Wystawa ukazuje Broniewskiego, o jakim nie uczono w szkołach, kiedy jeszcze w szkołach o nim uczono. Mówi o udziale poety w wojnie polsko-bolszewickiej, na której został czterokrotnie odznaczony Krzyżem Walecznych i Virtuti Militari. O więzieniu w Związku Sowieckim i opuszczeniu Kraju Rad z wojskiem generała Andersa. O pobycie w Palestynie, gdzie powstały wiersze, przez które miał kłopoty z cenzurą brytyjską, a później w PRL: „Homo Sapiens"
i „Targowisko". Pierwszy przypominał o grobie smoleńskim, drugi oceniał politykę mocarstw wobec Polski:
(...) Jak niewolnica naga,
oto jesteśmy na targu,
bicz historii nas smaga,
słowo zamiera na wargach.
Możni pytają: „Ile?",
stręczy historia-rajfurka,
a przecież my – Termopile,
huk dział i motorów furkot!
A przecież to myśmy pierwsi
Winkelriedy pośród narodów,
we własne zebrali piersi
ostrza wrażego pochodu.
Wyją wkoło nas hieny,
wzmaga się gwar targowiska,
ale nikt nie odgadnie ceny
naszej krwi i naszego nazwiska. (...)
Autorzy ekspozycji opowiadają też o powrocie Broniewskiego po wojnie do Polski, już Ludowej, gdzie powstało „Słowo o Stalinie" oraz „Byt określa świadomość". I gdzie poeta publicznie odmówił Bierutowi napisania słów nowego hymnu. Wydawało się, że ta zuchwałość została puszczona pisarzowi płazem, że karząca ręka partii go oszczędziła, ale kilka miesięcy później w zagadkowych okolicznościach zmar- ła jego córka Anka. Sam Broniewski został zaś siłą wywieziony do zakładu psychiatrycznego w Kościanie.
Kuracjusz nie chciał współpracować
Pokaz „Broniewski. Próba portretu" to również najbardziej niepoprawne politycznie, a kto wie, czy i nie najbardziej wywrotowe przedsięwzięcie artystyczne urządzone w tych latach w Warszawie.
Gdy toczy się wzmożony głodówką spór o miejsce lekcji historii w szkołach, ekspozycja ukazuje zmagania Broniewskiego z „mistrzynią życia", którą nazywał rajfurką i do której w wierszu „Rozmowa z Historią" zwracał się z wyrzutem:
Rewolucyjny poeta
ma zgnić w tym mamrze sowieckim?!
Historio, przecież to nietakt,
ktoś z nas po prostu jest dzieckiem!
W utworach Broniewskiego padają także inne słowa, odnoszące się do historii i brzmiące dziś jak zgrzyt: alle raus!, Gestapo, sie Juden – i te o Niemcach, którzy zabili Ryfkę i Pana Jezusa.
Gdy trwa dyskusja o miejscu Kościoła i religii w życiu kraju, wystawa przypomina, że poeta, ponoć rewolucyjny, reżimowy i dworski, zadziwiająco często odwoływał się do Pisma Świętego. Oprawiona w drewno cedrowe Biblia przywieziona z Palestyny, jeden z najbardziej zaskakujących eksponatów, jest tu wymownym przykładem.
Gdy Ministerstwo Zdrowia oskarżane jest, że za pomocą coraz wyższych cen leków chce dokonać ostatecznego rozwiązania kwestii osób uznanych za społecznie mniej wartościowe, przewlekle chorych i sędziwych, autorzy pokazu przypominają list dr. Oskara Bielawskiego, dyrektora zakładu psychiatrycznego w Kościanie, do Wandy Broniewskiej, żony poety. Doktor Bielawski, zwany „dyktatorem w białym fartuchu", jak pisała w „Rzeczpospolitej" Agnieszka Rybak, podobnie jak wielu innych lekarzy na świecie związanych z nurtem socjalistycznym był w latach 30. zwolennikiem eugeniki, założycielem i redaktorem pisma „Higiena psychiczna". Jego sercu bliska była idea tzw. służby zdrowia jako jednego z narzędzi władzy. W latach 50. zdobył uznanie profesora Andrieja Snieżniewskiego, którego poglądy dotyczące schizofrenii pozwalały w Związku Sowieckim represjonować dysydentów przez umieszczanie ich i „leczenie" w szpitalach psychiatrycznych. (Wandzie Broniewskiej dr Bielawski wyjaśnia, dlaczego przymusowa próba „uzdrowienia" Broniewskiego zakończyła się niepowodzeniem: kuracjusz nie chciał współpracować).
Przejmujący list z Kościana nie jest jednak na wystawie najbardziej kontrowersyjnym odniesieniem do naszej rzeczywistości. Gdy bowiem w prasie mnożą się doniesienia o nadwiślańskich politykach, którzy marzą o komisarskiej posadzie za granicą, marzą tak bardzo, że ponoć zaczęli się już nawet w związku z tym uczyć języka obcego, z Muzeum Literatury płynie przekaz:
Lepiej w Polsce być gówniarzem,
Niż na Kremlu komisarzem.
Odkrywcą tej prawdy, jak twierdzi Erwin Axer, jest Broniewski. Owszem, ten sam Broniewski pisał: „Pokój, pokój, pokój: pokojem oddycha świat. Ty go strzeż opoko, Związku Republik Rad", ale o ojczyźnie proletariatu miał prawo pisać, co chciał – znał ją przecież znacznie lepiej niż jego sędziowie zarzucający mu zdradę. Poza tym pochwała Związku Sowieckiego nie brzmi zbyt szczerze. Nic dziwnego, Broniewski, co różniło go od wielu twórców – jak zaświadczył Kazimierz Wierzyński – „w skotłowanym sumieniu nie kłamał".
Trzeba do Moskwy
Dziś nazwisko Broniewskiego, choć to niepojęte, wielu Polakom, nawet studentom Uniwersytetu Warszawskiego, nic nie mówi. Jego wierszy nie ma w programie szkolnym, a jeszcze niedawno wycieczki uczniowskie omijały muzea poety, uznając je za politycznie niepoprawne.
Jak przypomina Sławomir Kędzierski, po przełomie 1989 roku wydań poezji Broniewskiego w Polsce nie było lub wychodziły w znikomych nakładach. Chociaż można było o poecie mówić bez cenzury, nie korzystali z tego ani badacze, ani publicyści, ani nauczyciele w szkołach, z których Broniewski został usunięty. Wyjątek stanowiły wysiłki i badania Feliksy Lichodziejewskiej.
Dopiero w połowie lat 90. coś zaczęło się zmieniać. Poezja Broniewskiego znalazła się w Internecie, za sprawą przede wszystkich młodych, którzy odkrywali pisarza na własną rekę. Jego wiersze stały się piosenkami. Na poświęconej Broniewskiemu płycie, która ukazała się w 2005 roku jako jeden z owoców głośnego przedsięwzięcia stołecznej galerii Raster, odkrywamy dzieła takich artystów, jak Zygmunt Staszczyk z zespołu T. Love czy Marcin Świetlicki. W „wieloczęściowym wydarzeniu artystycznym" Rastra, wspartym przez Biuro Kultury Urzędu Miasta Stołecznego Warszawy, wzięło udział, jak zapewniają sprawcy akcji, „kilkudziesięciu muzyków, artystów, intelektualistów i literatów". W swoich pracach, powstałych pod wpływem twórczości i życia Broniewskiego, poszukiwali współczesnego sensu pojęcia patriotyzmu oraz związków „między sztuką i państwem, niezależnością i władzą".
Środowisko skupione wokół Rastra, jak wynika ze sprawozdań prasowych oraz ze znaczącej roli, jaką w akcji „Broniewski" odegrali przedstawiciele redakcji „Krytyki Politycznej", związane jest z polską młodą lewicą. Zapewne dlatego na internetowej stronie przedsięwzięcia, w części poświęconej poezji, przeważają rewolucyjne i polityczne wiersze Broniewskiego, jak „Na śmierć rewolucjonisty" czy „Zabrze". Niektóre z zamieszczonych utworów, choćby „Cześć i dynamit", mają charakter wręcz instruktażowy, co pokazały zajścia, do jakich doszło podczas ubiegłorocznego Marszu Niepodległości w Warszawie:
Idą faszyści, Wiodą natarcie
marokańskimi batalionami.
Madryt czerwony walczy zażarcie.
Pięść podniesiona. Cześć i dynamit!
Znaczy to: godność, znaczy to: siła,
ta, która w gruzy wali starzyznę.
Pięść zaciśnięta, aby zabiła.
Pięść podniesiona w boju z faszyzmem.
Czy Broniewski, który o niepodległość Polski walczył na prawdziwej wojnie, byłby zachwycony, gdyby ujrzał, że niektórzy jego wielbiciele, wspólnie z młodymi antyfaszystami z Niemiec, zakłócają patriotyczne święto 11 listopada? Czy raczej wyznałby uczciwie, jak w wierszu „Mannlicher": „Nie doszedłem tam, dokąd szliśmy"?
Ale na stronie Rastra znajduje się również i „Bagnet na broń", i „Rozmowa z Historą". Okazuje się bowiem, że przesłanie wierszy Broniewskiego „jest bardzo bliskie dzisiejszej filozofii środowisk wolnościowych". Dlatego też po Broniewskiego siegają i ci, którzy z ideami lewicy nie mają nic wspólnego. „Bagnet na broń" w wersji muzycznej pojawia się na YouTube w co najmniej kilku, jeśli nie kilkanastu różnorodnych wykonaniach, wśród których na szczególne uznanie zasługuje znakomita interpretacja zespołu Forteca, związanego z nurtem patriotycznym. Broniewski wreszcie – co słusznie wskazali autorzy z Rastra – to „fascynujący, doskonały poeta, o wielkiej szczerości, wrażliwości i pogodzie, którego czyta się dzisiaj całkowicie współcześnie". I którego, dodaliby zapewne miłośnicy przyrody, niepodobna nie lubić jeśli nie za poezję, to za docenione i przez twórców ze środowiska Rastra, i autorów wystawy w Muzeum Literatury (jednak da się w Polsce zrobić coś porządnie!) upodobanie poety do seterów irlandzkich.
Szkoda, że – jak słusznie ubolewa Sławomir Kędzierski – w naszych księgarniach nadal nie można kupić całościowego zbioru wierszy autora „Mannlichera". Aby taką książkę zdobyć, trzeba jechać do Moskwy, gdzie w 2010 roku wyszło liczące prawie tysiąc stron monumentalne dzieło – zbiór poezji i prozy Broniewskiego.
Wystawa „Broniewski. Próba portretu", Muzeum Literatury w Warszawie, Rynek Starego Miasta, 22 marca – 12 sierpnia Mariusz Urbanek, „Broniewski. Miłość, wódka, polityka", Iskry, Warszawa 2011 Władysław Broniewski, „Wierszem przez życie. Poezje", wybór i wstęp Mariusz Urbanek, Iskry, Warszawa 2011