Mędrzec, nestor i praktyk polityki – w tym architekt porozumienia między Waszyngtonem a Pekinem – w swojej najnowszej książce podsumowuje swoje doświadczenia w relacjach z Państwem Środka. Zwraca uwagę „huntingtonowskie" tłumaczenie chińskiego stylu uprawiania polityki dziedzictwem konfucjanizmu. Dyskusyjna jest pochwała (a przynajmniej usprawiedliwianie) okrucieństw rewolucji kulturalnej. Cóż, Kissinger nigdy nie był moralistą. Potrafi za to uświadomić rozmiary zapaści Chin: w roku 1500 ich udział w światowym PKB wynosił ok. 25 proc., w 1820 – 30 proc., w roku 1950 – 4 proc. Nie darmo ostatnich 100 lat określanych jest nad Jangcy jako „wiek poniżenia".
Henry Kissinger, On China, 2012

Wieloletni korespondent „Financial Timesa" w Pekinie  odwołuje się w tytule do znanego bon motu Napoleona („Niech chiński kolos śpi, bo gdy się zbudzi, wstrząśnie światem"), by uświadomić nam: przebudzenie już nastąpiło. Żadna gospodarka w dziejach nie rozwijała się tak szybko, jak współczesna chińska i na razie nie sposób z nią konkurować. Głód surowców, koszty społeczne (w ChRL popełnia samobójstwo pół tysiąca kobiet dziennie) i katastrofa ekologiczna prowadzą jednak do pytania, czy kolos ten nie zapadnie się pod własnym ciężarem. To już nie kwestia „glinianych stóp", lecz kośćca.
James Kynge, China Shakes the World – A Titan's Rise, 2007

Była podsekretarz stanu USA zwraca w swojej książce uwagę na innego rodzaju słabość ChRL: jej zdaniem od lat 80. przywódców partii komunistycznej trawi lęk przed rewoltą, której nie będą w stanie opanować. Sam koncept „kruchych Chin" to nie pomysł zachodnich sinofobów, lecz fraza z przemówienia Hu Jintao...

Wobec erozji ideologii leninowskiej coraz chętniej podsuwają masom hasła szowinistyczne: czy jednak nie wypuszczą tym samym smoka z butelki? Shirk zwraca uwagę, że Chiny w swej historii nigdy nie zdołały wypracować rozwiązań ustrojowych zakładających kontrolę czy trójpodział władz: nieformalne dopuszczanie do głosu tzw. selektoratu, czyli grupy członków KPCh, może nie wystarczyć.
Susan L. Shirk, China: Fragile Superpower, 2008

Wszyscy zaczynają się lękać „chińskiej ekspansji w Trzecim Świecie".?Deborah Brautigam postanowiła zbadać, dlaczego udaje się ona tak dobrze, dochodząc do niezbyt budujących dla nas wniosków. Chiński model ekspansji gospodarczej charakteryzuje podkreślanie zasady „wzajemnych korzyści", odrzucanie fikcji „dobroczynności" i zasada nieingerowania w sprawy wewnętrzne (UE głosi za to zasadę „warunkowości", a i tak kończy, wspierając niesympatyczne reżimy). Chińczycy inwestują w infrastrukturę, nie zajmując się likwidowaniem doraźnych bolączek. Chińscy pracownicy żyją i mieszkają skromnie, często na poziomie zbliżonym do miejscowych, co drastycznie kontrastuje z niebotycznymi zarobkami zachodnich ekspertów – i najwyraźniej bardziej podoba się miejscowym.
Deborah Brautigam, The Dragon's Gift. The Real Story of China in Africa, 2011

Na „Route 66", prowadzącą od Wielkich Jezior aż po wybrzeże Pacyfiku, trafia każdy, komu marzy się „przekrój" Stanów. Rob Gifford wyszukał chiński odpowiednik „Route 66" – autostradę No. 312, ciągnącą się od uprzemysłowionych wybrzeży przez uprawne równiny, aż po pustynię Gobi, którą codziennie wędrują w poszukiwaniu pracy i szans setki tysięcy ludzi. Przebycie liczącej pięć tysięcy kilometrów trasy zajęło dziennikarzowi ponad pół roku: galeria typów ludzkich, jaką nam prezentuje, od zawodowych śpiewaków karaoke po tybetańskich mnichów, biznesmenów i wychodzonych chłopów znakomicie ukazuje skalę chińskich kontrastów. Z Polaków próbował tak przed laty wędrować Włodzimierz Kalicki, ale Rob Gifford miał chyba więcej czasu.
Rob Gifford, China Road: A Journey into the Future of a Rising Power