku. W parku znajduje się grób Barucha Goldsteina, miejscowego lekarza, który w 1994 roku zapisał się w historii Hebronu w dramatyczny sposób. Siadamy w cieniu arkad niedaleko grobu, a Jehuda robi szybki wykład na temat historii Hebronu.
Właściwie Hebron to dwie historie. Najpierw religijna: Hebron to święte miejsce dla żydów i muzułmanów. W Makpela albo Grocie Patriarchów znajduje się grób Abrahama, jego żony Sary, a oprócz tego Izaaka, Jakuba, Rebeki i Lei. Tu Dawid umieścił pierwszą stolicę narodu żydowskiego. Dla muzułmanów Hebron to jedno z czterech świętych miast, a meczet przy grobie Abrahama jest miejscem modlitw i pielgrzymek.
Druga historia Hebronu dotyczy dwóch narodów. Od inwazji islamskiej w VII wieku Hebron zawsze był miastem arabskim, do końca XV wieku nie było w nim Żydów, nieliczni pojawili się dopiero jako wygnańcy z Hiszpanii – w 1523 roku w mieście żyło dziesięć żydowskich rodzin. Druga fala napływu Żydów miała miejsce w XIX wieku – do Hebronu przyjeżdżali Żydzi aszkenazyjscy z Litwy. Dwie wspólnoty religijne żyły obok siebie w napięciu, Żydzi nie mieli prawa modlić się w Grocie Patriarchów, a temperatura wzrosła gwałtownie po 1917 roku, gdy administrację nad miastem przejęli Brytyjczycy. W 1929 roku doszło do masakry Żydów (Arabowie zabili 67 osób) i ta data oznacza koniec zorganizowanej obecności Żydów w Hebronie. Ci, którzy przeżyli (350 Żydów zostało uratowanych przez arabskich sąsiadów), opuścili miasto.