Polska nie udusi się w gazowej pętli

Lubimy od czasu do czasu ponarzekać na uzależnienie Polski od rosyjskiego gazu, jednak w porównaniu z państwami posowieckimi mamy sytuację luksusową. Im Gazprom założył pętlę na szyję, my jesteśmy dobrym klientem, którego trzeba szanować, co zresztą nie zwalnia nas od stworzenia jak najszybciej alternatywy dla rosyjskich dostaw.

Publikacja: 13.07.2012 10:14

Andrzej Talaga

Andrzej Talaga

Foto: Fotorzepa/Waldemar Kompala

Dobrym punktem odniesienia jest Ukraina, którą w czwartek odwiedził prezydent Putin, by porozmawiać o gazie. Moskwa domaga się przekazania rosyjskim firmom udziałów w gazociągach, magazynach, a nawet przedsiębiorstwach chemicznych i maszynowych w zamian za długi lub obniżenie ceny surowca. Gdyby takie postulaty pojawiły się wobec Polski przy renegocjacjach cenowych, wybuchłby skandal. Nie będzie ich jednak, bo jesteśmy solidnym odbiorcą i nie zalegamy z płatnościami.

Inna sprawa, że Gazprom sprzedaje nam surowiec według niekorzystnych zasad. Po pierwsze – najdrożej w Unii Europejskiej, po drugie – według reguły „bierz albo płać": jeśli zakontraktowaliśmy więcej gazu, niż potrzebujemy, i tak musimy za niego zapłacić, choć go nie zużyjemy. Po trzecie – na zasadzie kontraktu długoterminowego po cenach skorelowanych z ceną ropy naftowej, co nie ma nic wspólnego z wolnym rynkiem, na którym można kupić gaz taniej, tyle, ile aktualnie potrzebujemy. Nie posiadamy wprawdzie ani sieci przesyłowej, ani portów rozładunkowych dla tego surowca, ale możemy je zbudować, mamy wreszcie szansę na eksploatację gazu łupkowego. Nie są to wyzwania przekraczające możliwości Polski, nawet w sytuacji, gdy jak się wydaje – poważnie zagrożone jest terminowe wykonanie prac przy gazoporcie w Świnoujściu.

1

W porównaniu z nami sytuacja państw posowieckich, zarówno tych przyjaznych, jak i wrogich Moskwie, przedstawia się wręcz katastrofalnie. „Dziennik Gazeta Prawna", powołując się na raport dla inwestorów Gazpromu, omówił relacje gazowe Moskwy z krajami będącymi niegdyś jej koloniami. Można je podsumować dwoma słowami: bezpardonowa brutalność. W przestrzeni posowieckiej normalna, wobec Polski już nie do pomyślenia.

Zadłużenie tych państw wobec Gazpromu sięga 6,4 mld dolarów. Przodują Mołdawia, Ukraina, Białoruś i Armenia. Skoro nie płacą za dostawy, Moskwa żąda od nich udziałów w rurociągach, co prędzej czy później da jej realną kontrolę nad ich gospodarkami. Trudno bowiem wyobrazić sobie, by któreś zbudowało konkurencyjne sieci pozyskiwania gazu. Największe szanse miałaby ewentualnie Ukraina. W przeciwieństwie do Mołdawii, Białorusi i Armenii dysponuje przecież dostępem do morza, a ponadto posiada spore złoża gazu łupkowego, choć – podobnie jak w Polsce – nie zostały one jeszcze rzetelnie oszacowane.

Ostre nieraz spory państw posowieckich z Moskwą o cenę surowca są już podrygami w zaciskającej się pętli, z której nie ma ucieczki. Rosja i tak dostanie swoje albo przestanie w końcu wysyłać gaz, co jest perspektywą niemożliwą do zaakceptowania przez władze krajów dotknięte embargiem, w takiej sytuacji bowiem zbuntowałyby się ich własne społeczeństwa. Są zatem w kropce.

2

Polski kontrakt na dostawy z Gazpromu kończy się w 2022 roku. Mamy zatem dziesięć lat na budowę gazoportu, interkonektorów włączających nas w paneuropejski obieg energetyczny, wreszcie na uruchomienie eksploatacji gazu łupkowego. W międzyczasie możemy zbijać cenę surowca choćby poprzez toczące się w Sztokholmie postępowanie arbitrażowe. Dekada to sporo czasu, byle tylko umiejętnie go wykorzystać.

Można zżymać się na opóźnienia przy gazoporcie czy powolność w deregulacji rynku gazu, co jest warunkiem poważnego zaangażowania firm amerykańskich w eksploatację łupków, ale coś przynajmniej robimy. Na wschód od nas sprawa przedstawia się znacznie gorzej. Ukraina, Białoruś czy Armenia poza ruchami pozornymi, na przykład próbami kontraktowania gazu irańskiego, nie robią nic, by zmniejszyć zależność od Rosji. Porównanie z nimi pokazuje, jak daleko zaszliśmy na drodze nie tylko politycznej, ale i ekonomicznej niezależności. W Polsce powiało optymizmem.

Dobrym punktem odniesienia jest Ukraina, którą w czwartek odwiedził prezydent Putin, by porozmawiać o gazie. Moskwa domaga się przekazania rosyjskim firmom udziałów w gazociągach, magazynach, a nawet przedsiębiorstwach chemicznych i maszynowych w zamian za długi lub obniżenie ceny surowca. Gdyby takie postulaty pojawiły się wobec Polski przy renegocjacjach cenowych, wybuchłby skandal. Nie będzie ich jednak, bo jesteśmy solidnym odbiorcą i nie zalegamy z płatnościami.

Pozostało 88% artykułu
Plus Minus
Max Verstappen: Maszyna do wygrywania
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Plus Minus
Kilim, który ozdobił świat
Plus Minus
Prawo stanu wojennego
Plus Minus
„Aleksandria. Miasto, które zmieniło świat”: Padł na twarz i podziękował Bogu
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Plus Minus
Gabriela Muskała: Popełniamy błędy