Portret z goździkiem i wierzbą

Czy wystawa w Muzeum Literatury, która chce dowieść, że Broniewski pisał wiersze nie tylko polityczne i rewolucyjne, doprowadzi do rewolucyjnych zmian w polityce?

Publikacja: 31.03.2012 01:01

Podporucznik, rok 1919

Podporucznik, rok 1919

Foto: Muzeum Literatury

Na ulicach stolicy, umajonych w tych dniach mnóstwem barwnych reklam, próżno szukać plakatów o urządzonej w Muzeum Literatury wystawie „Broniewski. Próba portretu". To niejedyne zaskoczenie, jakie ekspozycja wywołuje. Powód do drugiego? Frapujący pokaz, przygotowany w 50. rocznicę śmierci poety, który za Polskę się bił, siedział w więzieniu i pisał dla niej znakomite wiersze – wiele było poświęconych polskiej gospodarce – nie ma wielmożnego mecenasa, na przykład ze sporządzanej przez tygodnik „Polityka" listy 500 największych w Polsce przedsiębiorstw. Na szczęście honor mecenasów uratowało Wydawnictwo Iskry, które niedawno wydało biografię i zbiór wierszy Broniewskiego, a także spółka Renesans Trans, Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego oraz miasto stołeczne Warszawa. Zważywszy na co najmniej wątpliwą wartość wielu przedsięwzięć artystycznych, ostatnio hojnie wspieranych przez urzędników resortu i stołecznego samorządu, ich wkład w świetną, przystępną dla wszystkich wystawę w Muzeum Literatury trzeba będzie w swoim czasie poczytać za okoliczność łagodzącą.

Zaskoczenie trzecie: w dorobku poety, który wrył się w świadomość milionów Polaków jako autor słów o pokłonie rewolucji październikowej, czapką do ziemi, deklamowanych na niezliczonych akademiach, kto wie, czy nie większą rolę od uciśnionych mas pracujących odgrywają słowiki, miłość, Wisła i zachody słońca, a przede wszystkim Polska. Karabin Mannlicher z czasów I wojny światowej, dzieła Trockiego i Bakunina zdobyte w bolszewickich taborach oraz oprawiona w drewno cedrowe Biblia, jedyna pamiątka, jaką Władysław Broniewski przywiózł z Palestyny, to najbardziej wymowne eksponaty wystawy.

Szlagoński pieniacz

Kluczem do wystawy jest wiersz „Na śmierć Broniewskiego", który napisał Kazimierz Wierzyński, i te między innymi słowa:

Kłócił się, procesował,

Cały kram był gotów pozmieniać,

Wciąż krzyczał: „Polska – ale jaka",

Szlagoński pieniacz,

Romantyk, heros,

Czy zabijaka?

To właśnie znaczenie Polski w twórczości Broniewskiego sprawia, że związanego z lewicą poetę trudno uznać za pisarza wyłącznie lewicy. Utwierdza w tym przekonaniu widok tomików jego poezji wydawanych w konspiracji – jak przypominają autorzy pokazu – i przez Armię Krajową, i Armię Ludową.

Ekspozycja w Muzeum Literatury – wyjaśnia w okolicznościowym katalogu jej współtwórca Sławomir Kędzierski, kustosz Muzeum Władysława Broniewskiego – ma zmierzyć się z utrwalonym w PRL wizerunkiem poety politycznego, rewolucyjnego i proletariackiego, skonfrontować z faktami mity czy wręcz pomówienia, których tak wiele pojawiło się po roku 1989, a także odtworzyć „prawdziwy obraz poety, który – czy się to komuś podoba czy nie – odegrał ogromną rolę w polskiej literaturze XX wieku". Cel autorzy osiągają, i to jakże efektownie, wykorzystując wszystkie bodaj dziedziny sztuki: film, muzykę (przy odrobinie szczęścia można usłyszeć, jak śpiewa sam Broniewski), malarstwo, rzeźbę, teatr, i oczywiście literaturę, nie tylko poezję. Dzięki bogactwu pieczołowicie dobranych eksponatów można świetnie zrozumieć, co poeta miał na myśli, kiedy mówił, że jego aktywność życiową „charakteryzowała walka". W pamięć zapada zwłaszcza opis przygód frontowych Broniewskiego z jego słynnego, umieszczonego w gablocie „Pamiętnika 1918 – 1922".

Kula w łeb!

Broniewski. Próba portretu" to w swojej klasie z pewnością najbardziej udana, sycąca treścią i zadziwiająca wystawa powojennego dwudziestolecia. Choć przede wszystkim miała dowieść, że jej bohater pisał wiersze nie tylko polityczne i rewolucyjne, może doprowadzić do rewolucyjnych zmian w polskiej polityce.

Największą niespodziankę stanowi na pokazie odkrycie, jak wiele zjawisk opisywanych przez Broniewskiego odnosi się do naszej obecnej rzeczywistości.

Zaraz za progiem zwiedzających osacza na przykład utwór o rozterkach bezrobotnego, na dodatek w postaci śpiewanej zniewalającym głosem przez samego Broniewskiego. Słuchacz, który sam często boryka się z brakiem pracy, od razu oddaje się myślom rewolucyjnym. Z każdym krokiem stają się one coraz bardziej natarczywe, ponieważ politycznych, zagrzewających do walki aluzji jest na wystawie co niemiara. Najokazalszą bodaj oprawę ma wśród nich najsłynniejszy wiersz Broniewskiego, „Bagnet na broń", w którym pada wezwanie:

Kiedy przyjdą podpalić dom,

ten, w którym mieszkasz – Polskę,

kiedy rzucą przed siebie grom,

kiedy runą żelaznym wojskiem

i pod drzwiami staną, i nocą

kolbami w drzwi załomocą –

ty, ze snu podnosząc skroń,

stań u drzwi.

Bagnet na broń!

Trzeba krwi!

Są w ojczyźnie rachunki krzywd,

obca dłoń ich też nie przekreśli,

ale krwi nie odmówi nikt:

wysączymy ją z piersi i z pieśni.

Cóż, że nieraz smakował gorzko

na tej ziemi więzienny chleb?

Za tę dłoń podniesioną nad Polską –

kula w łeb! (...)

Wystawa ukazuje Broniewskiego, o jakim nie uczono w szkołach, kiedy jeszcze w szkołach o nim uczono. Mówi o udziale poety w wojnie polsko-bolszewickiej, na której został czterokrotnie odznaczony Krzyżem Walecznych i Virtuti Militari. O więzieniu w Związku Sowieckim i opuszczeniu Kraju Rad z wojskiem generała Andersa. O pobycie w Palestynie, gdzie powstały wiersze, przez które miał kłopoty z cenzurą brytyjską, a później w PRL: „Homo Sapiens"

i „Targowisko". Pierwszy przypominał o grobie smoleńskim, drugi oceniał politykę mocarstw wobec Polski:

(...) Jak niewolnica naga,

oto jesteśmy na targu,

bicz historii nas smaga,

słowo zamiera na wargach.

Możni pytają: „Ile?",

stręczy historia-rajfurka,

a przecież my – Termopile,

huk dział i motorów furkot!

A przecież to myśmy pierwsi

Winkelriedy pośród narodów,

we własne zebrali piersi

ostrza wrażego pochodu.

Wyją wkoło nas hieny,

wzmaga się gwar targowiska,

ale nikt nie odgadnie ceny

naszej krwi i naszego nazwiska. (...)

Autorzy ekspozycji opowiadają też o powrocie Broniewskiego po wojnie do Polski, już Ludowej, gdzie powstało „Słowo o Stalinie" oraz „Byt określa świadomość". I gdzie poeta publicznie odmówił Bierutowi napisania słów nowego hymnu. Wydawało się, że ta zuchwałość została puszczona pisarzowi płazem, że karząca ręka partii go oszczędziła, ale kilka miesięcy później w zagadkowych okolicznościach zmar- ła jego córka Anka. Sam Broniewski został zaś siłą wywieziony do zakładu psychiatrycznego w Kościanie.

Kuracjusz nie chciał współpracować

Pokaz „Broniewski. Próba portretu" to również najbardziej niepoprawne politycznie, a kto wie, czy i nie najbardziej wywrotowe przedsięwzięcie artystyczne urządzone w tych latach w Warszawie.

Gdy toczy się wzmożony głodówką spór o miejsce lekcji historii w szkołach, ekspozycja ukazuje zmagania Broniewskiego z „mistrzynią życia", którą nazywał rajfurką i do której w wierszu „Rozmowa z Historią" zwracał się z wyrzutem:

Rewolucyjny poeta

ma zgnić w tym mamrze sowieckim?!

Historio, przecież to nietakt,

ktoś z nas po prostu jest dzieckiem!

W utworach Broniewskiego padają także inne słowa, odnoszące się do historii i brzmiące dziś jak zgrzyt: alle raus!, Gestapo, sie Juden – i te o Niemcach, którzy zabili Ryfkę i Pana Jezusa.

Gdy trwa dyskusja o miejscu Kościoła i religii w życiu kraju, wystawa przypomina, że poeta, ponoć rewolucyjny, reżimowy i dworski, zadziwiająco często odwoływał się do Pisma Świętego. Oprawiona w drewno cedrowe Biblia przywieziona z Palestyny, jeden z najbardziej zaskakujących eksponatów, jest tu wymownym przykładem.

Gdy Ministerstwo Zdrowia oskarżane jest, że za pomocą coraz wyższych cen leków chce dokonać ostatecznego rozwiązania kwestii osób uznanych za społecznie mniej wartościowe, przewlekle chorych i sędziwych, autorzy pokazu przypominają list dr. Oskara Bielawskiego, dyrektora zakładu psychiatrycznego w Kościanie, do Wandy Broniewskiej, żony poety. Doktor Bielawski, zwany „dyktatorem w białym fartuchu", jak pisała w „Rzeczpospolitej" Agnieszka Rybak, podobnie jak wielu innych lekarzy na świecie związanych z nurtem socjalistycznym był w latach 30. zwolennikiem eugeniki, założycielem i redaktorem pisma „Higiena psychiczna". Jego sercu bliska była idea tzw. służby zdrowia jako jednego z narzędzi władzy. W latach 50. zdobył uznanie profesora Andrieja Snieżniewskiego, którego poglądy dotyczące schizofrenii pozwalały w Związku Sowieckim represjonować dysydentów przez umieszczanie ich i „leczenie" w szpitalach psychiatrycznych. (Wandzie Broniewskiej dr Bielawski wyjaśnia, dlaczego przymusowa próba „uzdrowienia" Broniewskiego zakończyła się niepowodzeniem: kuracjusz nie chciał współpracować).

Przejmujący list z Kościana nie jest jednak na wystawie najbardziej kontrowersyjnym odniesieniem do naszej rzeczywistości. Gdy bowiem w prasie mnożą się doniesienia o nadwiślańskich politykach, którzy marzą o komisarskiej posadzie za granicą, marzą tak bardzo, że ponoć zaczęli się już nawet w związku z tym uczyć języka obcego, z Muzeum Literatury płynie przekaz:

Lepiej w Polsce być gówniarzem,

Niż na Kremlu komisarzem.

Odkrywcą tej prawdy, jak twierdzi Erwin Axer, jest Broniewski. Owszem, ten sam Broniewski pisał: „Pokój, pokój, pokój: pokojem oddycha świat. Ty go strzeż opoko, Związku Republik Rad", ale o ojczyźnie proletariatu miał prawo pisać, co chciał – znał ją przecież znacznie lepiej niż jego sędziowie zarzucający mu zdradę. Poza tym pochwała Związku Sowieckiego nie brzmi zbyt szczerze. Nic dziwnego, Broniewski, co różniło go od wielu twórców – jak zaświadczył Kazimierz Wierzyński – „w skotłowanym sumieniu nie kłamał".

Trzeba do Moskwy

Dziś nazwisko Broniewskiego, choć to niepojęte, wielu Polakom, nawet studentom Uniwersytetu Warszawskiego, nic nie mówi. Jego wierszy nie ma w programie szkolnym, a jeszcze niedawno wycieczki uczniowskie omijały muzea poety, uznając je za politycznie niepoprawne.

Jak przypomina Sławomir Kędzierski, po  przełomie 1989 roku wydań poezji Broniewskiego w Polsce nie było lub wychodziły w znikomych nakładach. Chociaż można było o poecie mówić bez cenzury, nie korzystali z tego ani badacze, ani publicyści, ani nauczyciele w szkołach, z których Broniewski został usunięty. Wyjątek stanowiły wysiłki i badania Feliksy Lichodziejewskiej.

Dopiero w połowie lat 90. coś zaczęło się zmieniać. Poezja Broniewskiego znalazła się w Internecie, za sprawą przede wszystkich młodych, którzy odkrywali pisarza na własną rekę. Jego wiersze stały się piosenkami. Na poświęconej Broniewskiemu płycie, która ukazała się w 2005 roku jako jeden z owoców głośnego przedsięwzięcia stołecznej galerii Raster, odkrywamy dzieła takich artystów, jak Zygmunt Staszczyk z zespołu T. Love czy Marcin Świetlicki. W „wieloczęściowym wydarzeniu artystycznym" Rastra, wspartym przez Biuro Kultury Urzędu Miasta Stołecznego Warszawy, wzięło udział, jak zapewniają sprawcy akcji, „kilkudziesięciu muzyków, artystów, intelektualistów i literatów". W swoich pracach, powstałych pod  wpływem twórczości i życia Broniewskiego, poszukiwali współczesnego sensu pojęcia patriotyzmu oraz związków „między sztuką i państwem, niezależnością i władzą".

Środowisko skupione wokół Rastra, jak wynika ze sprawozdań prasowych oraz ze znaczącej roli, jaką w akcji „Broniewski" odegrali przedstawiciele redakcji „Krytyki Politycznej", związane jest z polską młodą lewicą. Zapewne dlatego na internetowej stronie przedsięwzięcia, w części poświęconej poezji, przeważają rewolucyjne i polityczne wiersze Broniewskiego, jak „Na  śmierć rewolucjonisty" czy „Zabrze". Niektóre z zamieszczonych utworów, choćby „Cześć i dynamit", mają charakter wręcz instruktażowy, co pokazały zajścia, do jakich doszło podczas ubiegłorocznego Marszu Niepodległości w Warszawie:

Idą faszyści, Wiodą natarcie

marokańskimi batalionami.

Madryt czerwony walczy zażarcie.

Pięść podniesiona. Cześć i dynamit!

Znaczy to: godność, znaczy to: siła,

ta, która w gruzy wali starzyznę.

Pięść zaciśnięta, aby zabiła.

Pięść podniesiona w boju z faszyzmem.

Czy Broniewski, który o niepodległość Polski walczył na prawdziwej wojnie, byłby zachwycony, gdyby ujrzał, że niektórzy jego wielbiciele, wspólnie z młodymi antyfaszystami z Niemiec, zakłócają patriotyczne święto 11 listopada? Czy raczej wyznałby uczciwie, jak w wierszu „Mannlicher": „Nie doszedłem tam, dokąd szliśmy"?

Ale na stronie Rastra znajduje się również i „Bagnet na broń", i „Rozmowa z Historą". Okazuje się bowiem, że przesłanie wierszy Broniewskiego „jest bardzo bliskie dzisiejszej filozofii środowisk wolnościowych". Dlatego też po Broniewskiego siegają i ci, którzy z ideami lewicy nie mają nic wspólnego. „Bagnet na broń" w wersji muzycznej pojawia się na YouTube w co najmniej kilku, jeśli nie kilkanastu różnorodnych wykonaniach, wśród których na szczególne uznanie zasługuje znakomita interpretacja zespołu Forteca, związanego z nurtem patriotycznym. Broniewski wreszcie – co słusznie wskazali autorzy z Rastra – to „fascynujący, doskonały poeta, o wielkiej szczerości, wrażliwości i pogodzie, którego czyta się dzisiaj całkowicie współcześnie". I którego, dodaliby zapewne miłośnicy przyrody, niepodobna nie lubić jeśli nie za poezję, to za docenione i przez twórców ze środowiska Rastra, i autorów wystawy w Muzeum Literatury (jednak da się w Polsce zrobić coś porządnie!) upodobanie poety do seterów irlandzkich.

Szkoda, że – jak słusznie ubolewa Sławomir Kędzierski – w naszych księgarniach nadal nie można kupić całościowego zbioru wierszy autora „Mannlichera". Aby taką książkę zdobyć, trzeba jechać do Moskwy, gdzie w 2010 roku wyszło liczące prawie tysiąc stron monumentalne dzieło – zbiór poezji i prozy Broniewskiego.

Wystawa „Broniewski. Próba portretu", Muzeum Literatury w Warszawie, Rynek Starego Miasta, 22 marca – 12 sierpnia Mariusz Urbanek, „Broniewski. Miłość, wódka, polityka", Iskry, Warszawa 2011 Władysław Broniewski, „Wierszem przez życie. Poezje", wybór i wstęp Mariusz Urbanek, Iskry, Warszawa 2011

Na ulicach stolicy, umajonych w tych dniach mnóstwem barwnych reklam, próżno szukać plakatów o urządzonej w Muzeum Literatury wystawie „Broniewski. Próba portretu". To niejedyne zaskoczenie, jakie ekspozycja wywołuje. Powód do drugiego? Frapujący pokaz, przygotowany w 50. rocznicę śmierci poety, który za Polskę się bił, siedział w więzieniu i pisał dla niej znakomite wiersze – wiele było poświęconych polskiej gospodarce – nie ma wielmożnego mecenasa, na przykład ze sporządzanej przez tygodnik „Polityka" listy 500 największych w Polsce przedsiębiorstw. Na szczęście honor mecenasów uratowało Wydawnictwo Iskry, które niedawno wydało biografię i zbiór wierszy Broniewskiego, a także spółka Renesans Trans, Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego oraz miasto stołeczne Warszawa. Zważywszy na co najmniej wątpliwą wartość wielu przedsięwzięć artystycznych, ostatnio hojnie wspieranych przez urzędników resortu i stołecznego samorządu, ich wkład w świetną, przystępną dla wszystkich wystawę w Muzeum Literatury trzeba będzie w swoim czasie poczytać za okoliczność łagodzącą.

Pozostało 92% artykułu
Plus Minus
„Ilustrownik. Przewodnik po sztuce malarskiej": Złoto na palecie, czerń na płótnie
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Plus Minus
„Indiana Jones and the Great Circle”: Indiana Jones wiecznie młody
Plus Minus
„Lekcja gry na pianinie”: Duchy zmarłych przodków
Plus Minus
„Odwilż”: Handel ludźmi nad Odrą
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Plus Minus
Gość "Plusa Minusa" poleca. Artur Urbanowicz: Eksperyment się nie udał